Wicemistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro i czwarta zawodniczka ostatnich igrzysk olimpijskich kilka dni temu opuściła szpital, gdzie musiała poddać się - jak to sama przyznała - "czyszczeniu" barku.
Nie ukrywam, że miałam do wybory dwie opcje. Jedna to całkowite +naprawienie+ się, a to oznaczałoby zakończenie kariery. Druga to tylko takie +posprzątanie+ barku, dzięki któremu mogę wrócić do sportu - wyjaśniła zawodniczka KTW Kalisz.
Kontuzje z barkiem to akurat nic nowego u utytułowanej kajakarki. Trzy lata temu z podobnego powodu też musiała zrobić sobie dłuższą przerwę od treningów.
Cały dokładny opis mam na wypisie ze szpitala. Cała operacja polegała na tym, żeby jak najmniej inwazyjnie dostać się do barku i pousuwać mocno zaawansowane stany zapalne. Tu już żadne leki by nie pomogły. Lekarz chciał też zobaczyć, jak wygląda moje ścięgno mięśnia nadgrzbietowego, które według opisu badania rezonansem było całkowicie zerwane. Okazało się, że nie było tak źle. Do tego wszczepiono mi implant in space wypełniony solą fizjologiczną - tłumaczyła Walczykiewicz.
Z powodu operacji kajakarka nie mogła wziąć udziału w pierwszym zgrupowaniu kadry, które na początku listopada rozpoczęło się w Portugalii. Do swoich koleżanek chce dołączyć nie wcześniej niż za dwa miesiące.
Plan jest taki, że od stycznia wracam do kadry, o ile lekarz da mi zielone światło na treningi z pełnymi obciążeniami. Chciałabym pojechać z grupą na obóz do Livigno, który jest bardzo wymagający. Jeśli nie będę do tego czasu gotowa, dołączę do zespołu później. Na razie dopiero zaczynam lekkie treningi. Trochę mi doskwiera to, że jest to prawa ręka i mam problem z robieniem najzwyklejszych czynności, jak choćby związanie włosów w kitkę czy wykąpanie się. Muszę jeszcze poczekać tydzień na zdjęcie szwów i wówczas będę mogła przynajmniej ruszać tą ręką - mówiła.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski okroił program kajakarstwa klasycznego na najbliższych igrzyskach w Paryżu - zabraknie jedynek na 200 m, a więc koronnej konkurencji Walczykiewicz. By myśleć o kolejnym, czwartym już starcie na igrzyskach, zawodniczka musi się przekwalifikować i zacząć rywalizować na 500 m. A to nie jest wcale obcy dla niej dystans, bo w jedynce na 500 m wystąpiła m.in. w Tokio, zajmując ostatecznie 13. lokatę.
Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała, ja lubię podejmować wyzwania. Awans do finału B w Tokio był dla mnie dobrym wynikiem, zważywszy na to, że w ogóle się do tej konkurencji nie przygotowywałam. A udało mi się pokonać kilka zawodniczek, które na tym dystansie pływają regularnie i odnosiły poważne sukcesy. Aż tak dużo nie potrzebuję zmieniać, by przestawić się na dłuższy dystans. Wytrzymałość mam, a tu bardziej chodzi o inną taktykę rozgrywania wyścigu, inne rozłożenie sił - zaznaczyła.
Nowe wyzwanie nie oznacza, że całkowicie zrezygnuje ze startów na 200 m, nawet jeśli przyjdzie jej rywalizować "tylko" o medale mistrzostw Europy, czy świata.
Jeśli okaże się, że ten dystans nie jest dla mnie, to wówczas pewnie sama dojdę do jakichś wniosków. Póki co, dwusetka zniknęła tylko z programu olimpijskiego, co nie oznacza, że muszę kończyć karierę. Cały czas będziemy się ścigać na 200 m na mistrzostwach Europy i świata, a proszę mi wierzyć, że w kraju jest wielu sportowców, którzy tylko bazują na startach na tych imprezach. Nawet nie występują w finałach, sam udział w półfinale mistrzostw Europy jest dla nich sukcesem. I nikt im raczej nie zadaje pytania, czy ta ich kariera ma sens. Ja kocham to co robię i nie zamierzam z tego rezygnować. Oczywiście, jeśli będzie to kolidowało z moim zdrowiem, to nie ma co się forsować, ale na podjęcie takich decyzji przyjdzie jeszcze czas. Sama też nie wiem, jak ten mój organizm zresetuje się po tej operacji - przyznała.
Mijający rok dla kaliszanki nie był do końca udany. W Poznaniu na mistrzostwach Europy wywalczyła brązowy medal, a w Tokio i na wrześniowych mistrzostwach świata w Kopenhadze była czwarta w jedynce na 200 m.
Pociesza mnie fakt, że mimo słabszej formy, nieudanych biegów, nie wychodzę poza pierwszą czwórkę na świecie. I tak jest od 10 lat. Na igrzyskach olimpijskich niewiele brakowało do podium, na mistrzostwach świata jeszcze mniej. Z kolei w Poznaniu też powinno być nieco lepiej. Cieszy mnie brązowy medal w mikście z Bartkiem Grabowskim na mistrzostwach świata, gdyż w ogóle przecież nie trenowaliśmy razem. Miksty stają się coraz bardziej popularne czy to w lekkiej atletyce, czy w pływaniu. Kto wie, może i u nas na stałe zagoszczą na najważniejszych imprezach – podsumowała Walczykiewicz.