Uśmiechy na twarzy wszystkich wokół sprawiają, że wszelkie problemy wydają się znikać. "To będą najpiękniejsze igrzyska w historii" - zapewniają na każdym kroku gospodarze i robią, co mogą, by wszyscy byli przekonani, że mają rację. Trzy dni przed uroczystością otwarcia widać jednak wyraźnie, że mają jeszcze sporo do poprawy.

Reklama

Nie chodzi o obiekty olimpijskie - te od pierwszej chwili wręcz oszałamiają. Oświetlone „Ptasie gniazdo”, czyli największy stadion i największa duma organizatorów, wygląda wspaniale w swoim czerwonym kolorze. Widziana z zewnątrz, oświetlona na niebiesko pływalnia olimpijska - zachwyca. Widać, że nie ma tu żadnego przypadku, że nic nie robiono w ostatniej chwili. Wszystko jest gotowe od dawna. Wszystko, poza ludźmi, z których wielu stwarza wrażenie, jakby właśnie przeszli do nowej, zupełnie sobie nieznanej rzeczywistości. Owszem, kłopoty komunikacyjne starają się pokryć życzliwością, ale to nie zawsze wystarcza. Udowodnił to już na samym początku naszego pobytu w Pekinie kierowca autobusu, który zgubił drogę i musiał zawracać, choć przecież trudno o lepszy punkt orientacyjny niż Stadion Narodowy. A to właśnie obok niego znajduje się wejście do wioski dziennikarskiej - czytamy w DZIENNIKU.

Już na lotnisku widać setki wolontariuszy. Są wszędzie, a przybyszów wręcz wyrywają sobie z rąk, tak bardzo chcą okazać się pomocni. To dopiero początek ich pracy, więc na twarzach widać bardzo dużo entuzjazmu. Dwie Chinki witają nas z szerokimi uśmiechami. "Na imię mam Zhiang Fu, ale możecie mówić na mnie Frida" - śmieje się pomagająca nam dziewczyna. Bardzo dobrze mówi po angielsku, co nie jest niestety powszechne. W newralgicznych punktach igrzysk ustawiono wprawdzie osoby porozumiewające się w językach innych od chińskiego, ale większość wolontariuszy ma poważne braki. Sytuacja, w której jeden wolontariusz wyjaśnia na migi drogę, a po chwili kolejny wskazuje zupełnie inny kierunek, powtarza się dość często.

Wokół „Ptasiego gniazda” nie czuć jeszcze atmosfery igrzysk, ale łatwo wyczuwalne jest oczekiwanie na rozpoczęcie czegoś wielkiego. Na obszarze kilkunastu kilometrów kwadratowych przebywają tylko osoby, mające olimpijskie akredytacje, inni są stanowczo zawracani sprzed bram. Dopiero za nimi widać, że Pekin, zwłaszcza tak rozgrzany jak wczoraj, niemal kipi. Kontrast między spokojem wokół olimpijskich obiektów, a ogromnym tempem, w jakim przemieszczają się Chińczycy w centrum powoduje wręcz szok. Potrzeba trochę czasu, by oswoić się z pędzącymi i trąbiącymi samochodami, dużym ruchem rowerowym, tłokiem na ulicach.

Reklama

W Pekinie miało nie być już smogu, ale z tym organizatorzy na razie nie dali sobie rady. Kawałek błękitnego nieba widać było tylko po godz. 18, wcześniej miało się wrażenie, że porusza się po mocno nagrzanej, wilgotnej saunie, w której na dodatek widoczność nie jest rewelacyjna. "Z upałem sobie nie poradzimy, ale inne problemy rozwiążemy" - stwierdziła z uśmiechem pani akredytująca mnie na igrzyska.

Do oficjalnego rozpoczęcia igrzysk pozostało jeszcze kilkadziesiąt godzin, ale już dziś o godz. 11 czasu polskiego rozpoczną się pierwsze spotkania turnieju piłki nożnej kobiet.