Zachwycił Manchester i Liverpool. Chelsea i Arsenal do ćwierćfinału się prześlizgnęły, ale to nie zmienia faktu, że centrum futbolowego świata pozostaje w Anglii i z roku na rok coraz bardziej oddala się od peryferii. "Ich przewagą jest odpowiednia mentalność" - powiedział załamany Luciano Spalletti, trener Romy, która przegrała z Arsenalem na karne. "Świetnie dają sobie radę ze stresem, być może dlatego, że doświadczają go mniej w swoim kraju, niż moi piłkarze we Włoszech. U nas zawodnik dobrej drużyny gra z pistoletem przystawionym do skroni. A w Anglii puszczają zawodnikom muzykę w szatni. Tak to u nas powinno wyglądać".

Reklama

>>>Zobacz, jak Manchester wyeliminował Inter

Podobno miarą czyjejś siły jest siła jego wrogów. A Premier League ma wrogów bardzo wpływowych. Za angielską ligą nie przepada prezydent FIFA Sepp Blatter, który kojarzy ją z nieznośnym - w jego mniemaniu - multikulturalizmem w futbolu. "Jeśli w klubach Premier League nie ma narodowej identyfikacji, to coś musi być nie tak" - powiedział, chcąc zareklamować swój pomysł, aby w jednej drużynie w tym samym czasie mogło przebywać tylko pięciu obcokrajowców. Pomysł zupełnie oderwany od rzeczywistości. Bo siła Premier League polega między innymi na tym, że w Arsenalu gra kilku Afrykańczyków, a w Manchesterze - Portugalczyk, Bułgar, Francuz, Holender, Argentyńczyk, Serb… (to już sześciu, a znalazłoby się jeszcze paru). I Blatter po środowych meczach się poddał. Przyznał, że Anglia jest na czele kandydatów do organizacji mistrzostw świata w 2018 roku.

Premier League nie cierpi również prezydent UEFA Michel Platini (oficjalnie oczywiście się do tego nie przyzna), który gromił angielskie kluby za rozrzutność i życie ponad stan, psujące piłkarski rynek. Francuz chciał wprowadzić limit wydatków na płace i transfery. "Chciałbym zrobić coś takiego, ale nie dlatego, że nie lubię angielskiej ligi. Po prostu chciałbym każdemu dać szansę na zwycięstwo. A coraz mniej drużyn ma taką szansę" - powiedział Platini.

I też się poddał. Skrytykował go m.in. Jean-Michel Aulas, prezes Lyonu, załamany po porażce z Barceloną. "Skończmy z tym egalitaryzmem!" - powiedział."Piłkarskie władze powinny zadbać o elitę, bo jak nie, to ciągle będziemy przegrywać, jak nie z Anglikami, to z Hiszpanami".

Futbolem rządzi wolny rynek. Żadne zakazy ani limity nie sprawią, że Liga Mistrzów jest coraz bardziej angielska, czyli coraz nudniejsza.