Nagły atak rekina
Khai Cowle był bardzo utalentowanym surferem przed którym rysowała się piękna kariera sportowca. Niestety, jego życie zostało nagle przerwane. Tego nikt nie mógł się spodziewać. Cowle odbywał trening ze swoim ojcem. Robił to bardzo często przez całe swoje młode życie.
Wtedy niespodziewanie zaatakował go żarłacz biały. Zwierzę było bardzo agresywne i szybko pozbawiło surfera nogi. Na ratunek ruszyli mu ludzie zgromadzeni na plaży, niestety po wyciągnięciu go z wody okazało się, że stracił bardzo dużo krwi, co przesądziło o jego śmierci.
Rodzinna tragedia
"Zawsze sprawiał, że inni się uśmiechali. Korzystał z życia, jak tylko potrafił. Nie marnował żadnej sekundy. Był bardzo odważny, ponieważ surfował na większych falach niż ja, czy jego ojciec" - powiedział załamany dziadek chłopaka Peter Barley.
15-latek kontynuował rodzinną tradycję surfingu - był trzecim pokoleniem, które uprawiało ten sport. Trenował w klubie Seaview Road Board Riders, który współtworzyli także jego dziadek oraz wuj.
Rodzinna zbiórka
Władze stanu, gdzie doszło do ataku badają przyczyny bezprecedensowego zajścia. Przez ostatnie 22 lata zdarzyło się tylko 8 podobnych przypadków. Rodzina Cowle'a założyła zbiórkę na którą wpłynęła już kwota 80 tys. dolarów australijskich.