"Stopień zagrożenia jest niewielki, ale mamy przygotowany plan B. Jesteśmy w każdej chwili gotowi na interwencję" - zapewnił na łamach "Vancouver Sun" szef olimpijskiej służby bezpieczeństwa Bud Mercer. Dodał, że bardziej prawdopodobne jest włamanie do samochodu jakiegoś narkomana niż wybuch bomby, ale "lepiej dmuchać na zimne".

Reklama

Rząd na ochronę sportowców, kibiców, dziennikarzy oraz organizatorów wydał 900 milionów kanadyjskich dolarów. Mimo że ma się wrażenie, iż policjantów i ochroniarzy jest więcej niż samych przyjezdnych, kontroli zbyt dużo nie ma. Akredytowane osoby, dzięki specjalnemu kodowi kreskowemu, przechodzą przez wszystkie dostępne dla nich strefy bez dodatkowych prześwietleń.

"To największa operacja bezpieczeństwa w historii naszego kraju - ocenił szef policji w Vancouver Steve Sweeney. - Najważniejsze, by zapobiegać, a nie martwić się, gdy coś się już stanie".

Policji pomagać ma 900 dodatkowych kamer zainstalowanych w okolicach aren olimpijskich oraz sto wokół stref kibiców. Najważniejsze obiekty zostały jeszcze dodatkowo odgrodzone barierkami.

Legalne protesty i manifestacje mają prawo się odbyć, ale tylko w ściśle do tego wyznaczonych miejscach. W mieście zorganizowano nawet strefy "Free-Speech", gdzie każdy będzie mógł otwarcie wyrazić aprobatę lub sprzeciw w stosunku do igrzysk.

Reklama

Olimpiada rozpocznie się 12 lutego. Jeszcze przed zapaleniem znicza odbędą się kwalifikacje w skokach narciarskich do konkursu na normalnym obiekcie.