Do Belfastu wybiera się tysiąc polskich kibiców. Do tej pory PZPN w ogóle nie martwił się o grożące im ewentualnie niebezpieczeństwa. Po zamachu, w którym zginęło dwóch żołnierzy brytyjskich, a ciężko ranny został polski dostawca pizzy, działacze zainteresowali się kwestią bezpieczeństwa piłkarzy i kibiców.
"Na razie nie dostaliśmy żadnych niepokojących sygnałów od Irlandczyków. Na pewno jednak naradzimy się razem z sekretarzem generalnym PZPN, jak zachować się w tej sytuacji" - powiedział nam dyrektor reprezentacji Jan De Zeeuw.
Zdzisław Kręcina ma olbrzymie doświadczenie w organizowaniu wyjazdów na mecze reprezentacji. Doskonale więc zdaje sobie sprawę, że w razie dalszej eskalacji przemocy w Ulsterze mecz może nie odbyć się 28 marca.
"Na razie czekamy, co się wydarzy, i mamy nadzieję, że był to tylko incydent" - powiedział nam Kręcina. "Jeśli sytuacja ulegnie dalszemu zaognieniu, to wtedy razem z irlandzką federacją zastanowimy się, co zrobić. W skrajnym przypadku do akcji wejdzie FIFA, która jest organizatorem spotkania. Światowa federacja ma głos decydujący w tej sprawie i na pewno nie zawaha się przełożyć lub przenieść meczu, jeśli w Irlandii Płn. nadal będzie niebezpiecznie" - wyjaśnił sekretarz generalny PZPN.
FIFA już wielokrotnie w skrajnych przypadkach musiała przenosić mecze, jeśli sytuacja w kraju gospodarza imprezy była niepewna. Na neutralnych stadionach grano w czasie wojen w Jugosławii czy Izraelu.
"Polska już raz też musiała grać na neutralnym terenie. Było to w 1995 r., kiedy z powodu wojny na Kaukazie mecz z Azerbejdżanem musieliśmy rozgrywać w tureckim Trabzonie" - wspomina Kręcina, który ma jednak nadzieję, że spotkanie bez żadnych przeszkód odbędzie się w Belfaście.
"Chcę podkreślić, że w tej chwili nie ma problemu związanego z bezpieczeństwem w Irlandii Płn. Byłem tam miesiąc temu, kiedy oglądałem hotel, w którym zamieszkają piłkarze. Miasto sprawiało wrażenie spokojnego, nie wyczuwałem żadnej nerwowej atmosfery. Nawet do głowy mi nie przyszło, że może tam dojść do jakiegoś ataku terrorystycznego. W tej chwili jednak będziemy monitorować wszystkie wydarzenia z Ulsteru. Kibice też powinni pomyśleć o tym, co ich tam czeka i śledzić komunikaty Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jeśli wyjazd do Belfastu będzie groził jakimś niebezpieczeństwem, to MSZ na pewno to ogłosi" - twierdzi Kręcina.
Obawy o bezpieczeństwo polskich piłkarzy nie są wcale przesadzone. W zeszłym tygodniu w Pakistanie doszło do ataku na krykietową reprezentację Sri Lanki. Sprawa zbulwersowała opinię publiczną na Wyspach Brytyjskich, gdzie krykiet jest bardzo popularny. W dyskusji na temat bezpieczeństwa zawodników wziął udział nawet trener Arsenalu Londyn Arsene Wenger.
"Myślę, że futbol też może stać się obiektem ataku terrorystycznego. Nie patrzymy na siebie jak na potencjalne ofiary, ale powinniśmy zadać sobie pytanie: dlaczego nie? Piłka to bardzo popularna dyscyplina, która skupia na sobie uwagę milionów. W Anglii niestety coraz trudniej jest dostać policyjną eskortę. Policja po prostu odmawia, szczególnie w Londynie. O możliwym ataku myślałem wielokrotnie, szczególnie podczas mistrzostw świata czy Europy. Wielokrotnie się zdarzało, że byliśmy z Arsenalem świadkami alarmów antyterrorystycznych, szczególnie gdy graliśmy u siebie. Utrzymywaliśmy to w tajemnicy, bo na szczęście przeważnie okazywało się, że to nic szczególnego, np. torba, którą ktoś zapomniał wziąć" - powiedział Wenger, który na ataki terrorystyczne jest bardzo uczulony, odkąd w Japonii zobaczył, co stało się w Tokio po ataku sarinem na metro.