Znakomicie odnalazł się pan w Waszyngtonie. Wielokrotnie podkreślał pan fantastyczną atmosferę w drużynie, a dla "Czarodziejów" pana przyjście było czymś magicznym.
Było paru zawodników, którzy dołączyli do tego zespołu - ja, Andre Miller, Drew Gooden. Są to zawodnicy, którzy dołączyli do drużyny w połowie sezonu albo przed sezonem. Aby stworzyć zgrany zespół, potrzeba miesięcy, a czasami lat. Zapłaciliśmy frycowe za granie w play-offach, był to nasz pierwszy raz. Za rok będziemy o wiele mądrzejsi i lepsi. Przede wszystkim wiemy, czego się spodziewać w play-offach. Już teraz nasi młodzi zawodnicy nabrali doświadczenia. Z drugiej strony potrzebujemy szacunku u sędziów. Niestety tego szacunku nie mieliśmy. Graliśmy z ekipą Chicago i Indiana i oni tego szacunku i doświadczenia mają trochę więcej. Nie da się ukryć, że mają również silniejsze ławki niż my.
Denerwuje się pan negocjacjami nowego kontraktu? Jakie mogą być scenariusze pana przyszłości w NBA?
Ktoś musi wyjść z konkurencyjną ofertą, żebym nie pozostał w Waszyngtonie. Wizards to zespół, który może mi dać piąty rok kontraktu, w przeciwieństwie do innych zespołów. Musi to być jak najbardziej komfortowa sytuacja dla mnie jako zawodnika, który chce walczyć o najwyższe cele. Najważniejsza i tak jest koszykówka. Jeśli będzie to zespół, który będzie walczył o mistrzostwo i tym brakującym ogniwem będzie center, to na pewno się nie zawaham. Przede wszystkim potrzeba dwóch zespołów, aby rozpoczęła się rywalizacja i zawyżanie wartości zawodnika, dlatego dla mnie będzie to z korzyścią. Myślałem, że to wszystko będzie wyglądało o wiele gorzej, że będę chodził zaniepokojony, zdenerwowany i codziennie niewyspany. Jednak szczerze mówiąc nie myślę o tym. Myślę, że to jest spowodowane tym, że zagrałem dobry sezon w NBA i teraz spokojnie czekam.
Czy ten sezon zakończony półfinałem konferencji był najlepszym w pana karierze?
Myślę, że jestem dużo dalej niż oczekiwałem i mogę być jeszcze dalej, jeżeli będę kontynuował ciężką pracę. Jeżeli zdrowie mi pomoże wierzę, że mogę zajść jeszcze dalej.
Jakie są marzenia Marcina Gortata?
Przede wszystkim będę bawił się moją fundacją. Będę tworzył kolejne projekty, ponieważ mam z tego dużo satysfakcji. Chciałbym trenować z młodzieżą, wytrenować jakiegoś młodego chłopaka, aby dostał się do NBA. To są moje plany na przyszłość. Nie chciałbym być żadnym agentem czy trenerem. Chciałbym być takim trenerem, który przychodzi na salę i trenuje na co dzień z jakimś młodym chłopakiem. Miejmy nadzieję, że któregoś dnia będę mógł świętować narodziny mojego syna. To będzie chyba najwspanialszy moment.