>>>Agnieszka Radwańska już w ćwierćfinale

Ula Radwańska, mimo że przegrała w IV rundzie sprawiła ogromną niespodziankę. Jest pan zaskoczony?

Reklama

Tak naprawdę nie. Powinniśmy się już przyzwyczajać do tego, że coraz częściej będziemy oglądać obydwie siostry w decydującej fazie ważnych turniejów. Tak jak zresztą przewidywaliśmy i jak sobie tego życzyliśmy. Gra Uli w tym meczu zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. To młoda dziewczyna, która wolniej dojrzewa do wielkiego tenisa. Na razie nie jest jeszcze w pełni gotowa do gry w takich turniejach. Wczoraj przegrała, bo Wozniacki jest bardziej doświadczona. Ale jestem przekonany, że za rok, dwa Radwańska wyprzedzi Caroline w rankingu.

Czy Ula jest w stanie dorównać Agnieszce?

Zawsze podkreślałem to, że Agnieszka jest wyjątkowym talentem w skali światowej. Ma bogatą technikę, świetnie porusza się po korcie, posiada też walory psychiczne. Potrafi udowodnić, że tenis to gra, w której nie wygrywa się tylko siłą. Ula jest bardziej porównywalna z innymi tenisistkami, ale też gra nieszablonowo. Podobnie było kiedyś z siostrami Williams. Starsza Venus była bardziej uzdolniona, grała w sposób niezwykle naturalny, podczas gdy młodsza Serena zawsze trochę szarpała, grała mniej płynnie. Mimo to dogoniła, a pod niektórymi względami nawet przegoniła starszą siostrę. Czy Ula, która jest wyższa od swojej siostry, gra nieco bardziej atletycznie, zajdzie tak daleko jak Agnieszka? Życzę jej tego. Z jej zadziornym charakterem i wielką ambicją liczę, że już niedługo przebije się do czołowej dwudziestki, a może nawet dziesiątki światowego rankingu.

Reklama

Jak pan ocenia postawę Agnieszki w Indian Wells?

Bardzo się cieszę, że się przełamała. Wcześniej w tym sezonie przytrafiło jej się kilka porażek, które różnie można było tłumaczyć, m.in. kłopotami zdrowotnymi. Na pewno jednak nie grała jak dziesiąta tenisistka świata. Turniej w Indian Wells może stanowić dla niej punkt zwrotny. Na to liczę i w to wierzę.

Reklama

Urszula w rankingu wędruje do góry, natomiast w przeciwnym kierunku przemieszcza się Marta Domachowska. Dlaczego?

Lubię Martę i zawsze podkreślam, że jej wielkim atutem jest naturalne, silne uderzenie z obu stron. Brakuje jej natomiast ruchliwości i sprytu taktycznego, które to cechy posiada Agnieszka. Przypomnę, że Marta odniosła już kiedyś duży sukces, awansując aż na 37. miejscu w światowym rankingu. Byłoby wspaniale, gdyby udało się jej jeszcze tam powrócić.

Czy turniej w Indian Wells czymś pana zaskoczył?

Przede wszystkim, pod nieobecność sióstr Williams, które bojkotują tę imprezę, pokazuje słabość kobiecego tenisa. Rosjanki są bardzo kapryśne (porażki Dementiewej i Kuzniecowej), Serbki grają nierówno (odpadła Jankovic). Zawiodły też Mauresmo i Dokic, które niedawno powróciły do gry po dłuższej przerwie. To wszystko dowodzi, że poza siostrami Williams w kobiecym tenisie brakuje obecnie prawdziwych gwiazd. Ale to dobrze dla naszych tenisistek i dla innych Polek, na przykład reprezentującej Danię Caroline Wozniacki. Dzięki temu, że turnieje tenisowe coraz bardziej przypominają golfowe, są w równym stopniu wyrównane, a przez to nieprzewidywalne, nasze dziewczęta mają większe szanse na to, by poprawić swoją pozycję w rankingach i szybciej przebić się do czołówki.

Kto więc wygra w Kalifornii?

Tenis kobiecy jest bardzo otwarty. U dziewcząt dużą rolę odgrywają sprawy mentalne. Często mamy do czynienia z kryzysami i powrotami. Wiele meczów rozstrzyga się w głowie tenisistek, wyniki są zależne od nastroju, a wpływ na nie mają również sprawy pozasportowe. To żadna sztuka przewidywać, że wygrają najwyżej rozstawieni. Dlatego w Australii stawiałem na Agnieszkę i Azarenkę. Teraz dodam do tego grona również Rosjankę Pawluczenkową. Liczę na młodą falę kobiecego tenisa.