Od inwestowania w zepsuty polski futbol może ich odstraszyć brak jasnych zasad karania za korupcję - tak klubów, jak i indywidualnych osób.

"Przedstawiliśmy Ekstraklasie SA ciekawą ofertę, wyższą niż poprzednia (za trzy i pół roku bycia sponsorem tytularnym Orange zapłaciło 31,6 mln złotych - przyp. DZIENNIK), jednak została ona odrzucona. Zaproszono nas do dalszych rozmów, ale w sytuacji, jaka wytworzyła się teraz w lidze, w świetle afery korupcyjnej, poważnie się zastanawiamy, czy w ogóle do nich przystępować. Afera nie wpływa korzystnie na wizerunek żadnej firmy" - mówi Jabczyński.

Reklama

"Problem z Orange nie jest nowy, tam sprawa bardziej rozchodzi się o pieniądze niż o samą korucpję" - bagatelizuje rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński. "Ale robimy, co możemy by było lepiej. Przygotowujemy nowy system karania drużyn, który będzie bardzo surowy, ale jednocześnie nie będzie dezorganizował rozgrywek. W grę nie wchodziłyby karne degradacje, a wysokie kary finansowe i wiele ujemnych punktów" - dodaje.

Koźmiński uważa oczywiście, że PZPN nadal dużo robi w sprawie walki z korupcją i że współpraca z prokuraturą we Wrocławiu jest bardzo dobra. "Ci, którzy pojechali sami i współpracują z prokuraturą są na razie bezkarni. Nie mamy ich nazwisk" - mówi jednak DZIENNIKOWI. To także na wniosek prokuratury PZPN odwiesił piłkarzy zamieszanych w aferę korupcyjną. Dlatego Krzysztof Sobieraj z Arki i Mariusz Ujek z Bełchatowa nadal grają w piłkę.

"Wszystkich oskarżonych o korupcję natychiast zawieszamy, chcemy ich izolować, zakazywać kontaktu z ligowym futbolem. Ale wstępu na stadion nie zabronimy" - mówi Koźmiński, zasłaniając się brakiem możliwości prawnych, choć przecież Ryszard F. ps. "Fryzjer" został kiedyś uznany za persona non grata.

"Nie mogę zabronić nikomu wstępu na stadion" - mówi Roman Walder, od niedawna prezes Arki Gdynia. "Wysłaliśmy jednak listy do zamieszanych w aferę korupcyjną działaczy z prośbą, by nie pojawiali się w loży honorowej. Pyta pan co z Sobierajem? Wysłaliśmy albo wyslemy lada dzień list do prokuratury z prośbą o sprecyzowanie zarzutów. Jeśli będą mocne oskarżenia, rozwiążemy kontrakt" - twierdzi.

Prezes Walder zapewnia, że nie chce w Gdyni żadnych śladów korupcji, ale do niedawna w klubie pracowała zamieszana w cały proceder sekretarka Agnieszka C. "Decydowały inne sprawy. Teraz nie jest już naszą pracowniczką" - mówi. Nie widzi też nic złego we współpracy z Czesławem Boguszewiczem, który blisko współpracował też z Arką w czasach, gdy rządził nią Jacek M.

Reklama

W Polsce nikt nie działa równie surowo jak Krzysztof Klicki, który błyskawicznie zawiesił piłkarzy mogących coś wiedzieć o korupcji (choć nikt niczego im bezpośrednio nie zarzucał). To może odstraszyć inwestorów. Prezes Walder uważa, że Ryszard Krauze się nie zniechęci i nie wycofa, ale pewności nie ma. Precyzyjnych deklaracji dotyczących Sylwestra Cacka, właściciela Widzewa nie składa także wiceprezes Grzegorz Bakalarczyk. "Pan Cacek jest rozczarowany i rozżalony, ale nie mogę mówić w jego imieniu" - stwierdza. By postawić klub w lepszym świetle Widzew podpisał wczoraj umowę z Transparency International Polska, polskim oddziałem międzynarodowej organizacji działającej na rzecz zwalczania korupcji. Celem współpracy jest "zainicjowanie kompleksowego programu przeciwdziałania i zwalczania korupcji w polskiej piłce". Opracowane zostaną m. in. Kodeks Etyczny oraz Biała Księga korupcji. W pierwszym etapie przeprowadzony zostanie audyt antykorupcyjny w Widzewie.

Obecnie tylko w Łodzi piłkarzom grożą milionowe kary za udowodnioną korupcję. PZPN o współpracy z Transparency International nawet nie pomyślał. "Wszystko się poprawi, sponsorzy nie uciekną, wartość ligi nadal jest duża" - uważa Zbigniew Koźmiński. "Krzysztof Klicki moim zdaniem wróci do futbolu, a sponsor dla ligi się znajdzie. Ludzie zamieszani w korupcję znikną" - mówi.

Piękny obraz, ale potwierdzenia w faktach nadal brak.