We wtorek selekcjoner Leo Beenhakker jednoznacznie dał do zrozumienia, iż woli, by piłkarze podpisali karty reprezentantów i skupili się na przygotowaniach do Euro 2008.

Ponieważ dokument przedstawiony tym razem był trochę (choć niewiele) lepszy dla piłkarzy niż poprzednie, wielu chciało machnąć ręką na niekorzystne punkty i dla świętego spokoju - podpisać. "Jesteśmy bliżej porozumienia i idziemy we właściwą stronę" - komentował Michał Żewłakow.

Reklama

Ale bliżej, nie znaczy blisko, bo nie wszyscy mieli takie podejście jak Żewłakow. Wielu piłkarzy dostrzega, że każdy kolejny projekt karty reprezentanta to podobna treść, tylko podana w trochę innej, coraz bardziej zawaluowanej formie. Wczoraj to, co przeoczyć mogli sami zawodnicy, z łatwością wychwytywali ich prawnicy. Perełką w najnowszej propozycji PZPN jest sama końcówka - przedostatni punkt, mówiący, że: "Członek kadry narodowej oświadcza, że poza świadczeniami określonymi w paragrafie 5 nie przysługują mu jakiekolwiek inne roszczenia - w stosunku do PZPN lub Sponsora Głównego, z tytułu wykorzystania praw, o których mowa w paragrafie 4, w tym także za okres sprzed dnia podpisania niniejszego dokumentu". Oznacza to, że prawo działa wstecz, a Żurawski, choć przed sądem cywilnym wygrał proces z TPSA, uznałby, iż jednak wszystko było w porządku i pretensji do sponsora kadry nie ma żadnych.

Ale fragmentów, co do których doradcy piłkarzy mają wątpliwości, jest więcej. Co znaczy, że PZPN przejmuje prawa do wizerunku i "innych dóbr osobistych" piłkarzy? Bo inne dobra osobiste to bardzo szerokie pojęcie - może się w nim zawierać i samochód zawodnika, i jego dom. Albo punkt mówiący, iż bez zgody PZPN nawet po zakończeniu kariery zawodnik (były) nie może podjąć jakiejkolwiek współpracy z indywidualnym sponsorem, używając czegokolwiek, co może nasuwać skojerzenia z tym, iż kiedyś grał w kadrze narodowej. Czyli dziś Jan Tomaszewski, Zbigniew Boniek czy Grzegorz Lato nie mógliby reklamować niczego, trzymając w ręku piłkę.

"Ten cały dokument to jeden wielki idiotyzm i ograniczanie praw człowieka. Nic PZPN-owi do tego, co ja robię teraz i nic do tego, co za dwadzieścia lat będą robili zawodnicy z kadry Beenhakkera. Jak będą chcieli, to ubiorą się do reklamy nawet w biało-czerwony strój z orzełkiem na piersi. Bo czemu nie? Od kiedy to związek piłkarski jest właścicielem godła?" - pyta Tomaszewski.

Podobne wątpliwości mają prawnicy - logiczne, że piłkarz bez zgody związku nie ma prawa założyć koszulki z napisem PZPN, ale czemu nie miałby przywdziać biało-czerwonego stroju? Poza tym - co bardzo istotne - zawodnicy za przekazanie wizerunku związkowi nie dostaliby żadnego dodatkowego wynagrodzenia, a także nie mieliby kontroli nad tym, jak i przez kogo ich twarze są wykorzystywane.