Przed panem wielkie wyzwanie...

Przestańcie! Całe moje życie to wielkie wyzwanie. Każdy mecz jest wielkim wyzwaniem!

Ale nadchodząca runda w polskiej lidze jest szczególnie ważna, bo zaczyna się walka o Euro 2008. Czego pan oczekuje od piłkarzy ligowych?

Nie muszę wymagać od nich niczego ekstra, bo już w pierwszej rundzie pokazali, że mają wielkie ambicje, podchodzą do futbolu entuzjastycznie i pracują bardzo ciężko. Prawdopodobnie dla niektórych dodatkową motywacją jest fakt, że mogą przebić się do drużyny narodowej. Kiedy patrzę na takiego Kuklisa czy Lisowskiego grających dla klubu, widzę w nich wielką ambicję.

Reklama

To pan im daje taką motywację, siadając na trybunach w czasie ligowych meczów?

Zapytaj ich, nie mnie! Mam taką nadzieję. Kiedy wiedzą, że selekcjoner jest na trybunach, pewnie dają z siebie coś więcej. Ale chcę wierzyć, że kiedy mnie tam nie ma, też starają się grać najlepiej, jak potrafią.

Czy w naszej lidze są jeszcze rezerwy możliwości i kolejni piłkarze do odkrycia?

Reklama

Zdecydowanie, i to wielu. To tylko kwestia czasu. Opieram się na doświadczeniach z Turcji w grudniu zeszłego roku i zgrupowaniu na Cyprze. Kilku z nich jest blisko drużyny narodowej. Kilku nigdy nie osiągnie tego poziomu. W ich karierach, w życiu każdego z nich, mogą się przydarzyć różne rzeczy. Ale jedno jest pewne - oni mają talent.

Wisła Kraków ściągnęła Matusiaka i Łobodzińskiego, a także walczy o Krzynówka. To dobrze dla ligi, że zespół, który prowadzi z dziesięciopunktową przewagą, będzie na dodatek naszpikowany gwiazdami?

Dobre jest to, że Wisła pokazuje swoje ambicje. Że chce wejść na wyższy poziom. Już teraz stara przygotować się do rozgrywek międzynarodowych - Pucharu UEFA lub Ligi Mistrzów. Legię czeka więc trudne wyzwanie - nadążyć za Wisłą. I dla ligi to jest bardzo dobre.

A dla reprezentacji?

Dla Matusiaka Wisła to było dobre rozwiązanie, ale zobaczymy, czy przebije się do składu. Przecież w Krakowie jest Paweł Brożek, a także Jean Paulista. Dla Łobodzińskiego to też był ważny transfer. Wiemy, co stało się z jego poprzednim klubem - w przyszłym sezonie nie czeka ich nic dobrego. Piłkarze sami wiedzą, jak troszczyć się o swoje kariery. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby grali w klubach.

Jakie jest pana największe zmartwienie na cztery miesiące przed Euro 2008?

Piłkarze, którzy nie grają, zdecydowanie. Zwłaszcza ci z zagranicznych klubów. Niektórzy potrafią sobie z tym radzić, inni - niekoniecznie. Świetnym przykładem jest Mariusz Jop. Nie grał pół roku w FK Moskwa, ale kiedy go potrzebowałem, spisał się dobrze w eliminacyjnych spotkaniach z Portugalią i Finlandią. To był cud. Takie kwestie są sprawą indywidualną. Ja muszę wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności i dokonać wyboru do końca kwietnia.

Jak w przypadku Wichniarka? Powiedział pan: "muszę się nad nim zastanowić". I co pan wymyślił?

Dyskusja, czy on jest dobry, nie ma sensu. Jest, bo gra w Bundeslidze. Mówimy o typie piłkarza. Czasem, i nie mówię tu o Wichniarku, mamy do czynienia z napastnikiem, który czuje się dobrze w kontrach, ale nie możesz go użyć w linii pomocy. Czasem ktoś jest "biegającym" napastnikiem, którego można uruchomić jedną długą piłką. Jan Koller z Czech to z kolei typowy król pola karnego. Jak widać typy są różne. Chodzi o specyfikę. Nie mogę jednak zabrać pięciu czy sześciu napastników. Potrzebuję też ludzi do innych formacji.

Da pan więc Wichniarkowi jeszcze jedną szansę?

Myślę, że tak.

Dwaj poprzedni trenerzy reprezentacji stosowali skrajne metody selekcji. Paweł Janas odstrzelił kluczowych graczy tuż przed niemieckim mundialem. Jerzy Engel zamknął selekcję na pół roku przed mistrzostwami świata w Azji. Jaka jest pana filozofia?

Przede wszystkim taka, że nie interesuje mnie to, co działo się w przeszłości. Wiem, co mam robić. W końcówce marca, po meczu towarzyskim z USA, zrobię listę, na której znajdą się nazwiska około trzydziestu piłkarzy. Poinformuję ich, że są na tej liście wstępnej. Na początku maja wyłonię z tego dwudziestu trzech graczy. Tych trzydziestu piłkarzy mam już w głowie. Wiem, czego chcę.

W Polsce czuje się pan coraz lepiej. Podobno po konkursie skoków w Zakopanem pojechał pan w Tatry i był zachwycony, zwłaszcza Morskim Okiem.

Kocham nie tylko polskie góry, uwielbiam po prostu góry. Lubię przyrodę. To była moja pierwsza wizyta na południu Polski i byłem pod wrażeniem Tatr, ponieważ to, co zobaczyłem, było przepiękne.