Cezary Kowalski: Już dawno polski piłkarz natychmiast po wyjeździe z Polski nie miał tak dobrej pozycji w mocnej europejskiej lidze jak ty.
Ireneusz Jeleń: No tak, ale na początku też bardzo się bałem, że mogę sobie nie poradzić. Tam treningi wyglądają zupełnie inaczej. Trzeba być ciągle w ruchu, trzeba grać twardo, nie było łatwo mi się przestawić, siadałem na ławce rezerwowych. Kto wie, czy do tej pory bym na niej nie siedział, gdyby drużyna nie przegrała kilku meczów. Wielu twierdziło, że mój charakter, spokojny sposób bycia i lekka nieśmiałość może być czymś, co utrudni mi karierę. Okazuje się jednak, że to właśnie był mój atut. Skupiłem się na piłce i rodzinie. Po treningu od razu pędzę do domu. Nigdzie mnie nie nosi. Zresztą nie ma za bardzo gdzie. Można powiedzieć, że Płock przy Auxerre to metropolia. Dodatkowym atutem tego miejsca jest fakt, tutaj wcześniej grało wielu Polaków i mieszkańcy Auxerre mają wielki sentyment do nas.
Kilka lat temu przenosił pan towar przez granicę polsko-czeską jako tzw. mrówka. Teraz zarabia setki tysięcy euro w jednej z najlepszych lig europejskich. Może się przewrócić w głowie?
Dlatego właśnie, że wiem, jak smakuje bieda, nic mi nie grozi. Wiem, co to znaczy nie mieć pieniędzy, i wiem, że nie zawsze w życiu ma się wszystko. Nie zachłystuję się tym sukcesem, nie szaleję. Wydaje z umiarem, nie kupuję Bóg wie czego, mam niezły kontrakt, więc to, co zarobię, inwestuję w nieruchomości. A tego noszenia przez granicę się nie wstydzę. Nauczyłem się mówić po czesku.
Miał pan kiedyś chwile zwątpienia?
Pięć lat temu. Już nie byłem wtedy mrówką. Grałem w Podbeskidziu Bielsko Biała i jednocześnie pracowałem w firmie przy montowaniu anten satelitarnych. Codziennie wstawałem o czwartej trzydzieści rano, żeby zarobić tysiąc złotych. Wiedziałem, że nie dam rady. Zastanawiałem się, co rzucić – piłkę czy te anteny. Skłaniałem się ku temu, aby w piłkę grać tylko w wolnych chwilach, bo przecież nie miałem żadnej gwarancji, że z futbolu będzie chleb. Postawiłem w końcu na piłkę i wychodzi na to, że dobrze wybrałem.
Ile pan teraz jest wart?
Mówią, że cztery miliony euro. Pół roku temu sprzedano mnie do Auxerre za milion, zatem okazuje się, że podniosłem swoją cenę przez kilka miesięcy o trzy miliony. Coś tam o mnie mówią. Że jakieś odkrycie ligi... Czasem mnie chwalą, czasem do jedenastki kolejki wybiorą, jakieś kluby się interesują. Nieźle chyba. Ale i tak nie jestem zadowolony z ostatnich meczów, w których wystawiano mnie jako środkowego napastnika. Z konieczności, bo sprzedano Pieroniego.
Ale strzela pan za to więcej bramek...
Niby tak, mam już sześć w tym sezonie. Ale wolę jednak prawe skrzydło. W Auxerre większość meczów grałem jako prawoskrzydłowy, a selekcjoner Leo Beenhakker podczas treningów także próbuje mnie na prawej stronie.
W Wiśle Płock też wiele razy występował pan jako klasyczny napastnik i wychodziło bardzo dobrze.
To jednak nie ten poziom...
Spodziewał sie pan, że po pana odejściu Wisła Płock tak ostro pójdzie w dół?
Jest mi bardzo przykro. Szkoda mi chłopaków. Dzięki ich podaniom wypromowałem się i podpisałem zagraniczny kontrakt. Do końca życia im tego nie zapomnę.
Grał pan w kadrze Janasa, która przegrywała mecz za meczem, i w pierwszych nieudanych spotkaniach pod wodzą Beenhakkera. Wraca pan po kilku miesiącach. Jaka jest różnica?
Wszyscy są bardziej pewni siebie, atmosfera jest lepsza. Zawsze wszystko lepiej wychodzi, jak człowiek jest zadowolony z siebie.
Był pan jednym z nielicznych, którzy nie zblamowali się podczas niemieckiego mundialu. Po mistrzostwach świata pana rola w kadrze znacznie zmalała.
Grałem jeszcze w meczach z Finlandią i Serbią, ale później, gdy zespół odnosił największe sukcesy, już nie. Szkoda, że ominęły mnie akurat tak dobre mecze jak te z Portugalia i z Belgią. Miałem kontuzję. Teraz wracam i nie powinno to być osłabienie drużyny. Sądzę, że ze mną ten bardzo dobry zespół będzie jeszcze mocniejszy.
Kilka lat temu przenosił towar przez granicę polsko-czeską jako tzw. mrówka. Teraz zarabia setki tysięcy euro w jednej z najlepszych lig europejskich. Kariera Ireneusza Jelenia po przenosinach do Auxerre nabrała tempa. Polak strzela sporo bramek, a dzięki temu rośnie jego rynkowa wartość - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama