Chodzi o to, aby właściciele nadal wykładali ze swojej kieszeni miliony euro na swoje drużyny, ale nieco bardziej rozsądnie i przejrzyście niż do tej pory. Wszystko ma się odbywać w formie sformalizowanej - na zasadzie umowy sponsorskiej. "Poważnie bierzemy pod uwagę takie rozwiązanie" - mówi sekretarz generalny UEFA Gianni Infantino. "Obecnie trudno jest monitorować, co dzieje się z pieniędzmi, jakie właściciel przekazuje na konto klubu, jak je przekazuje, kiedy, w jakim celu. Zamierzamy to uregulować. Umowa sponsorska to lepsze rozwiązanie niż klub finansowany przez jakiegoś dobroczyńcę. Taka umowa posiada konkretne daty wpłat i sumę, jaką sponsor docelowo przekaże na konto klubu".
UEFA ma na myśli najgłośniejsze przypadki - Chelsea i Manchesteru City. Oba kluby do niedawna miały ogromne długi. Istnieją i sportowo mają się bardzo dobrze tylko dzięki subsydiom swoich właścicieli - odpowiednio Romana Abramowicza i szejka Mansoura. Obaj jednak w każdej chwili mogą powiedzieć, że znudził im się angielski futbol lub tamtejsza pogoda i zamierzają zainwestować na przykład w Vila-real. Chelsea i Manchester City zostaną z wielkim długiem, którego nie będzie miał kto spłacić, długiem wygenerowanym przez nadmierne ambicje byłych właścicieli tych klubów. UEFA chce uniknąć takiej sytuacji. "Właścicielowi może w każdej chwili znudzić się płacenie. Wtedy zarząd klubu mógłby pokazać mu kontrakt, który trzeba respektować" - zauważa Infantino.
Roca przyjął propozycje UEFA z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony nowy przepis zabezpieczałby klub przed nieodpowiedzialnymi miliarderami, ale z drugiej - może miliarderów powstrzymać przed inwestycją w klub. Szczególnie tych, na których Hiszpanom zależy najbardziej - z Rosji czy Azji (obecnie w kluby Primera Division inwestują głównie przedsiębiorcy z Hiszpanii i Ameryki Łacińskiej).
czytaj dalej
Europejskiej federacji chodzi nie tylko o dobro klubów. UEFA nie chce przede wszystkim, aby ludzie, którzy są tak bogaci, że praktycznie nie liczą się z pieniędzmi, nie psuli piłkarskiego rynku - nie kupowali piłkarzy za 50 mln funtów czy oferowali im pensję rzędu 140 tys. funtów tygodniowo. Prezes UEFA Michel Platini i jego doradcy wychodzą z założenia, że takie decyzje prowadzą do kryzysu i generowania długów (nieważne, czy wobec właściciela, czy innych, zewnętrznych wierzycieli).
Z opublikowanego w tym roku, największego w historii UEFA, raportu na temat finansów w europejskiej piłce ("The European Club Footballing Landscape") wynika, że 24 proc. klubów w najsilniejszych ligach Europy ma jednego właściciela. To tyczy się głównie Anglii. Abramowicz zainwestował w Chelsea ponad 700 mln funtów. Część tych pieniędzy księgowi klubu przypisali do kategorii "pożyczka". UEFA patrzyła oczywiście na to jak na dług - pożyczka była zaciągnięta u jednej ze spółek Abramowicza. "My mamy wyjątkową strukturę własnościową, inną niż w pozostałych klubach" - zauważył prezes Chelsea Bruce Buck. "Nasz dług nie jest zewnętrzny, nie mamy go w banku czy w firmie ubezpieczeniowej. Zaciągnęliśmy go u właściciela klubu".
Jednak UEFA ogłosiła, że jeśli w 2012 roku zadłużone kluby wciąż będą wydawać więcej, niż zarabiają, mogą być wykluczone z europejskich pucharów. Abramowicz wspaniałomyślnie dokonał więc konwersji pożyczki na kapitał. W ten sposób, praktycznie w ciągu jednego dnia, Chelsea pozbyła się formalnie kilkusetmilionowego zadłużenia. Podobnie postąpił niedawno szejk Mansour. UEFA, mówiąc o kontraktach sponsorskich podpisywanych przez właścicieli z klubem, chce uniknąć również takiej sytuacji, w której klub lekkomyślnie wydaje miliony na transfery, zadłużając się, a potem nagle ten dług znika.
Szczegóły przepisu, nad którym debatuje europejska federacja, jeszcze nie są znane, ale być może wkrótce taką umowę sponsorską będzie musiał podpisać właściciel Wisły Kraków Bogusław Cupiał. Pod warunkiem że będzie chciał jeszcze łożyć na krakowski klub pieniądze. Na razie Wisła jest zadłużona w spółkach należących do Cupiała na kilkadziesiąt milionów złotych.