"Naprawdę zastanawiamy się nad tym, jak zrobić z PZPN efektywnie i transparentnie działające przedsiębiorstwo. Myślimy o uzyskaniu certyfikatu ISO i wdrożeniu Systemu Przeciwdziałania Zagrożeniom Korupcyjnym (SPZK)" – zdradził DZIENNIKOWI prezes PZPN Michał Listkiewicz. "Takie rozwiązania wprowadziły już federacje angielska i niemiecka. Wiem, że trochę późno się z tym obudziliśmy, ale niestety nie mamy skutecznego działu PR" - dodał.

Reklama

Jak udało nam się dowiedzieć, plan wdrożenia SPZK oraz postulat uzyskania certyfikatu ISO, będzie częścią pakietu propozycji reform, jakie Listkiewicz zgłosi podczas niedzielnego walnego zjazdu PZPN. " <Pakiet Listkiewicza> będzie odpowiedzią na pernamentną krytykę związku. Mam nadzieję, że uda nam się go przegłosować" - mówi prezes PZPN.

Gdyby działaczom się udało, PZPN rzeczywiście miałby szansę stać się lepszy. No, może nie od razu dobry, ale przynajmniej działałby trochę bardziej profesjonalnie. Certyfikat ISO to na Zachodzie standard. Posiada go większość dużych związków sportowych. I nie narzekają. Bo jak w meczu Manchesteru z Arsenalem sędzia popełni kardynalny błąd, to nikt nie robi afery, że federacja angielska nie daje sobie rady z korupcją.

"Myślę, że gdyby działacze PZPN się postarali, to bez problemu uzyskaliby taki certyfikat" - mówi DZIENNIKOWI Jerzy Kowalczyk, wykładowca Wydziału Nauk Ekonomicznych UW i specjalista od wdrażania systemów antykorupcyjnych. "Naprawdę warto. Korzystają z tego szpitale, urzędy i firmy prywatne. Dzwonił do mnie nawet Jurek Owsiak. Pytał się co musi zrobić, aby otrzymać certyfikat, bo się wkurza, gdy go ciągle pytają, co robi z pieniędzmi. Teraz dadzą mu spokój" - opowiada.

ISO to pewna norma zarządzania organizacją, która określa m.in. jak powinien wyglądać nadzór nad dokumentami i pomiar zadowolenia klienta. Czyli gdyby PZPN posiadał certyfikat ISO, Eugeniusz K. nie mógłby narazić związku na straty finansowe, bo z założenia nadzór nad dokumentami mogłyby pełnić tylko osoby kompetentne. PZPN musiałby także brać pod uwagę nastroje społeczne. To znaczy, że po usłyszeniu hasła „J… PZPN” związek musiałby zrobić coś, aby kibice zmienili swoje zdanie i to bez pomocy sądu.

"Związkowi z całego serca polecam też System Przeciwdziałania Zagrożeniom Korupcyjnym. To nie będzie tak, że po jego wdrożeniu nagle stanie się jasność, ale przynajmniej usuniemy działaczom z pola widzenia niektóre pokusy korupcyjne" - uważa Kowalczyk. "Jak to działa? Mówiąc ogólnie system tworzy pewne procedury działania, które eliminują uznaniowość i jednoosobowe podejmowanie decyzji. Opracowuje się specjalne kryteria doboru sędziów, angażuje się audytorów. Uruchamia się całą machinerię, która w ciągu pięciu miesięcy może odmienić wizerunek PZPN" - kontynuuje.

Wdrożenie systemu oraz przeprowadzenie zmian i szkoleń, aby uzyskać certyfikat ISO, to koszt rzędu 50 tys. złotych. Grosze, jak na możliwości PZPN, a korzyści w obecnej sytuacji związku ogromne. Warunek jest jeden - dobra wola.

Reklama

"Szkolenie zaczęłoby się od centrali PZPN, ale każdy, nawet szeregowy działacz, musi być chociaż w małym stopniu w to zaangażowany" - mówi Kowalczyk. "Cudów nie ma. Pewne rzeczy trzeba robić i osiągać samemu. Nie może być tak, że się kogoś do czegoś zmusza. Tego trzeba chcieć" - dodaje.

Statystycznie rzecz biorąc wiadomo dlaczego PZPN tak naprawdę nie chce walczyć z korupcją. W jednym z badań na dużej liczbie przedsiębiorstw aż 80 proc. ankietowanych stwierdziło, że działania korupcyjne poprawiają pozycję rynkową firmy. Łatwiej na przykład zdobyć fundusze w sposób nielegalny, niż legalny.

"To może być tak jak z pewną spółką, właścicielem centrum handlowego, która niedawno się do mnie zgłosiła" - twierdzi Kowalczyk. "Uzyskała certyfikat ISO, więc zasugerowałem, że teraz należałoby wprowadzić system antykorupcyjny. Odpowiedzieli, że nie są tym zainteresowani, bo straciliby klientów" - opowiada.

My wierzymy jednak, że PZPN chce się zreformować. Boimy się tylko, że reforma może potrwać ewentualnie dziś, jutro i w niedzielne popołudnie, bo w niedzielę Listkiewicz ogłosi, że chce nie tylko wdrożyć nowy system, ale i zakaże jakiejkolwiek abolicji dla klubów. Powie, że zamierza stworzyć stonę internetową dotyczącą korupcji oraz wprowadzić do PZPN prokuratora. Musi bowiem zacząć przynajmniej obiecywać zmiany, bo wrogów, i to wpływowych, dookoła coraz więcej. "To, że w zarządzie PZPN działają ludzie z prokuratorskimi zarzutami, jest bulwersujące. Umywanie rąk i twierdzenie, że tu nikt nic nie wiedział o niczym, źle świadczy o działaczach" - mówi minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. "Jeżeli nie wiedzieli to fatalnie, a jeśli wiedzieli i przymykali na to oczy, to jeszcze gorzej" - dodaje.

Ćwiąkalski podziela zdanie ministra Mirosława Drzewieckiego, że zarząd PZPN powinien podać się do dymisji. Dla Wydziału Dyscypliny, który wczoraj strajkował, zarząd PZPN jest organizacją działającą bezprawnie. Czy zarząd poda się więc do dymsiji? A dlaczego miałby się podać? Przecież ma tyle wielkich planów do zrealizowania, tyle obiecujących reform do przeprowadzenia…