Polska Agencja Prasowa: Tour de Pologne będzie pierwszym wyścigiem etapowym prestiżowego cyklu World Tour po przerwie spowodowanej pandemią. Jakie nowe obowiązki ma organizator w związku z tą sytuacją?

Reklama

Czesław Lang: Dużo jest tych obowiązków. Przede wszystkim musimy dopilnować, aby startujący zawodnicy nie mieli kontaktu z przypadkowymi osobami. Utworzyliśmy oddzielne strefy dla ekip kolarskich, dziennikarzy, organizatorów, sponsorów, służb technicznych, obsługi telewizyjnej itd. W hotelach ekipy będą spać osobno, na różnych piętrach, będą osobne jadalnie. Wszędzie mają być dostępne maseczki, płyny do dezynfekcji. Na podium będą wchodzić tylko zwycięzca etapu i liderzy poszczególnych klasyfikacji, każdy osobno. Nie będzie hostess, ani żadnych osób towarzyszących wręczających nagrody.

Jak będą wyglądać starty etapów?

Nie będzie miasteczek startowych. Kolarze będą podjeżdżać z parkingu bezpośrednio na start honorowy, a w ich imieniu listę startową podpiszą menedżerowie ekip. Na mecie zawodnicy będą zjeżdżać prosto do swoich autobusów. Pozostaną na miejscu tylko ci, którzy muszą iść do dekoracji.

Reklama

Czy zawodnicy byli badani na obecność koronawirusa i czy w trakcie wyścigu będą przeprowadzane takie testy?

Już wszyscy kolarze byli badani dwukrotnie czy trzykrotnie. Mamy podpisaną umowę z firmą Diagnostyka i w trakcie wyścigu będzie ustawiony specjalny namiot, gdzie będą wykonywane testy. My, jako organizatorzy, też już zrobiliśmy badania. Podobnie kierowcy, sędziowie. Jest z nami specjalny lekarz od Covid-19, jest obserwator UCI (Międzynarodowej Unii Kolarskiej) i musimy pilnować bardzo drobiazgowego protokołu pandemicznego. Co do dziennikarzy, będą oni przebywać podczas wyścigu we własnym gronie, a w strefie wywiadów będą oddzieleni od kolarzy barierkami.

A pan, osobiście, jak jest zabezpieczony?

Reklama

Już chodzę w przyłbicy, całe biuro wyścigu jest wyposażone w przyłbice. Mamy testy, które potwierdzają, że jesteśmy zdrowi. Ale wiadomo, jaka jest sytuacja i chcemy zachować wszystkie zasady.

Tym razem wyścig ma być rozgrywany bez kibiców. Jak tego dopilnować? Z drugiej strony – Stadion Śląski, skąd wyścig wystartuje, jest ogromny i wydaje się, że kibice mogliby przyjść, żeby zobaczyć kolarzy.

Gospodarze Stadionu Śląskiego będą kierować kibiców, dbać o bezpieczeństwo. Co do bezpieczeństwa na trasie – będą barierki, komunikaty adresowane do widzów. Współpracujemy z policją, ze strażą pożarną i na trasie będą rozstawieni przedstawiciele tych służb, a także naszej firmy ochroniarskiej. Wiadomo jednak, że nie wszędzie. Na podjazdach, gdzie zawodnicy jadą wolno, będziemy prosić kibiców, żeby nie biegali za nimi, żeby zachowali dystans i żeby sami kolarze czuli się swobodnie i bezpiecznie. Na mecie nie będzie spikera, który w poprzednich latach robił show, nie będzie trybun, telebimów, a więc elementów przyciągających publiczność.

Lista startowa, jeszcze niepełna, robi wrażenie: Evenepoel, Pedersen, Fuglsang i Rafał Majka. Jest chyba więcej ciekawych zawodników niż w poprzednich latach…

Tour de Pologne zawsze miał dobrą obsadę. Jeśli nie byli to uznani kolarze, z nazwiskami, gwiazdy światowego peletonu, to później stawali się nimi. W tym roku jest wyjątkowa sytuacja także ze względu na szczupły kalendarz. Zawodnicy czują głód ścigania po długiej przerwie, a z drugiej strony wielu z nich nie ma jeszcze podpisanych kontraktów na następny sezon i chcą za wszelką cenę się pokazać. Nikt nie wie, jak się rozwinie pandemia, czy będzie jeszcze wiele okazji do startów. Może być tak, że będzie tylko Tour de Pologne, potem Tour de France i później może już nie być okazji. Trzeba się ścigać tu i teraz, wykorzystać każdą nadarzającą się szansę, aby zabezpieczyć sobie przyszłość.

Na kogo z listy startowej zwrócił Pan uwagę?

Te nazwiska już padły: Evenepoel, Fuglsang, Majka. Na pewno będę kibicował Rafałowi i jestem pewny, że pokaże on przede wszystkim wolę walki. To jest najważniejsze. Kibice oczekują pierwszego miejsca, a ja – pięknej walki, nawet gdyby to dla Rafała miało oznaczać czwarte czy piąte miejsce. A on jest niezwykle walecznym kolarzem. Na etapy sprinterskie mamy wspaniałych zawodników, na czele z Pascalem Ackermannem. W górach na pewno też będzie ciekawie.

Czy uważa Pan, że wyścig rozstrzygnie się na przedostatnim etapie wokół Bukowiny Tatrzańskiej?

Niekoniecznie. Na trzecim etapie z Wadowic do Bielska-Białej wyścig zapewne się jeszcze nie rozstrzygnie, ale można go przegrać. Bardzo interesujący, jak zawsze, będzie etap wokół Bukowiny Tatrzańskiej, a ostatni z Zakopanego do Krakowa, po hopkach, może jeszcze namieszać w klasyfikacji. Na pewno będzie ciekawie. A już teraz wszyscy oglądają się za naszą kolumną obsługi. Cały wyścig zapakowany na 19 czarnych tirach. Gdy razem ruszyły na trasę, to robiły wrażenie, jakby jechały na front wojenny.