W pierwszym meczu mistrzostw Europy zmierzycie się z Niemcami. Cieszy się pan na tak szybką okazję do rewanżu za porażkę z mistrzostw świata w Chorwacji?
BOGDAN WENTA*:Szczerze? Wolałbym zagrać z Luksemburgiem czy z Belgią. A tak na poważnie? Granie przeciwko Niemcom, podobnie zresztą jak przeciwko Rosji, to zawsze coś szczególnego. Przecież ci chłopcy grają ze sobą na co dzień w klubach, przyjaźnią się. Ale akurat tego konkretnego dnia będą musieli o tym zapomnieć i zostać swoimi największymi wrogami. Najważniejsze jednak, by ta sportowa nienawiść nas nie zaślepiła. Niemcy będą mieć na pewno przewagę na trybunach. W Innsbrucku podczas ostatniego meczu sparingowego z Austrią było około 7 tys. kibiców z tego kraju. Niestety europejska federacja znowu poszła im na rękę i grupę przeniesiono właśnie do Innsbrucku, żeby fani mieli bliżej. Oczywiście na takich imprezach chodzi o to, by hale były pełne. A Niemcy to na pewno zagwarantują. Naturalnie powstaje pytanie, czy organizatorzy nie faworyzują Niemców, bo ci są w stanie zapewnić imprezie rozgłos medialny i wysoką frekwencję. My jednak przez ostatnie lata zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Akurat sytuacja, że będziemy mieć w Innsbrucku przeciwko sobie nie tylko silnego rywala, ale też kibiców, jest dla nas normalna. To jest mecz pełen podtekstów, pikanterii.

Reklama

Bartosz Jurecki mówił ostatnio, że ta porażka z Niemcami wciąż was boli.
Oczywiście, że tak. Niedawno obejrzeliśmy sobie z chłopakami ten mecz. Po to by go jeszcze raz przeżyć, by przypomnieć sobie ten ból. Ale z drugiej strony jesteśmy optymistami, wiemy, na co nas stać, choć życie często nas koryguje. Przed tym meczem wykonaliśmy na treningach sporo pracy, wciąż monitorujemy też, w jakiej formie są rywale, kto zagra, a kto nie. Kto jest w stu procentach w formie, a kto ma jakieś problemy. Najważniejsze będzie dla nas dobre wejście w turniej. Wygrana z Niemcami bardzo nas zmobilizuje, jeśli jednak się nie uda, to będziemy musieli wszystko rzucić na szalę w kolejnym meczu ze Szwedami. Moim zdaniem nawet trudniejszym przeciwnikiem. Szwedzi grają w Austrii na pełnym luzie, bo dla nich najważniejszą imprezą będą mistrzostwa świata, które organizują u siebie. My niestety takiego komfortu nie mamy i musimy szans szukać gdzie indziej.

Jeśli awansujecie, to w drugiej fazie mistrzostw najprawdopodobniej będą na was czekali Francuzi.
Jeśli wyjdziemy z grupy, a chcemy to zrobić z jak najlepszym bilansem punktowym, to dopiero zaczniemy się martwić o Francuzów. Podobnie nie zaprzątamy sobie teraz głowy Słowenią, bo to będzie nasz ostatni mecz i do tego momentu życie samo napisze scenariusz, bez względu na to, co my zakładaliśmy, jak i to, czego byśmy sobie życzyli.

Do kadry wrócił Mariusz Jurasik. Jak go pan namówił do zmiany zdania?
Gdy powiedział mi przed rokiem, że chce rezygnować, poradziłem mu, żeby się wstrzymał. A tak w ogóle gdyby już miało do tego dojść, to chcielibyśmy go pożegnać w jakiś szczególny sposób. Ale patrząc z perspektywy własnej kariery, i swojego wieku, wiem, że Mariusz ma przed sobą jeszcze dużo czasu. A o powrocie rozmawialiśmy już od dawna, jesienią zapadła decyzja, że wraca do kadry. Mariusz jest już starszym zawodnikiem, ale wiemy, na co tego strażaka stać. Musieliśmy jednak uszanować jego decyzję, a przede wszystkim zdanie jego rodziny. Ale myślę, że w ostatnich miesiącach było jasne, że on wróci. Teraz czekamy jeszcze na Grzegorza Tkaczyka.

Reklama

To już piąte mistrzostwa Europy z udziałem polskiej reprezentacji. Najlepszy jak dotąd wynik to 7. miejsce wywalczone przed dwoma laty. Czy w tym roku ziści się marzenie o medalu?
To wcale nie jest takie proste... Doskonale zdajemy sobie sprawę, że z każdym na tych mistrzostwach możemy wygrać, ale także, że i z każdym możemy przegrać. Jesteśmy jednak sportowcami i rzucanie sobie wyzwań nas napędza. Nie jest to rzucanie się na rywala jak z szabelką na czołgi, bo to by było zbyt głupie z naszej strony. Z pełną świadomością naszej wartości stawiamy sobie wysokie cele. Chciałbym, żeby te spotkania, które będziemy rozgrywać, zakończyły się dla nas z pozytywnym skutkiem. Choć sądzę, że o zwycięstwach zdecyduje bramka albo dwie.

*Bogdan Wenta trener reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Najwybitniejszy szczypiornista w historii naszego kraju. Grał m.in. w Barcelonie