Tak jak osiem lat temu w Sydney Szymek zdobył srebro. Wtedy szybko zdjął je z szyi, bo był mocniejszy od wszystkich rywali, a przegrał z kontuzją. Teraz było inaczej. Szymon dalej ma olbrzymi talent i gigantyczną wręcz motywację, ale jego karierę zahamowały kontuzje. Ostatnie tygodnie Polak mało trenował, zajmując się głównie rehabilitacją lewego kolana. "Sportowca zawsze boli, szczególnie ciężarowca. Nie będę szukał usprawiedliwień, tylko walczył" - przekonywał kilka tygodni temu.
I walczył. Ostatecznie przegrał tylko z Ilią Ilinem, 20-letnim Kazachem. Ilin zaliczył w dwuboju 406, a Szymon 403 kg. Niewiele jednak zabrakło, by Polak dźwignął w ostatniej próbie 228 kg i cieszył się ze złotego medalu. "To 228 kg też było do wzięcia, ale sztangę zarzuciłem na pięty i trochę mnie zaćmiło. Jak zaczynałem wstawać to czułem, że jestem coraz słabszy i słabszy" - przyznał później Szymon. Inna sprawa, że sędziowie chyba nie do końca słusznie zaliczyli Kazachowi rwanie na 180 kg, bo Ilin biegał po pomoście na ugiętych nogach.
"Wszyscy na niego liczą. Aż się tego trochę boję, bo na trybunach siądzie pół wioski olimpijskiej" - mówił trener Smalcerz. I rzeczywiście, był Bogdan Wenta z bramkarzami Szmalem i Wicharym. Była Otylia Jędrzejczak z Kasią Baranowską, tłum działaczy PKOl. Ale Szymon od pierwszego podejścia wyglądał bardzo dobrze.
"Przyszedłem i zobaczyłem, że Rosjanin Akaje w w grupie B dźwignął 402 kg. Troszkę się wystraszyłem. Łudziłem się, że medal da wynik pięć kilogramów mniejszy. Ale cóż, przynajmniej wiedziałem ile muszę dźwigać" - mówił Szymon polskim dziennikarzom. Uśmiechał się, jednak znając go, mimo tych wszystkich problemów liczył na złoto.
"Dzisiaj Ilin był bardzo mocny, choć do ogrania" - przyznał Polak i zaraz dodał: "Z drugiej strony spodziewałem się, że będzie jeszcze mocniejszy. Rwałem 165 i podrzucałem 210 kg. Pięć tygodni tygodni trenowałem, sześć tygodni temu byłem na zerowym poziomie. Zastanawiałem się czy w ogóle tu przyjadę, także wynik, który tu uzyskałem jest dla mnie bardzo dobry".
.