Wtedy to, przy prowadzeniu gospodarzy 83:83, celnym rzutem z dystansu popisał się Amerykanin D.J. Seeley.
Na początku spotkania debiutujący w europejskich rozgrywkach lubelscy koszykarze byli trochę spięci, co pewni swego rywale skwapliwie wykorzystywali. Pierwszą kwartę goście wygrali dziewięcioma punktami.
Pierwsze, historyczne punkty dla Startu w Lidze Mistrzów FIBA zdobył Kacper Borowski. Od drugiej kwarty podopieczni Davida Dedka zaczęli mozolnie odrabiać straty, które w końcówce trzeciej części nie tylko zniwelowali po "trójce" Martinsa Laksy na 58:58, ale po celnym rzucie Sherrona Dorsey-Walkera objęli prowadzenie.
Jeszcze na niespełna pięć minut przed końcem meczu przewaga Startu wynosiła 11 punktów, ale determinacja zawodników z Saragossy i ich rutyna sprawiły, że to oni odnieśli szczęśliwe zwycięstwo.
"Gdyby przed meczem ktoś powiedział, że z Saragossą przegramy tylko jednym punktem, to pukano by się w głowę, ale faktycznie byliśmy bardzo blisko odniesienia sukcesu w swoim historycznym występie w europejskiej elicie drużyn koszykarskich. Zabrakło taktycznego cwaniactwa w końcówce, ale wszystkich zawodników muszę pochwalić za walkę z zespołem, który ma 18-krotnie większy budżet niż my. Na każdej pozycji to nasi przeciwnicy mieli przewagę wzrostu i ta ich fizyczna siła też nie była bez znaczenia" - powiedział po meczu trener Pszczółki Startu David Dedek.
"Lubelska drużyna zaprezentowała dobrą grę w obronie, a my po udanym początku zbyt łatwo pozwoliliśmy przeciwnikom na odrobienie strat. W ostatnich minutach wróciliśmy do swojej gry, do pełnej koncentracji, co przyniosło zwycięstwo, choć było ono szczęśliwe" - stwierdził trener Casademontu Diego Ocampo.