Skąd się bierze pana energia i dobry humor?
To dar od Boga. Wszystko, co robię w życiu, to inspiracja od Niego. On patrzy na mnie z góry i chce, żebym zrobił to czy tamto. Bóg w swoim wielkim dziele stworzył człowieka na swoje podobieństwo. Więc ja wierzę, że człowiek stworzony jest do rzeczy wielkich. Wielkich! Nigdy do porażek! To moje motto. Niech pan je sobie zapamięta i przekaże dalej. Ja zawsze jestem gotowy do działania.

Reklama

Ale czasami ma pan chyba trudniejsze chwile w życiu?
Miałem czas próby, jak każdy człowiek. I to nie raz. Ale Bóg podpowiada mi, żebym był cierpliwy. Po bólu przychodzi radość. Pan sobie wyobrazi kobietę w ciąży, a potem w czasie porodu. Widzi pan to? Ona cierpi, ale to piękny ból. Ból, który daje życie, który jest wybawieniem. Ten ból przechodzi w ekstazę. I ja panu mówię, że wszystko, co powstaje z bólu, z walki, z bitwy, jest piękne. Bólu nie można traktować jak wroga. To przyjaciel człowieka, wspólnik i towarzysz.

Dla pana nie ma rzeczy niemożliwych?
Życie to walka. A żeby przetrwać, trzeba wierzyć w to, co jest trudne do uwierzenia. Niech pan popatrzy na mnie. Ja wierzę w to, co niemożliwe i mam się dobrze. Trzeba wyjść do człowieka i powiedzieć mu: tak bracie, możesz wszystko, nie załamuj się. Nigdy nie można powiedzieć: nie, tego nie mogę zrobić, nie da się. W moim słowniku nie ma takich słów. Pesymista powie, ze szklanka jest w połowie pusta. Optymista, że w połowie pełna. A ja zawsze widzę tę szklankę wypełnioną po brzegi. Jestem większy od problemów, które mnie otaczają. Nie wiem, co to znaczy przegrywać, być w złym nastroju. Wie pan, dlaczego tego nie wiem? Bo nie chcę wiedzieć. To proste. Najważniejsze są trzy przykazania: improwizuj, dostosowywuj się do sytuacji i pokonuj przeszkody.

Naprawdę myśli pan, że jest to takie proste?
Niech pan pomyśli o swojej ojczyźnie. Polska rewolucja zmieniła bieg historii na ziemi. Wysłaliście w świat wielkie przesłanie. Papież Jan Paweł II zrobił to, o czym ludzie czytali w mądrych księgach przez wieki. A on znalazł nową drogę, wiedział, jak ją znaleźć. Otworzył nowy rozdział dla biednych, bezradnych, bezsilnych, słabych, chorych i wyklętych. Przytulił ich wszystkich. Teraz ludzie o tym będą czytali przez wieki. Wasz papież wskazał drogę papie Benedetto.

Pan niedawno był w Watykanie na audiencji u papieża Benedykta.
Byłem, co za cudowna wizyta. Próbujemy zbierać pieniądze na kościół w Bergamo.

Rozmawiał pan z papieżem o boksie?
To wspaniały temat, bo boks to projekcja życia. Jest wielkim synonimem rzeczywistości. To ciągłe wzloty i upadki. Walka, duma, siła fizyczna i duchowa, reżim, samodyscyplina, krew i pot, sława i zapomnienie. To jest prawdziwy obraz boksu. Boks jest wielki, bo uczy, że można znaleźć inspirację tam, gdzie na pierwszy rzut oka jej nie ma.

