"Wielu zawodników poddałoby się, gdyby spotkało ich w ringu to, co mnie dzisiaj. Czapki z głów przed Gołotą" – powiedział Mollo.

Po walce zrobiło się groźnie. W podziemiach hali momentalnie pojawiła się karetka. Gołota miał nią jechać do szpitala na badania. Mijały minuty, a Polak nie wychodził z szatni. W końcu zjawiła się jego żona, Mariola. "Chyba skończy się na przykładaniu lodu, bez wizyty w szpitalu" - uspokoiła dziennikarzy. "Oka nie widać, ale lekarz je sprawdzał i powiedział, że Andrzej widzi przez nie światło.

Reklama

Problemy z okiem zaczęły się po piątej rundzie. Kiedy na ogromnym telebimie pokazano zbliżenie twarzy Gołoty, przez halę przeszedł szmer. Po kolejnej rundzie opuchlizna zrobiła się tak duża, że do narożnika Polaka przyszedł lekarz. "Zapytał, czy ma zatrzymać walkę" - mówi trener Gołoty, Sam Colonna. "Pokazał mu palce i kazał je policzyć, na szczęście Andrew poprawnie odpowiedział, ile ich widzi. I walka została puszczona dalej.

Nikt z zespołu Gołoty nie spodziewał się, że pojedynek z Mollo potrwa tak długo. "Myślałem, że Andrew skończy to w szóstej, góra w siódmej rundzie" - przyznał Colonna. Mollo rzucił się do ataku na samym początku walki, czyli zrobił to, co robił odkąd boksuje. Chciał wykorzystać swoją najmocniejszą broń: szybkość i siłę ciosu. Przez kilkanaście sekund okładał Gołotę, ale ten trzymał ręce wysoko i nie dał się trafić w głowę" - dodał trener Polaka.

Reklama

Pierwszą rundę Mollo wygrał u wszystkich sędziów, ale w drugiej było już odwrotnie. "Andrew zachował zimną krew. Miał się nie dać trafić i zadanie wykonał perfekcyjnie. Plan był prosty - na samym początku nie boksować, tylko blokować ciosy Mollo. Dać mu poszaleć, a potem ruszyć do ataku" -mówi Colonna.

Gołota był lepszy, ale nie skończył walki przed czasem. O to miał do siebie największe pretensje. Mollo faulował. Uderzał głową, łokciem i poniżej pasa. Co chwila klinczował, schylał się przed Gołotą tak, że ten nie był w stanie go trafić. Niestety, sędzia Randy Neumann (ten sam, który sędziował walki Gołoty z Michaelem Grantem, Chrisem Byrdem i Johnem Ruizem) nie reagował. Dla Mollo 12 rund to ogromny wysiłek. Ze swoich dotychczasowych 20 pojedynków 12 wygrał przed czasem. Nigdy nie walczył więcej niż osiem rund. Tym razem od rundy dziewiątej słaniał się na nogach. Był zmęczony, ale cały czas niebezpieczny. Nadal trafiał Gołotę bardzo mocnymi ciosami. Dwa zadał nawet w ostatnich 10 sekundach 12. rundy.

Gołota też był zmęczony, bo walka odbywała się w szybkim tempie. A według statystyk to Polak, który 5 stycznia skończył 40 lat, był znacznie aktywniejszy od młodszego o 13 lat rywala. Zadał więcej mocnych ciosów i więcej z nich doszło celu. Częściej uderzał też lewym prostym. Kiedy w końcu wyszedł z szatni do dziennikarzy, miał na oczach okulary przeciwsłoneczne. Przez jedno ze szkieł widać było ogromną opuchliznę. "Mam nadzieję, że teraz nikt nie nazwie mnie bokserem, który rezygnuje z walki w trudnych momentach" - powiedział.

Reklama

Mollo walczył nieczysto, ale nie powiedział złego słowa na Gołotę. Podziękował mu za walkę. "Cały czas nie mogę uwierzyć w to, jak człowiek w tym wieku mógł zadać tyle ciosów" - mówił Mollo. "Szkoda, że nie walczyłem lepiej. Szkoda, że ta walka nie potoczyła się inaczej. Ale Andrew wygrał zasłużenie. Dla Colonny to bardzo ważne zwycięstwo. Zdecydowane, na dodatek odniesione w niesprzyjających okolicznościach, kiedy rywal faulował raz za razem a sędzia to ignorował. Andrew nie tylko wygrał, ale pokazał całemu światu, że nie rezygnuje w trudnych momentach i zachowuje zimną krew wtedy, kiedy musi. To bardzo dojrzały bokser" - zapewnia Colonna.

Zwycięstwo nad Mollo (drugie w karierze Gołoty odniesione w Madison Square Garden, po październikowym nad Kevinem McBridem) oznacza, że Polak na pewno będzie walczył dalej. Okazuje się, że najbliższy pojedynek wcale nie musi być o pas mistrza świata jednej z czterech prestiżowych federacji. Już w kwietniu Gołota znowu może walczyć w Polsce.