Nie jest tajemnicą, że "dziadkowi" Ecclestonowi chodziło w szczególności o dwóch kierowców - Kimiego Raikkonena i Roberta Kubicę. Obaj są siłą napędową F1, ich profesjonalizmowi i formie sportowej nic nie można zarzucić. Spore rezerwy mają natomiast w marketingowym budowaniu wizerunku. Są precyzyjni i skromni, a to zdaniem Ecclestona nie wpływa najlepiej na wyniki finansowe Formula One Management, organizacji zajmującej się komercyjną stroną najsłynniejszych i najdroższych wyścigów samochodowych na świecie.

Reklama

Hamilton jest totalnym zaprzeczeniem Fina i Polaka. Uchodzi za nadwornego playboya F1. W paddocku ekstrawagancją, rozrzutnością i łatwością podsycania skandali obyczajowych może mu dorównać tylko szef teamu Reanault 58-letni Flavio "Amante" Briatore. Brytyjczyk praktycznie nie schodzi z łamów angielskich tabloidów i z pewnością nie jest to zasługa tylko sukcesów sportowym. 23-letni Lewis lubi miłosne podboje, lubi też ostro zabalować. Od jakiegoś czasu w światowym highlifie pokazuje się tylko w towarzystwie wysokich blondwłosych modelek, a na rozrzutne imprezy do ekskluzywnych lokali chodzi tylko w obstawie czarnoskórych celebrities (m.in. Seana Combsa czy Beyonce Knowles). Znajdzie czas i na wręczenie nagród muzycznych MTV Awards i na premierę nowego filmu Spilberga na Festwialu w Cannes.

Sam Hamilton stanowczo zaprzecza, że maszeruje złą drogą, ale nie da się ukryć, że jest na świeczniku. Raikkonen i Kubica od rozgłosu wolą spokój, a od klubowej muzyki - ryk silników. "Zawsze kiedy wychodzę na kolację z Kimim, on zachowuje się zgodnie z etykietą. Z pietyzmem dba o maniery. Dlatego szczerze mogę z nim pogadać dopiero wtedy, kiedy sobie trochę wypije. Nie powinien się tego wstydzić. Przecież odrobina luzu w formalnych sytuacjach i publicznych miejscach tylko zjednuje ludzi" - uważa Ecclestone.

Nieco inne zdanie ma Eryk Mistewicz, specjalista od wizerunku polskich polityków, prywatnie fan wyścigów Formuły 1. "Gigantyczną zaletą Raikkonena czy Kubicy jest ich skromność. Robert na dzień przed wyścigiem nie uczestniczy w pokazach mody, nie chodzi na branche ze sponsorami. Woli obmyślać plan, aby na mecie być tym pierwszym. Wizerunek Hamiltona oparty na sex skandalach i blondynkach to droga na skróty. Jeśli nie zainteresuje opinii czymś nowym, czymś bardziej trwałym, to bardzo szybko się znudzi".

Reklama

Możliwe, że po ostatnim zwycięstwie w Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze Silverstone Hamilton zmieni strategię i skupi się na wywalczeniu pierwszego w karierze mistrzostwa świata. A może dostarczy jakiejś nowej sensacji? "Zauważyłem, że są dwa sposoby na zdobycie sławy w sporcie. Pierwszy jest prosty, ale krótkotrwały i bazuje na tym, co aktualnie kreuje Hamilton. Drugi jest trudniejszy, ale zapewnia praktycznie wieczność. Coś takiego ma Kubica. Rok temu miał okropny wypadek na torze w Kanadzie, uszedł z życiem a w jego kasku podobno znaleziono obrazek z Janem Paweł II. Dwanaście miesięcy później w tym samym miejscu jest najlepszy. Przecież to świetnie nadaje się nad opowieść o cudzie. Szkoda, że ta historia tak słabo się sprzedała. Kubica zasłużył na większy rozgłos" - mówi Mistewicz.

A co zrobić, żeby wszyscy kierowcy F1 byli bardziej medialni? Jak można zdetronizować Hamiltona? "Kiedy byłem na Grand Prix Monako zrozumiałem, że ten sport wymaga rebrandingu. Kierowców trzeba wyciągnąć z bolidów, podać ich publiczności w cywilnym wydaniu" - podsuwa rozwiązanie Mistewicz.