Murray ponownie rozbudził odwieczne nadzieje brytyjskich kibiców tenisa na pierwszy triumf ich zawodnika w Wielkim Szlemie od 75 lat. Jako ostatni dokonał tego Fred Perry w 1936 roku, gdy po raz trzeci z rzędu wygrał Wimbledon. Nikomu z jego rodaków to się nie udało w ponad 270 następnych turniejach.

Reklama

Szkot powtórzył ubiegłoroczny wynik, pokonując w piątkowym finale Hiszpana Davida Ferrera (nr 7.) 4:6, 7:6 (7-2), 6:1, 7:6 (7-2). Natomiast dzień wcześniej Djokovic (3.) wyeliminował broniącego tytułu Szwajcara Rogera Federera (2.) 7:6 (7-3), 7:5, 6:4.

Murray niezbyt dobrze rozpoczął mecz z Ferrerem; w dziesiątym gemie nieoczekiwanie przegrał swój serwis i zarazem pierwszego seta. W drugim od razu wyszedł na 2:0, ale Hiszpan odrobił stratę; później doprowadził do tie-breaka. W nim jednak górę wzięła agresywna i ryzykowna gra Szkota, który odskoczył na 6-0, zanim oddał trzy punkty rywalowi.

Również dwie następne partie były wyrównane. O losach meczu zadecydował drugi tie-break, tym razem rozstrzygnięty przez Murraya wynikiem 7-2, po trzech godzinach i 46 minutach walki.

W zgodnej opinii fachowców i notowaniach bukmacherów w finale mieli się spotkać dwaj najlepsi obecnie zawodnicy w rankingu ATP World Tour - Hiszpan Rafael Nadal (nr 1.) i Szwajcar Roger Federer (2.). Tenisista z Majorki triumfował już raz w Australii w 2009 roku. Tym razem miał szansę skompletować niekalendarzowego Wielkiego Szlema, bowiem w ubiegłym roku wygrał kolejno Roland Garros, Wimbledon i US Open. Odpadł jednak w ćwierćfinale, w którym przegrał z kontuzją mięśnia uda i Federerem.

Mimo kłopotów z nogą Hiszpan walczył zacięcie o każdy punkt i starał się nie oddawać pola rodakowi. Nie był jednak w stanie prowadzić wyrównanej walki i przegrał w trzech setach. Podobnie Federer, choć zdrowy, sprawiał wrażenie nieobecnego. Chyba większym problemem od dobrze spisującego się Djokovica były kłopoty z utrzymaniem koncentracji, co odbiło się na precyzji uderzeń.



Reklama

Federer nie zdobędzie w Melbourne rekordowego 17. tytułu w Wielkim Szlemie, a piątego w Australian Open, który wygrywał w 2004 roku, w latach 2006-07 i w ubiegłym sezonie. W sumie można stwierdzić, że w jakimś stopniu spełniła się butna zapowiedź Djokovica sprzed trzech lat.

Na jednej z konferencji prasowych tenisista z Belgradu mówił o pokoleniowej zmianie i przerwaniu dominacji duetu Nadal-Federer w ATP Tour. W niedzielę stanie przed szansą powtórzenia sukcesu sprzed trzech lat, gdy odniósł pierwsze i jak dotychczas jedyne zwycięstwo w imprezie wielkoszlemowej.

Natomiast Murray, w swoim trzecim występie w finale jednego z czterech najważniejszych turniejów w sezonie, będzie walczył o pierwszy tytuł. Przed rokiem w Melbourne musiał uznać wyższość Federera, we wrześniu w US Open - Nadala. Teraz po drugiej stronie siatki stanie numer trzy na świecie, więc - przynajmniej teoretycznie - szanse Szkota wzrosły.

Obaj często razem trenują. Bilans ich dotychczasowych pojedynków jest korzystny dla Serba 4-3 (na twardych kortach jest 3-3), ale trzy ostatnie mecze rozstrzygnął na swoją korzyść Murray.