Sprawa dotyczy wydarzeń podczas mistrzostw Polski w snowboardzie 28 lutego w Jurgowie (Małopolskie). Jak poinformowała media Marczułajtis-Walczak, kiedy w walce o awans do ścisłego finału slalomu giganta równoległego upadła pod koniec trasy, usłyszała od trenera kadry Pawła Dawidka niecenzuralne słowa: "stara p... do domu". Później Dawidek miał powiedzieć do Andrzeja Walczaka: "ćwoku, do domu dzieci pilnować". Trener zaprzecza tym oskarżeniom.

Reklama

W pozwie zarówno związek, jak i prezes Marek Król powołują się na inne medialne wypowiedzi zawodniczki i jej męża, w których wskazywali oboje na możliwość fałszowania wyników podczas zawodów na korzyść córki prezesa i brak ręcznego pomiaru czasu; nieprawidłowości w sędziowaniu (przez osoby bez uprawnień - trójkę dzieci członka zarządu związku), niewłaściwe zabezpieczenie trasy i niezgłoszenie zawodów do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej.

Według PZS i jego prezesa, zarzuty te są bezpodstawne i nieuzasadnione oraz naruszają ich dobra osobiste. Domagają się od zawodniczki i jej męża Andrzeja Walczaka przeprosin i zapłaty zadośćuczynienia: za obrazę PZS solidarnie 165 tys. zł i 35 tys. zł na Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko"; za obrazę prezesa Marka Króla solidarnie 40 tys. zł oraz 10 tys. zł od Jagny Marczułajtis-Walczak na Fundację "Mimo wszystko". Łącznie żądania zadośćuczynienia wynoszą 250 tys. zł.

Związek i jego prezes domagają się także opublikowania przeprosin; zawodniczka ma osobno przeprosić związek i osobno jego prezesa; podobnie jej mąż. Obszerne przeprosiny miałyby zostać wyemitowane w wieczornych programach TVN i TVN24, w Onecie, "Gazecie Krakowskiej", "Newsweeku" i "Tygodniku Podhalańskim". Mąż zawodniczki nie musiałby przepraszać w telewizji.

W pozwie władze i prezes podkreślają szkody, jakie ponieśli z powodu wypowiedzi pozwanych. Jako przykład wskazują oceny ze strony Ministerstwa Sportu i Turystyki, uznające sytuację w PZS za "patologiczną". Ich zdaniem, ugruntowanie złej opinii u sponsorów rodzi obawę utraty źródeł finansowania. Piszą także, że "zszarganie dobrego imienia powodów może stać się przyczyną unicestwienia PZS i objęcia dyscypliny sportowej, jaką jest snowboard, pieczą Polskiego Związku Narciarskiego, do czego usilnie dążą pozwani".



Jagna Marczułajtis-Walczak i Andrzej Walczak złożyli do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu pozew cywilny o ochronę dóbr osobistych, w którym oboje domagają się od Dawidka opublikowania w prasie przeprosin za zniesławienie. Ponadto chcą zasądzenia na rzecz zawodniczki 20 tys. zł, jej męża - 10 tys. zł oraz na rzecz Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą w Rabce-Zdroju 20 tys. zł.

Reklama

Ponadto zawodniczka złożyła prywatny akt oskarżenia przeciwko Dawidkowi do wydziału karnego Sądu Rejonowego w Zakopanem. 13 maja nie doszło do pojednania między stronami, proces karny w tej sprawie będzie się toczył. Olimpijka złożyła również zawiadomienie do prokuratury w Zakopanem o manipulację wynikami mistrzostw w Jurgowie. Jak poinformowała media, prokuratura wszczęła postępowanie w tej sprawie.

W przesłanym PAP w marcu komunikacie zarząd PZS poinformował o powołaniu niezależnej komisji, która ma wyjaśnić wydarzenia z 28 lutego. Końcowy raport komisji zostanie przekazany do organu nadzorczego i uzupełni wcześniej złożone ministrowi sportu i turystyki wyjaśnienia zarządu PZS, Pawła Dawidka oraz Jagny Marczułajtis. Na posiedzeniu PZS Dawidek oświadczył, że do momentu wyjaśnienia sprawy nie będzie uczestniczył w szkoleniu kadry narodowej.

Jagna Marczułajtis-Walczak jest czternastokrotną mistrzynią Polski, dwukrotną mistrzynią świata juniorek oraz mistrzynią i wicemistrzynią Europy. W igrzyskach w Salt Lake City 2002 zajęła czwarte miejsce w slalomie równoległym. W 2004 roku była siódma w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata. Obecnie jest radną sejmiku województwa małopolskiego.