Idąc na konferencję po meczu półfinałowym, powtarzał pan po serbsku trzy słowa, które nie należały raczej do zbyt kulturalnych.
A co, po polsku brzmią podobnie? Nie ukrywam, że byłem wściekły. Przegraliśmy trzeciego seta z Brazylią, choć mogliśmy go wygrać. Kilka naszych błędów i jeden sędziego pozbawiły nas szans. Gdy podszedłem do arbitra i powiedziałem, że na telebimie było widać, jak piłka po naszym serwisie wpada w boisko, odpowiedział, że też to widział, ale że wcześniej podjął inną decyzję i nie będzie jej zmieniał.
Myśli pan, że w takich turniejach sędziowie powinni mieć możliwość korzystania z zapisu wideo?
Gdy w hali jest telebim, to czemu nie? Bo co dla nas zmienia fakt, że sędzia przeprosił nas po meczu półfinałowym, skoro to Brazylia, a nie my, awansowała do finału? Ta decyzja mogła mieć wpływ na to, że w czwartym secie coś stało się z naszymi głowami, a one są często ważniejsze niż umiejętności. Sami się poddaliśmy, a Brazylia bezlitośnie to wykorzystała. Strasznie żal tego półfinału.
Tym bardziej że waszym celem było mistrzostwo świata. Jedyny brakujący złoty medal w kolekcji.
Brązowy też ma swoją wartość i też znalazłoby się dla niego miejsce w gablotce z medalami. Na pewno jednak nie w tym samym, honorowym miejscu, na którym zawiesiłbym ten upragniony złoty z mistrzostw świata.
Cztery lata wcześniej w Argentynie też przegraliście w półfinale z Brazylią. To dla was najtrudniejszy rywal?
Nie tylko dla nas, dla każdego. Mają dwunastu zawodników, wszystkich znakomitych. Gdy wchodzi rezerwowy, nie widać różnicy. To po prostu wielka drużyna. W Argentynie mieliśmy więcej szans niż tutaj w Tokio. W pierwszym secie było 18:13 dla nas, a przegraliśmy 25:27. Drugiego wygraliśmy, kolejne dwa straciliśmy po walce na przewagi. Tutaj podjęliśmy walkę tylko w drugiej partii i w trzeciej, tak pechowo straconej.
Nie żal panu teraz ostatniego grupowego spotkania przeciwko Polsce? Przegrana skazała was na mecz z Brazylią już w półfinale.
Jeśli chcesz zdobyć mistrzostwo świata, musisz wygrywać z każdym. Jeśli zaczynasz kombinować i zastanawiać się, jak uniknąć meczu z jednym lub drugim przeciwnikiem, to znaczy, że nie jesteś przygotowany do gry w takim turnieju jak mundial. Polacy okazali się od nas lepsi w grupie. Pokonali nas 3:0 i dlatego musieliśmy walczyć z Brazylią już w półfinale. Nie ma sensu zastanawiać się teraz, co by było gdyby. To nie w naszym stylu.
Mecz o trzecie miejsce był ostatnim meczem legendarnej serbskiej drużyny w takim składzie?
Paru z nas na pewno kończy reprezentacyjną karierę, sam muszę poważnie zastanowić się, co dalej. Zmienią się zresztą nie tylko ludzie, już zmieniła się mapa polityczna. Czarnogóra oddzieliła się od Serbii, dlatego ten mecz był na pewno ostatnim pod taką nazwą. Trzeba się teraz dobrze zastanowić, kto ma grać w nowej kadrze.
I kto ma być jej trenerem? Powszechna jest opinia, że Igor Kolaković za bardzo sobie nie radzi, a reprezentacją Serbii rządzą bracia Grbiciowie. Mówi się, że brakło wam charyzmatycznego szkoleniowca.
To trudne pytanie. Raul Lozano i Bernardo Rezende z pewnością są wybitnymi fachowcami, cieszącymi się dużym szacunkiem u zawodników, wiedzącymi o siatkówce wszystko. Igorowi nie brakuje osobowości, a raczej doświadczenia. Przejął kadrę w trudnym momencie, starał się nam pomóc. A ja z bratem starałem się pomóc jemu. Nie było tak, że rządziliśmy z Vlado w zespole. Wspieraliśmy po prostu Igora ze wszystkich sił. Na pewno nie jest tak, że Grbiciowie nie potrzebują trenera. Potrzebują go tak samo, jak każdy zawodnik świata.
