Pierwsze dwie wysokości były dobre, a później coś chyba pękło, zaczęłam bardzo się stresować, nogi odmówiły mi posłuszeństwa, zaczęłam człapać po rozbiegu zamiast biegać. Powtarzałam sobie: "to samo, co w eliminacjach", ale jakby nie trafiało do mnie - dodała.
Zawodniczka Podlasia Białystok oceniła, że na każdych wysokościach musiała walczyć ze sobą. Dlatego cieszę się, że się nie poddałam, chyba pierwszy raz w życiu. Już różne myśli przechodziły mi przez głowę.
Dopiero w trzeciej próbie pokonała 1,97 m. To był przełomowy moment, bo jak się udało, to później 1,99 m udało jej się zaliczyć w pierwszym podejściu.
Na każdych wysokościach musiałam walczyć sama ze sobą. Naprawdę jestem bardzo, bardzo szczęśliwa - zapewniła.
Najbardziej się stresowała, żeby nie zająć dziewiątego miejsca. Wtedy bym się załamała. Wiedziałam, że 1,97 da medal i to mnie zmobilizowało. To był kiepski skok, poprzeczka zadrżała, a ostatnio powiedziałam do Michała (trenera i męża), żeby chociaż raz w życiu została – dodała.
W tym sezonie bardzo wiele się u niej zmieniło. Nie tylko w treningu, w którym postawili bardziej na technikę, a nie na motorykę, ale przede wszystkim w psychice.
Nie podpalam się tak szybko. Nie poddaję się i bardzo się cieszyłam, że skoczyłam 1,97 w trzeciej próbie. To chyba dodało mi skrzydeł, że mogę skakać wyżej. Myślałam, że 1,99 m nie wyjdzie, bo pierwszy krok postawiłam za krótki, ale chyba przez to złapałam rytm i udało się skoczyć - opowiadała.
Podziękowała przede wszystkim mężowi Michałowi Lićwinko, który jest również jej trenerem oraz rodzinie. Ona nigdy w nas nie zwątpiła – podkreśliła.
To siódmy medal polskiej reprezentacji w Londynie. Wcześniej w rzucie młotem złoto wywalczyli Anita Włodarczyk i Paweł Fajdek oraz brąz Malwina Kopron i Wojciech Nowicki. Srebro - Piotr Lisek w skoku o tyczce oraz Adam Kszczot na 800 m.