Jak dowiedział się "Fakt", odizolowany od świata zewnętrznego pomocnik Legii z dnia na dzień robi widoczne postępy w walce z nałogiem. Nie ma dostępu do komputera, nie może słuchać muzyki, a tylko raz w tygodniu może skontaktować się z trenerem Janem Urbanem i najbliższą rodziną.
"Prowadzący terapię Grosickiego lekarze są pod wrażeniem. Bali się, że ucieknie z ośrodka w kilka dni po przyjeździe, a okazało się, że on naprawdę chce się leczyć! Chodzi na każde zajęcia, szczerze rozmawia z terapeutami, a co sobotę opowiada o swojej terapii rodzicom i trenerowi" - mówi osoba blisko związana z Legią. "Jeśli <Groszek> rzeczywiście wróci z leczenia odmieniony, działacze z Łazienkowskiej dadzą mu w rundzie wiosennej jeszcze jedną szansę. Przecież każdy w życiu może się pogubić" - dodaje nasz informator.
Codziennie po obiedzie legionista przebiera się w dres i biega dookoła ośrodka. Na Mazury zabrał też ze sobą piłkę, więc w czasie wolnym często ćwiczy żonglerkę i różne techniczne sztuczki. "Dzień Kamila zaczyna się wcześnie rano. Musi po sobie sprzątać, o wyznaczonej godzinie kłaść się do łóżka i budzić. To dla niego bardzo dobre, na pewno czegoś się nauczy" - nie ma wątpliwości szkoleniowiec Legii.
Jeszcze przed świętami Grosicki opuści ośrodek w Starych Juchach i pojedzie do rodzinnego Szczecina. Prawdziwa próba charakteru czeka go jednak dopiero po powrocie do stolicy. Tutaj szczególnie ciężko będzie oprzeć się pokusom. "To najważniejsza chwila w moim życiu. Jadę na wielką wojnę z samym sobą" - mówił młodzieżowy reprezentant Polski w dniu wyjazdu na odwyk. Wygląda na to, że jest coraz bliżej powrotu do normalnego życia.