Jest pan zaskoczony tym, jak dobrze grała w tych mistrzostwach Polska?
Powiem szczerze, że zaskoczony, ale jeszcze bardziej zadowolony. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jestem w pewnym sensie waszym fanem. Macie fenomenalną widownię, której nawet nie dałoby się porównać z tą japońską. W Polsce jest wszystko, czego potrzeba dla rozwoju siatkówki. W dyscyplinę zainwestowano dużo pieniędzy, stworzono świetne warunki dla reprezentacji. Teraz zbieracie tego zasłużone owoce.
Jak ważne okazało się zatrudnienie Raula Lozano?
Wykonał niesamowitą pracę. Świetnie zorganizował drużynę na boisku i wszystko wokół zespołu poza boiskiem. Włożył w tę robotę wiele wysiłku, ale także entuzjazmu. Jest na pewno ważną postacią, a kto wie, czy nie najważniejszą. Od trenera zależy na boisku bardzo wiele. Jest jak dyrygent orkiestry. Nadaje grze ton, przekazuje swój zapał i zaangażowanie, a kiedy trzeba, uspokaja zawodników, wycisza. Mając świetnego trenera, można osiągnąć wszystko. Polska ma Lozano i dlatego osiągnęła lepszy wynik od Serbii.
Serbii i Czarnogóry, bo jeszcze graliście wspólnie. Interesuje się pan polityką?
Staram się trzymać od niej jak najdalej. Przeżyłem sporo dramatycznych momentów w historii mojego kraju, grałem pod różnymi jego nazwami, ale nie przywiązywałem do tego wagi. Reprezentowałem swoją ojczyznę i swoich rodaków, to wszystko. Czarnogórcami są w naszej ekipie trener Kolaković i Goran Vujević, ale nie ma to żadnego znaczenia. Gramy pod jedną flagą.
Wracając jeszcze do reprezentacji Polski – co najbardziej zmienił Lozano w zespole, z którym tyle razy wygrywaliście?
Dał zawodnikom wiele pewności siebie. Zawsze mieliście dobrych siatkarzy, dlatego nie zaskoczyło mnie to, jak grają, bo od lat uważałem, że mają bardzo wysokie umiejętności. Zmieniła się jednak głowa, a ona jest w siatkówce najważniejsza, ona decyduje w trudnych momentach. Trzeba być naprawdę przekonanym o własnej sile i być bardzo pewnym siebie, by pokonać Rosję, przegrywając 0:2. Widziałem ten mecz. Polacy zagrali świetnie w ostatnich trzech partiach, cały czas kontrolowali grę. Z nami też spisali się bez zarzutu. Rok temu w Belgradzie przegrali z nami wygrany mecz Ligi Światowej, nie wytrzymali psychicznie. Teraz każdą piłkę, nawet najważniejszą, rozgrywają z takim spokojem, jakby było 0:0 w pierwszym secie. Dlatego wygrali tyle końcówek setów.
Sporo pan wie o polskiej drużynie.
Przecież niedawno z wami graliśmy, spotykamy się też regularnie w meczach Ligi Światowej. Patrzę też z podziwem i sympatią na całą otoczkę wokół kadry w Polsce. A tu jeszcze dodatkowo z ciekawością słuchałem historii Michała Winiarskiego. Wiem, że po meczu z Rosją urodził mu się syn, co porusza mnie w podwójny sposób, bo na styczeń wyznaczono termin porodu mojej żony. Jestem jakieś 10 lat starszy od Winiarskiego, ale to będzie nasze pierwsze dziecko, jestem więc bardzo poruszony. Też będę miał syna, zaraz po mistrzostwach wybierzemy mu z żoną imię. Na pewno nie będzie ono jednak brzmiało Tokio. Tego turnieju nie będę wspominał tak dobrze, jak Polacy.
"Jeśli chcesz zdobyć mistrzostwo świata, musisz wygrywać z każdym. Jeśli zaczynasz zastanawiać się, jak uniknąć meczu z danym przeciwnikiem, to znaczy, że nie jesteś przygotowany do gry w takim turnieju" - mówi DZIENNIKOWI Nikola Grbić. Jeden z najlepszych rozgrywających w historii siatkówki wyjawia swoją receptę na sukces.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama