Rywalizacja toczyć się będzie nie tylko o medale, ale też o nominacje do kadry narodowej na czerwcowej mistrzostwa Europy – powiedział prezes Polskiego Stowarzyszenia Cheerleaders Bartosz Penkala.
Przypomniał, że kolebką tej dyscypliny są Stany Zjednoczone, a w Polsce jej tradycje sięgają roku 1988.
Na początku były u nas używane ogromne pompony zrobione z bibuły i wełny. Dziś wydaje się to niemożliwe – dodał prezes.
Rywalizacja toczyć się będzie w trzech „dywizjach” (od typowo tanecznej do najbardziej akrobatycznej z rekwizytami) i w kilku kategoriach wiekowych.
Często jest tak, że rodzice najpierw jeżdżą na zawody ze swoimi dziećmi, kibicują im, coraz bardziej angażują w życie klubu, a na koniec sami występują – wyjaśnił rozpiętość wiekową uczestników prezes.
Podkreślił, że liczba mężczyzn startujących w tego typu zawodach stale rośnie.
Mistrzostwa wracają do Chorzowa po siedmioletniej przerwie. W 2011 roku wzięło w nich udział 500 osób. Zawody trwały półtora dnia, teraz odbędą się od 21 do 23 kwietnia.
Sędziowie, w skali od 0 do 10, oceniają choreografię, zaawansowanie techniczne, ale też odbiór występu przez widzów. Bo przecież cheerleading to zagrzewanie sportowców do rywalizacji, więc reakcja publiczności jest ważna – stwierdził Penkala.
Jego zdaniem, przełomem w rozwoju dyscypliny w Polsce był udział reprezentacji w ME w Moskwie w 2005.
O tego momentu zaczęły się wymiany trenerskie, organizowane były akcje szkoleniowe. Obecnie w 11 polskich szkołach podstawowych działają klasy o profilu cheerleaders – dodał Penkala.
Zadowolona z powrotu mistrzostw do Chorzowa była dyrektor miejscowego MORiS Alina Zawada.
To fajna, barwna impreza. Nasza hala potwierdza swoją wielofunkcyjność. Na co dzień gościmy mecze piłki ręcznej, futsalu, niedawno był tu egzamin adwokacki, w kwietniu przyjadą cheerleaderki – podsumowała.