Nadal nie wiemy, dlaczego zmarła Kamila Skolimowska. Opóźnienie w otrzymaniu wyniku sekcji zwłok spowodowane jest zawiłymi procedurami. Mogą one być przekazane konsulowi dopiero po decyzji miejscowego sądu, co ma nastąpić w piątek.
>>>Skolimowska była bez opieki lekarza
Ciało mistrzyni olimpijskiej w rzucie młotem, która zmarła w środę w Portugalii, gdzie przebywała na zgrupowaniu kadry, zostanie przetransportowane do Warszawy. Początkowo brana była pod uwagę kremacja zwłok w Portugalii, dokąd w piątek miała się udać rodzina Skolimowskiej. Ostatecznie jednak bliscy lekkoatletki zrezygnowali z wyjazdu.
Rzeczniczka prasowa Ministerstwa Sportu i Turystyki Małgorzata Pełechaty potwierdziła, że resort wspólnie z Polskim Komitetem Olimpijskim wzięły na siebie nie tylko koszty podróży rodziny, ale również i kremacji. Jednak jest mało prawdopodobne, by miała ona miejsce w Portugalii.
Według niepotwierdzonych jeszcze informacji Kamila Skolimowska spocznie na Cmentarzu Powązkowskim, gdzie pochowani są m.in. zmarli tragicznie w 1998 roku mistrzowie olimpijscy - w pchnięciu kulą Władysław Komar i w skoku o tyczce Tadeusz Ślusarski. Pogrzeb odbędzie się prawdopodobnie w czwartek (26 lutego).
"Prawdopodobnie zabił ją zator tętnicy płucnej"
Według Marka Proroka, lekarza polskich lekkoatletów Skolimowska po raz pierwszy miała zasłabnąć w grudniu, gdy była na wakacjach w Egipcie. W tym samym mniej więcej czasie lekarze wykryli u niej krwiaka w płucu. "Kamila przeszła badania m.in. w szpitalu wojskowym przy ul. Szaserów w Warszawie. Podobno był to niewielki uraz, który sam miał się wchłonąć" - mówi Prorok zapewniając, że o wszystkim dowiedział się dopiero po śmierci zawodniczki.
"Nie znam dokładnych przyczyn śmierci, ale moim zdaniem prawdopodobnie zabił ją zator tętnicy płucnej. Kamila mogła mieć zakrzep w obrębie splotów dolnych łydki, bo skarżyła się na ból w tych okolicach. Taki zakrzep mógł się oderwać i powędrować aż do płuca, gdzie stworzył się zator. Ryzyko zgonu jest wtedy bardzo duże, bo zamyka się jedno z naczyń płucnych" - mówi DZIENNIKOWI prof. habilitowany, doktor Artur Mamcarz z zespołu kardiologicznego Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej.
Marek Prorok, który od 25 lat jest głównym lekarzem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, przypomina, że Skolimowska miała różne dolegliwości, ale były one typowe w medycynie sportowej, związane z obciążeniami treningowymi, w żadnym przypadku niezagrażające życiu.
"Miała na przykład problemy z kolanami, a po igrzyskach w Pekinie odczuwała bóle przedniej ściany brzucha, co związane było z przepukliną. Po zabiegu bóle ustąpiły. W październiku i listopadzie cała kadra przeszła obowiązkowe badania, a Kamila jeszcze dodatkowe na początku stycznia w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej w Warszawie" - poinformował lekarz PZLA.
Jak podkreślił, członkowie kadry mają obowiązkowe badania trzy razy w roku w pełnym zakresie. "Skolimowska może bardziej niż inni sportowcy dbała o swoje zdrowie, robiła dodatkowe badania od tych obligatoryjnych, jak miała wątpliwości. Nigdy żaden lekarz nie stwierdził, że ma jakąś chorobę, która uniemożliwiałaby jej uprawianie sportu, nie było też najmniejszych podejrzeń. Wiadomość o jej śmierci spadła jak grom z jasnego nieba".
"To na pewno nie przez doping"
Marek Prorok nadmienił, że natknął się już na sugestie, które pojawiają się czasami w takich okolicznościach, iż przyczyną zgonu może być niedozwolone wspomaganie.
"W przypadku Kamili nie ma o tym mowy. Ona była gorącą zwolenniczką czystej rywalizacji i daleka od przyjęcia czegokolwiek, co wzbudzało najmniejsze podejrzenia. Poza tym lekkoatleci, a zwłaszcza ci z konkurencji rzutowych, są przepuszczani przez drobne sito, mają bardzo częste kontrole antydopingowe. Niewielkie są też możliwości zatuszowania tak zwanego koksu środkami maskującymi. Skolimowska przeszła w karierze setki takich badań i zawsze była czysta" - zaznaczył lekarz PZLA.