To był trudny rok. Nie miała pani chwili zwątpienia, czy warto trenować, bo nie wiadomo, jaka będzie przyszłość?
Nie ukrywam, że wątpliwości się pojawiły, ale na szczęście już mi przeszło. Motywacja wróciła. Zamierzam jeździć nie tylko do igrzysk w Tokio, ale startować cały następny sezon aż do października. Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że następny rok już będzie bez wertepów. Ten trudny dla mnie czas to był maj i czerwiec. Trenowanie w Polsce przy niesprzyjającej pogodzie sprawiło, że co chwilę chorowałam i nie mogłam jeździć na rowerze, choć bardzo chciałam.

Reklama

To było coś poważnego?
Zwykłe przeziębienia, ale mocno psychicznie mną szarpnęły. W naszych górach często o tej porze pada, jest zimno i łatwo o infekcje przy dużych obciążeniach. Ostatecznie się wybroniłam. Od sierpnia do października już się ścigałam i choroby mnie omijały. Muszę dbać o zdrowie i stąd plany, by w nowym roku rozpocząć przygotowania w Hiszpanii.

Jest pani zadowolona z wyników osiągniętych w tym sezonie?
Zaczęłam go super, od zwycięstwa na początku marca w silnie obsadzonym wyścigu w Chelvie. Niestety, potem wszystkie plany trzeba było zmieniać. Po drodze straciłam formę wskutek choroby i mozolnie ją odbudowywałam, ale nie była taka, jakiej oczekiwałam. Mimo to zarówno mistrzostwa świata, jak i Europy skończyłam w pierwszej ósemce. Jak na umiarkowaną formę, wyniki bardzo dobre. Na koniec sezonu mistrzostwa świata w maratonie – srebrny medal, a otarłam się o tęczową koszulkę. To dało mi dodatkową motywację na kolejny rok i do walki o najwyższe lokaty. Wiem, że stać mnie na to. Byle tylko zdrowie dopisało.

Jak będą wyglądać pani przygotowania do igrzysk?
Będę przygotowywać się w Europie. Zacznę już w styczniu na Gran Canarii, a później też w Hiszpanii, już na Półwyspie Iberyjskim, i tam zacznę starty. Były przymiarki do drugiego rekonesansu olimpijskiego. UCI (Międzynarodowa Unia Kolarska – PAP) rozmawiała z organizatorami igrzysk, aby umożliwić zawodnikom treningi na olimpijskiej trasie jeszcze przed igrzyskami, ale na ten moment nie słyszałam nic nowego. W związku z nowymi obostrzeniami nie sądzę, żeby cokolwiek udało się zorganizować w Tokio wcześniej niż w kwietniu. A kwiecień to już blisko do igrzysk i zaraz przed pierwszymi Pucharami Świata, więc do Japonii na rekonesans raczej się nie wybiorę. W tej chwili planowanie odbywa się nie na podstawie życzeń, co by było najlepsze, aby zbudować formę, ale tego, co jest możliwe i bezpieczne. Jeśli chodzi o igrzyska, nie wiemy dokładnie, kiedy możemy polecieć do Japonii. Wiemy, że w wiosce olimpijskiej można się pojawić pięć dni przed startem.

Planuje pani ścigać się w zawodach Pucharu Świata?
Na pewno w majowych. Jeśli chodzi o lipiec, to jeszcze się zastanawiam. Zależy mi na tym, żeby pojechać na zgrupowanie wysokogórskie, a w tym czasie będzie Puchar Świata i mistrzostwa Europy. Pewnie z jednego z tych startów zrezygnuję. Starty są ważne także dlatego, żeby zdobyć punkty rankingowe i poprawić swoje ustawienie na starcie wyścigu olimpijskiego.

Zgrupowanie wysokogórskie w Livigno czy w jakimś innym miejscu?
Pewnie w Andorze. Czy to będzie możliwe, zobaczymy. Byłam raz i dobrze wspominam. Livigno jest fantastyczne, ale tam przyjeżdżałam zdecydowanie za dużo i to miejsce pod względem psychicznym dla mnie się wypaliło. Marzy mi się powrót do Kolumbii, jak przed igrzyskami w Rio de Janeiro, ale w dzisiejszych czasach nie można planować tak dalekich wypraw.

Wspomniała pani o punktach rankingowych, które decydują o pozycji startowej na igrzyskach. W mistrzostwach świata i Europy startowała pani z dalszego szeregu. Jaką pozycję zajmuje pani dziś?
W aktualnym rankingu jestem piąta, ale nie on jest brany pod uwagę. Obecnie liczy się ten z 3 marca, niekorzystny dla mnie, do którego zostaną prawdopodobnie dodane tylko punkty z Pucharów Świata. Zajmuję w nim około 30. miejsca. Ten ranking jest oparty na wynikach z ubiegłego roku, w którym miałam przerwę w startach, a w tym roku nie dane mi było odbudować pozycji. Jeszcze nie wiem, jakie zasady przyjmie UCI na Tokio. Jest bardzo dużo dyskusji na ten temat i trudno znaleźć rozwiązanie, które będzie sprawiedliwe dla wszystkich.

Reklama

Czy pod względem sprzętu jest pani przygotowana do igrzysk?
Praktycznie cały sezon przejechałam na prototypowej ramie wyprodukowanej przez firmę Cross w Przasnyszu, na rowerze typu hardtail i bardzo dobrze mi się jeździło. Być może uda się jeszcze wycieniować naszego fulla. Ma świetną geometrię, ale może uda się urwać trochę wagi. Będziemy też pracować nad doborem opon. To kluczowa kwestia, czeka mnie sporo testów, aby wybrać najlepsze rozwiązanie na Tokio. Ale ogólnie od strony Crossa wszystko jest super.

Jak pani ocenia trasę olimpijską?
W październiku ubiegłego roku mieliśmy tam wyścig, więc trasę znam doskonale. Bardzo wymagająca, interwałowa, bez długich podjazdów jak w Rio. Podjazdy są krótkie, ale bardzo strome. Często trzeba hamować i znów rozpędzać rower, więc pewnie wystartuję na "sztywniaku", czyli hardtailu. Całą trasę mam nagraną, co pomoże i w treningach, i w przygotowaniu sprzętu. Liczę, że warunki będą suche. Trzymam kciuki, żeby świeciło słońce. Jeśli spadnie deszcz, zrobi się bardzo ślisko, trasa stanie się wręcz kaskaderska, a wyścig z pewnością będzie jednym z najbardziej wymagających w całej mojej karierze.