Ponad 19 tys. widzów w TD Garden znów przeżyło zawód. Miejscowa drużyna ponownie przegrała z rozstawioną w play off z numerem ósmym ekipą z Florydy i perspektywa awansu do wielkiego finału bardzo się oddaliła.
Liderem zespołu trenera Erica Spoelstry znów był Jimmy Butler. 33-letni skrzydłowy, który w pierwszym meczu zdobył 35 punktów, miał pięć zbiórek i siedem asyst, tym razem wzbogacił dorobek gości o 27 pkt, osiem zbiórek, sześć asyst i trzy przechwyty.
Najważniejsze były punkty zdobyte przez niego w czwartej kwarcie, wygranej przez jego zespół 36:22, gdy rozstrzygały się losy meczu. W trzeciej gospodarze prowadzili różnicą 11 punktów, na początku decydującej powiększyli różnicę do 12 (89:77). Jeszcze w połowie ostatniej odsłony prowadzili 96:87 i wówczas do akcji wkroczył Butler. Z rzutów z gry i z wolnych zdobył do końca meczu dziewięć "oczek". Do dobrej gry zdopingowała go scysja z Grantem Williamsem, który faulował go przy celnym rzucie. W efekcie obydwaj otrzymali faule techniczne.
„Uderzył mocno i wdał się w dyskusję. Podoba mi się to. To sprawia, że rzucam o wiele więcej, zmusza mnie to do wygrywania. To była zdrowa rywalizacja! Uwielbiam to, zawsze tam jestem, gdy zaczyna się walka. Lubię czasem pogadać na parkiecie" - skomentował Butler.
Lidera Miami wsparli w piątek Bam Adebayo - 22 pkt, 17 zb. i 9 as. oraz rezerwowy Duncan Robinson - 15.
W rozstawionym z dwójką zespole gospodarzy Jayson Tatum uzyskał 34, 13 zb. i 8 as., ale w drugim kolejnym meczu nie trafił z gry w czwartej kwarcie. Jaylen Brown dodał 16 pkt (tylko siedem celnych z 23 rzutów z gry), a Malcolm Brogdon i Robert Williams III - po 13.
"W obu tych meczach rywalom udało się wejść na szczyt. Ale kto powiedział, że nie możemy wygrać dwóch kolejnych? Musimy po prostu być gotowi do gry w koszykówkę. Nie możemy stracić pewności siebie. Gra się do czterech zwycięstw i na pewno jeszcze pokażemy się z lepszej strony” - powiedział Brown.
Dwa kolejne spotkania Heat i Celtics odbędą się w niedzielę i wtorek w Miami.