Kiedy poznał pan Andrzeja Gołotę?
Kiedy Andrew był out. Zupełnie out, poza biznesem i nikt nie chciał mu podać pomocnej dłoni. Co więcej, gadali o nim najróżniejsze rzeczy, że to jego koniec, że jest taki, siaki, bla, bla, bla i boo, boo, boo. A ja pokochałem go za waleczne serce. Uwielbiam jego talent i charakter. Jasne, że to tylko człowiek i ma słabsze chwile, ale proszę pamiętać, że ma też uczucia. Ci, którzy mu wypominają błędy, niech najpierw spojrzą na swoje, uderzą się we własne piersi. Nazywają go szaleńcem, a ja też jestem szaleńcem. Obydwaj jesteśmy zwariowani. Mnie w życiu oskarżono już chyba o wszystko, podobno nawet to ja rozpętałem drugą wojnę światową. Z Andrew rozpoczęliśmy wszystko od nowa i to był strzał w dziesiątkę.

Reklama

Dlaczego chciał pan, żeby Gołota walczył z Mike'em Mollo?
Ja chciałem? To Mike Mollo po swojej wygranej walce w Chicago krzyczał w ringu: teraz dajcie mi Gołotę, to Mike Mollo wyzwał Andrew na pojedynek. To Mike Mollo chwalił Andrew za wspaniały pojedynek w Katowicach. Ja tylko posłuchałem i poskładałem to w całość. Zapytałem Andrew, czy tego chce. Jego żona mówiła: nie, nie, ale Andrew powiedział: chcę tej walki. No to mieli, co chcieli.

Jaka jest przyszłość Gołoty?
Jak to jaka? Będzie mistrzem świata. Dlaczego? Bo chce nim być. Niektórzy gadają, że powinien iść na emeryturę. Mógłby, bo to bardzo zamożny człowiek. Ale on na razie nie chce korzystać z życia bo wie, że ma przed sobą zadanie. Za to tak go kocham i tak bardzo w niego wierzę.

Naprawdę wierzy pan, że Gołota pobije Władymira Kliczkę albo Samuela Petera?
Nie myślimy o porażce. Dzwoni dzwon, który Andrew słyszy i odpowie na wyzwanie. Boks to przeznaczenie. Nie można odejść ot tak sobie.

Gołota skończył niedawno 40 lat. Jaka jest pana rada dla niego?
George Foreman miał 45, kiedy został mistrzem świata. Dlaczego Andrew miałby nim nie zostać? Z jakiego powodu? Historia Foremana może być dla niego inspiracją. Kiedy wejdzie do ringu, by znowu walczyć o mistrzostwo świata, powtórzy się historia Dawida i Goliata. Dlaczego nie? Za to ludzie kochają boks. Według mnie Andrew co najmniej dwa razy został już mistrzem świata, tylko sędziowie nie przyznali mu zwycięstwa. Ja jestem z niego dumny.

Jest pan tyle lat w tym biznesie. Które wydarzenie było najważniejsze w pana karierze promotora?
Powiem panu, za co jestem boksowi wdzięczny. Boks dał mnie i całemu świata Muhammada Alego. Razem byliśmy w stanie walczyć z realiami tamtego świata. To boks dał nam możliwości, mogliśmy zaistnieć w świadomości ludzi. Proszę pamiętać, że czarni byli wtedy wyklęci, pozbawieni edukacji. A Muhammad otworzył drzwi, przez które wpadło światło. Boks jest zawsze ten sam, ale Muhammad Ali jest tylko jeden.

Skąd pan bierze pomysły?
A co pan na myśli?

Na przykład ostatnio przyszedł pan na konferencję prasową przebrany za Świętego Mikołaja.
O tak, pamiętam to. Pan pyta, dlaczego to zrobiłem? Bo Święty Mikołaj spełnia marzenia dzieci. A dzieci są najważniejsze na świecie. Więc trzeba robić to, w co one wierzą. A wierzą w Świętego Mikołaja. Chcę, by zawsze się uśmiechały, by ich marzenia stawały się rzeczywistością. Chcę znaleźć drogę do ich snów. Tak samo jest z marzeniami bokserów. Przychodzą do mnie i mówią, że chcą być mistrzami świata, chcą, żeby ludzie ich kochali. To co ja robię? Zdejmuję ze ściany bat, zaprzęgam renifera Rudolfa do sań i spływam z chmur, żeby spełniać ich marzenia. Jestem Świętym Mikołajem.