Czy pana zaangażowanie w Śląsk Wrocław jest już przesądzone?
Zygmunt Solorz: Wciąż trwają intensywne negocjacje, o których oczywiście jestem ogólnie informowany, lecz w których osobiście nie uczestniczę. Dlatego nie mogę panu udzielić informacji z pierwszej ręki. Z tego, co wiem, rozmowy idą jednak w kierunku pomyślnego finału.

Reklama

Rozumiem, że trwają negocjacje o szczegółach transakcji z władzami miasta, które jest większościowym udziałowcem w Śląsku?
Właśnie tak i na tym stwierdzeniu poprzestańmy. Nie chciałbym rozmawiać o konkretach, bo naprawdę nie jestem na taką rozmowę przygotowany. Jeżeli wszystko uda się ustalić, to przecież nikt nie będzie robił z tego tajemnicy.

Jeszcze niedawno pana ludzie prowadzili również rozmowy z Lechią Gdańsk. Był już nawet podpisany list intencyjny w sprawie inwestycji. Dlaczego zrezygnował pan z tego kierunku?
Przecież nie można inwestować w więcej niż jeden klub i na coś musiałem się wreszcie zdecydować.

I wybrał pan na Śląsk?
Potwierdzam, że zdecydowałem się na Śląsk i teraz do ustalenia zostały tylko formalne strony przedsięwzięcia.

W Lechii udziały wykupuje Andrzej Kuchar. W przeszłości obaj byliście partnerami biznesowi, ale teraz jesteście w sporze prawnym. Rywalizacja Śląska z Lechią niebawem może mieć zatem intrygujące podteksty.
Że też wy zawsze wszędzie musicie doszukiwać się „intrygujących podtekstów” (śmiech). Ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, żeby Andrzej Kuchar inwestował w Lechię. Jeżeli Kuchar przyniesie duże pieniądze do tego klubu, to przecież bardzo dobra wiadomość dla nie tylko Lechii, ale dla całej polskiej piłki, bo w kraju przybędzie jeszcze jedna mocna drużyna.

A jak mocny będzie Śląsk?
To jasne, że marzy mi się klub, który jest najlepszy w Polsce i z powodzeniem gra w europejskich pucharach. Nie wiem jednak, jak to będzie wyglądało w praktyce. Na razie trzeba stworzyć solidne fundamenty. Zaznaczam, że rola sponsora mnie absolutnie nie interesuje, Ja chcę inwestować w klub, budować jego wielkość.

Na polskim futbolu można zarobić?
Jeżeli pan myśli, że moja zaangażowanie w piłkarski klub jest obliczone na finansowy zysk, to jest pan w grubym błędzie. Ja dobrze wiem, na czym można zarabiać pieniądze i sądzę, że potrafię to robić. Futbol to dla mnie inny wymiar biznesu. Nieprzypadkowo wybieram Śląsk, bo z Wrocławiem jestem związany emocjonalnie, zresztą podobnie traktowałem ewentualną inwestycję w Gdańsku. Chcę, żeby Śląsk był klubem, z którego dumni będą wszyscy wrocławianie i na który z szacunkiem będzie patrzyć cała Polska. Taki biznes mogę robić sam albo z kimś we współpracy.

Reklama

Podobno przymierzał się pan też do inwestycji w Lechu Poznań?
Nic podobnego, ale też słyszałem tę plotkę. Zresztą spekulacji było jeszcze więcej. Według nich miałem zainwestować w Łodzi, a nawet w Zagłębiu Lubin. Mnie jednak tak naprawdę od początku interesowały Gdańsk i Wrocław.

W dobie szalejącego kryzysu finansowego inwestowanie w polską ligową piłkę to raczej ryzykowny interes.
Patrzę na to inaczej. Nie chodzi nawet o piłkę, lecz w ogóle o podejście do biznesu. Kiedyś postanowiłem zainwestować w upadającą Stocznię Gdańską. I nie chodziło w tej decyzji o finansowy interes. Zrobiłem to, bo wiedziałem, że właśnie tak należy postąpić w stosunku do tego wiele znaczącego dla nas wszystkich zakładu. I była to właściwa decyzja. Teraz jest trochę podobnie. Widzę, ilu ludzi w Polsce marzy o mocnej piłkarskiej lidze, którą przecież muszą tworzyć mocne kluby. Jednym z nich powinien być Śląsk.

Ile według planów powinna trwać budowa klubu, takiego, jak pan sobie wyobraża?
W naszej rzeczywistości termin jest dosyć naturalny: 2012, kiedy w Polsce odbędą się finały piłkarskich mistrzostw Europy. Wtedy Śląsk powinien grać na nowym 40-tysięcznym stadionie. Idealnym rozwiązaniem byłaby sytuacja, w której stadion w znacznej części byłby zapełniany na każdym ligowym meczu, A do tego potrzebna jest ładnie grająca drużyna i sprawnie działający klub.