752 minuty – tyle trwała seria Łukasza Sapeli bez puszczonej bramki. W sobotę bramkarz GKS Bełchatów został jednak pokonany. Nie miał nic do powiedzenia przy fantastycznym strzale Macieja Iwańskiego z rzutu wolnego. To była 84. minuta. Miroslav Radović wyłożył się jak długi przed polem karnym. Serb nie był faulowany przez Jakuba Tosika, ale zdołał oszukać sędziego. Robert Małek podyktował rzut wolny dla Legii, atomowe uderzenie Iwańskiego i piłka znalazła się w siatce. W tym czasie na stadionie wrzało – Złodzieje, złodzieje! - krzyczeli kibice. – Moi piłkarze czują się oszukani przez sędziego. Gdyby u nas w szatni postawić mikrofony, to można by było usłyszeć wiele zastrzeżeń jeśli chodzi o stały fragment gry, który przesądził o naszej porażce – mówił po meczu zdenerwowany trener Bełchatowa Rafał Ulatowski.

Reklama

Zatrzymał ich Mucha

Jego podopieczni jeszcze godzinę po zakończeniu spotkania siedzieli otępiali w klubie. Wcześniej kilku z nich płakało, kuląc się na ławce rezerwowych. Mieli czego żałować, bo mecz z Legią powinni wygrać. Byli lepsi, lecz na przeszkodzie stanęli im nie tylko sędziowie (w pierwszej połowie liniowy w ciągu zaledwie dziesięciu minut trzy razy sygnalizował spalone, których nie było!). Był jeszcze genialny Mucha. Słowak wyczyniał w bramce prawdziwe cuda, ale niewiele brakowało, a opuściłby boisko jeszcze w pierwszej połowie. Odważnie wyszedł do strzału Tomasza Wróbla i lecąca w stronę bramki piłka trafiła go w głowę. Wydawało się, że znokautowany Mucha już nie wstanie, ale w końcu lekarzom udało się go docucić. – Nie wiem, czy był to mój najlepszy mecz w tym sezonie. Nawet nie wiem, która z sytuacji była najtrudniejsza do wybronienia, bo tak mnie boli głowa, że nic nie pamiętam – zastanawiał się legionista.

Zmarnowane „setki”

Piłkarze Ulatowskiego do soboty mieli na koncie siedem ligowych zwycięstw z rzędu i za wszelką cenę chcieli przedłużyć dobrą passę. Przez długie okresy czasu goście mogli tylko desperacko bronić się przed atakami Dawida Nowaka, Tomasza Wróbla, czy Carlosa Costly'ego.

Reklama

Jak to możliwe, że przegraliśmy? Mieliśmy tyle „setek” – nie dowierzali bełchatowianie. Najbardziej musiał rozpaczać Sapela, który od 18 września nie dał sobie strzelić bramki w ekstraklasie. Do trzeciego wyniku w historii polskiej ligi zabrakło mu tylko dziesięć minut. Rekordzistą jest legionista Władysław Grotyński, który nie puścił gola przez 762 minuty. – Sapela nie będzie mnie miło wspominał – cieszył się po meczu Iwański. – Mój gol nic by jednak nie dał, gdyby nie Mucha. Dobrze, że umieliśmy się obudzić, chociaż graliśmy słabo.

Wisła na wygraną Legii odpowiedziała w najlepszy z możliwych sposobów – gromiąc w Wodzisławiu Odrę 3:1. Bohaterem spotkania był Słoweniec Andraz Kirm, który zdobył dwie efektowne bramki.

Reklama

W dobrych nastrojach są też kibice drugiego krakowskiego klubu. Cracovia po emocjonującym meczu wygrała z Piastem Gliwice 3:2. Piłkarze gości nie mogli wystąpić w swoich granatowo-czerwonych strojach, bo sędzia Marcin Borski uznał, że nie kontrastują one dostatecznie z biało-czerwonymi koszulkami Cracovii. Awaryjnie ściągnięto z Gliwic rezerwowe niebieskie koszulki. Była to o tyle dziwna decyzja, że w poprzednim sezonie oba zespoły grały w takich samych strojach i sędziowie nie widzieli w tym nic złego. – W ostatniej kolejce rundy jesiennej koniecznie chcieliśmy wygrać – przyznał trener Pasów Orest Lenczyk. – Tylko 17 pkt., które zdobyłem z zespołem w 13 meczach, uważałem za minimum dające nam szansę do dalszej pracy i odrobiny optymizmu. Po trudnym okresie i porażkach szala zaczęła przechylać się na naszą korzyść – cieszył się z wygranej Lenczyk.

Choć runda jesienna już się skończyła kibice jeszcze dwukrotnie pofatygują się na stadiony – w grudniu awansem rozegrane zostaną dwie kolejki z wiosny.