Pomysł kontrowersyjny, ale działacze są zdecydowani. Liczba arbitrów w ciągu ostatnich lat spadła aż o dwa tysiące. Jednocześnie liczba kobiet zgłaszających się na kursy sędziowskie rośnie. Wniosek niby nasuwa się sam. "Skoro mamy coraz mniej arbitrów mężczyzn, powinniśmy zacząć forsować kobiety. To tylko kwestia czasu, jak panie zaczną sędziować w wyższych klasach rozgrywkowych" - mówi nam Leszek Saks odpowiadający w PZPN m.in. za sędziowanie kobiet.

Reklama

Obecnie w Polsce kobiety regularnie sędziują na poziomie okręgowym, czasami jakiś działacz wspaniałomyślnie dopuści je do meczu trzecioligowego. Zdarzają się również pojedyncze przypadki sędziowania w Pucharze Polski czy meczach Młodej Ekstraklasy. "W tym męskim świecie często stoimy na straconej pozycji, ciężko nam się przebić, ale staramy się" - mówi Karolina Radzik. "Nasz poziom z roku na rok jest coraz wyższy, chodzimy na szkolenia, mamy coraz więcej możliwości rozwoju. Z czasem zamierzamy regularnie sędziować w III, potem w II, a w perspektywie i w I lidze" - dodaje.

Rewolucja? Wcale nie. "W zachodnich ligach kobiety z gwizdkiem dochodzą do głosu w męskiej piłce bardzo szybko, sędziują nawet mecze ekstraklasy. To naturalny proces. I nieunikniony. Również w przypadku Polski" - uważa Kazimierz Stępień, szef polskich sędziów.

On też zwraca uwagę, że kobiety nie tylko wypełniłyby lukę, jaka powstała w wyniku afery korupcyjnej, ale i poprawiłyby ogólny wizerunek sędziowania. "Oczywiście nie można przesadzać w drugą stronę, ale jestem przekonany, że panie dałyby sobie radę. Postawmy na nie, skoro mamy taki problem z panami" - mówi Michał Listkiewicz, wiceprzewodniczący komisji sędziowskiej UEFA.

Były prezes PZPN z chęcią pewnie cały stadion wypełniłby tylko kobietami, ale faktem jest, że merytoryczny poziom kobiet podniósł się diametralnie. "Pojawiła się nowa fala pań, które chcą zostać arbitrami" - mówi Saks. "Dwa razy do roku organizujemy im kursy, na których prezentowane są te same materiały, z których uczą się mężczyźni. Kobiety są świetnie przygotowane teoretycznie i zdeterminowane. Niestety, jeśli chcą sędziować mężczyznom na wysokim poziomie, muszą zaliczać te same testy kondycyjne co arbitrzy mężczyźni" - tłumaczy.

I niektóre kobiety je zaliczają, większość jednak wciąż ma z tym problem. Saks twierdzi, że wkrótce się to zmieni, bo Grzegorz Krzosek przygotował dla nich plan regularnych treningów. I pewnie nawet kondycyjny test interwałowy przestanie być dla polskich kandydatek na arbitrów problemem. "Szkoliłem niedawno panie na zgrupowaniu w Spale. Byłem totalnie zaskoczony, w jakiej są formie. Nie tylko znają szczegółowe przepisy, ale i zaliczają testy kondycyjne, do których ja nawet bałbym się podchodzić" - mówi.

Sceptycy twierdzą, że kobieta nie osiągnie poziomu Rosettiego czy choćby męskiego odpowiednika arbitra klasy UEFA. I pewnie mają rację. Niektórzy boją się (a inni się z tego cieszą), że nawet jeśli merytorycznie i fizycznie będzie odpowiednio przygotowana, to podczas meczu będzie budzić takie emocje jak brazylijska sędzia Ana Paula Oliveira, która miała swoją sesję w „Playboyu”. Oliveirze zdarzało się sędziować mecze, w których piłkarze specjalnie symulowali kontuzje tylko po to, aby pani arbiter z troską się nad nimi pochyliła.

Reklama

Zwolennicy - ci bardziej wpływowi - są jednak zdecydowani. Według Stępnia kobiety mogą poprawić wizerunek mężczyzn. Według Saksa kobiety mają tę przewagę nad mężczyznami, że są bardziej zdeterminowane i nastawione na cel. Listkiewicz uważa, że kobiety na linii lepiej sprawdzają się niż mężczyźni dzięki wyjątkowej koncentracji (bo pan na linii będzie zerkał sobie na panie siedzące na trybunach). A poważnie to, jak zauważa Radzik, kobiety mogą załagodzić nasze obyczaje. "Wiele razy zauważałam, że w mojej obecności piłkarze są mniej agresywni" - twierdzi pani sędzia.

Może więc warto spróbować i niektórych „kretynów”, „złodziejów” czy „dupków” (jak mówili o arbitrach piłkarze) zastąpić paniami? A jak się nie uda, to co? Przecież i tak nie może być gorzej niż jest teraz.