Po 8 latach wraca pan do Legii. Żegnały pana okrzyki „kilo żelu na Mięcielu” i „Manuela za Mięciela”.

Marcin Mięciel: To są jakieś śmieszne rzeczy. W Polsce panuje jakieś niesamowite chamstwo. Wystarczy przejrzeć fora internetowe. Tam chamstwo się wylewa, ile przekleństw, obrażania ludzi. Nie wiem, skąd to się bierze. To kwestia mentalności chyba. Po kilka lat mieszkałem w Grecji i Niemczech i niczego podobnego tam nie ma. W Salonikach są cztery zespoły, które się nienawidzą. Nigdy mnie jednak żaden kibic Arisu nie zwyzywał za to, że grałem dla PAOK. Wręcz przeciwnie, podchodzili, przybijali piątki, wyrażali szacunek. A wracając konkretnie do tamtej sytuacji, to też było dziwne. Mój ostatni sezon w Legii był moim najlepszym, strzeliłem 14 bramek, zgłosiła się po mnie Borussia Moenchengladbach, a ci sami kibice wybrali mnie na piłkarza sezonu. To były tylko głośne jednostki. Nie wiem, dlaczego fani nie potrafili uszanować tych, co w Legii byli najdłużej, najwięcej dla niej zrobili. Przychodzili jacyś anonimowi zawodnicy, nie robili nic, nie zostawiali zdrowia i mieli czyste papcie. A Mięciel musiał brać wszystko na klatę. I brałem.

Reklama

Zdaje pan sobie sprawę z tego, jak wyglądają w tej chwili relacje z fanami?

Warszawa to moje miasto, a Legia mój klub. Gdy mieszkałem za granicą, to co pół roku i tak przyjeżdżałem do Warszawy, chodziłem na mecze. Wiem doskonale, co się dzieje w klubie. Bardzo bym chciał, żeby wróciły czasy, kiedy kibice Legii byli najlepsi w Polsce, a Łazienkowska także dzięki nim była twierdzą. Gdy przegrywaliśmy 0:1, to doping się wzmagał. Doping jest jak red bull, dodaje skrzydeł. Mam mnóstwo znajomych wśród kibiców Legii i dużo z nimi o tym rozmawiam. Piłkarze potrzebują wsparcia, tej adrenaliny z trybun.

Reklama

Jest pan pewien, że na dzień dobry chce pan zaczynać od krytyki fanów?

To nie jest krytyka. Wręcz przeciwnie, chciałbym żeby kibice Legii znowu byli wzorem dla innych. To właśnie jest pojednanie.

Wracając do tego żelu na Mięcielu. W dalszym ciągu dużo pan go ma na głowie.

Reklama

Przez osiem lat nie musiałem odpowiadać na pytania o żel. Teraz wracam do Polski, a tu dalej to samo. Teraz zresztą żel na głowach ma pół miasta. Piłka to teatr, to rozrywka, w której krążą wielkie pieniądze. Trzeba jakoś wyglądać. Nie mógłbym wyjść na boisko nieuczesany, ze śpiochami w oczach.

Czym pan przyjechał na pierwszy trening? Kawasaki Ninja?

Nie, motocykle poszły już w odstawkę. Wyrosłem z tego. Szczególnie po wypadku Marka Saganowskiego. Przyjechałem normalnym samochodem i tak już zostanie. Nawet w kontrakcie mam zapis zakazujący jazdy na motorze.

Wie pan, że wszyscy kibice czekają na pierwszy w pana wykonaniu strzał przewrotką?

Już dawno przewrotek nie robiłem. To znaczy na treningach oczywiście tak, ale w meczu już dawno. Ostatnią bramkę przewrotką strzeliłem w Grecji. Dla mnie to zresztą zawsze było normalne zagranie. Oczywiście szalenie efektowne i kibice to lubili, ale nie robiłem przewrotek tylko dla czystego efektu. To uderzenie dawało mi przewagę nad innymi, nie musiałem czekać, aż piłka upadnie. Kibice pewnie będą czekać na pierwsze po powrocie takie moje uderzenie, tak jak ja, za małolata, zawsze czekałem na przewrotkę Hugo Sancheza.

Czuje się pan spełnionym piłkarzem?

Zawsze może być lepiej. W Grecji na pewno osiągnąłem bardzo dużo, wyrobiłem sobie nazwisko, szanują mnie tam. Mogłem zresztą tam wrócić albo pójść na Cypr, ale uznaliśmy wspólnie z żoną, że czas już wracać do Polski. A zawsze chciałem wrócić do Legii, później mógłbym już takiej szansy nie dostać. W Niemczech nie wyszło, jak miało, ale trudno. Wyjechałem na Zachód za późno. W Legii byłem gwiazdą, myślałem, że zostanę królem Gladbach. W sparingach strzelałem furę goli. A tu w pierwszym meczu trafiłem na ławkę. Psychicznie się od razu spaliłem. Jak z niej wstałem, od razu strzeliłem gola, ale następny mecz znowu ława. Nie jesteśmy przygotowani na taką rywalizację, na to, że takich jak my jest w każdej zachodniej drużynie kilku i kilku jeszcze lepszych. Nie ma czasu na chwilę słabości. Rada dla wszystkich wyróżniających się polskich piłkarzy: wyjeżdżajcie jak najszybciej, to zdążycie się szybko przestawić. Będę to chciał uzmysłowić kilku młodym, zdolnym piłkarzom, którzy są w Legii.