Chyba nie ma pan żadnych szans w wyborach na prezesa PZPN.
Niech pan napisze, że w tym momencie szeroko się uśmiecham. Myli się pan. Obecnie mam poparcie sporej części klubów ekstraklasy, prowadzę też rozmowy z wieloma klubami drugoligowymi. I mam coraz lepszy kontakt z szeregiem prezesów okręgowych związków piłki nożnej.
Jak można brać pana kandydaturę poważnie, skoro do tej pory nikt nie zadeklarował, że pana poprze?
Przypominam, że poparcie na piśmie nie oznacza również poparcia podczas zjazdu. Szef mazowieckiego związku, pan Łazarczyk, powiedział w wywiadzie, że popiera Grzegorza Lato, ale to się może zmienić. Jestem spokojny. Wygram.
Zbigniew Koźmiński powiedział kiedyś, że prezesem ma szanse zostać tylko człowiek, który rozumie i zna mentalność futbolowego środowiska. To musi być swój chłop, który usiądzie, pogada, wódki się napije. Pan odbierany jest jako biały kołnierzyk z Brukseli z telefonem komórkowym przylepionym do ucha. Jak ktoś z innej bajki.
Jeżdżę po Polsce i zapewniam, że potrafię z ludźmi rozmawiać. Mam też wiele wad, ale nie należy do nich akurat ta, że jestem abstynentem.
Swój optymizm opiera pan na wierze w to, że ludzie będą nagle zmieniać zdanie.
To nie optymizm, ale realizm. Wiem, co robię, widzę, z kim mogę się porozumieć. Przecież niektórzy startują tylko po to, aby po przegranych wyborach mieć lepszą pozycję przetargową do nowych władz związku.
Dokładnie to można i o panu powiedzieć...
Nie. Ja gram o zwycięstwo.
W polityce dostał pan już przecież kilka lekcji pokory.
I bardzo dobrze, że prezesem związku będzie człowiek, który już parę upadków zaliczył. Lekcje pokory są dobre.
Mówią, że jest pan karierowiczem. Wszędzie pana pełno. Zmienia pan partie jak rękawiczki.
Jeśli chodzi o zmiany partii, to jestem znacznie poniżej średniej obecnego parlamentu. Jestem dopiero w drugiej partii. Dla porównania Jan Rokita jest już w szóstej.
Czarnecki wykształciuch podłączył się do chłopskiej partii i dobrze się w niej maskuje...
Polską szlachtą polski lud. Nie słyszał pan tego? Naprawdę nie widzę w tym nic złego, że kandydat na prezesa PZPN wywodzi się z partii związanej ze wsią. Wie pan, ilu znakomitych sportowców wyrosło w Ludowych Zespołach Sportowych? Zresztą swoją legitymację partyjną zostawię w szatni PZPN. Prezes musi być ponad podziałami.
Minister sportu Tomasz Lipiec jasno odciął się od kandydatów na prezesa PZPN, którzy wywodzą się z partii politycznych. Chyba rzeczywiście lepiej, żeby polską piłką nie rządził polityk.
A niby co w tym złego? Prezesem związku tenisowego jest były szef Kancelarii Prezydenta Kwaśniewskiego, Dubaniowski, wiceprezesem - Chlebowski z PO. W związku żeglarskim rządzi Kaczmarek z SLD, w jeździeckim Jagieliński, który kiedyś był PSL, w koszykarskim - Ludwiczuk z PO. W jednym związku polityk nie przeszkadza, a w innym już tak? Pragnę ministra Lipca uspokoić. Nie będę przecież kandydować na prezesa PZLA. Dodatkowo w wielu krajach europejskich szefami federacji piłkarskich są ludzie z doświadczeniem i kontaktami politycznymi.
Nie sądzi pan, że były piłkarz albo były trener będzie akurat w tej instytucji bardziej wiarygodny niż polityk?
Istotny jest program, debata na temat tego, co chce się zrobić. A ja od moich zacnych kontrkandydatów słyszę tylko, jak wyliczają, ile to oni razy zagrali w reprezentacji Polski. Ja mam konkretny program, wiem, jak działać choćby w kontekście mistrzostw Europy, które możemy organizować za 5 albo 9 lat. Fakt, że jestem europarlamentarzystą, to dodatkowy plus. Dla prezydenta FIFA czy UEFA nie jestem postacią anonimową. To, że jestem eurodeputowanym, tylko wzmocni pozycję PZPN.
Michał Listkiewicz zdradził ostatnio, jak wyglądała pana rozmowa z Blatterem, którą się pan pochwalił. Zaczepił go pan podobno przy windzie i rozmawialiście 15 sekund...
To cały Michał. Zresztą już mnie za to przeprosił.
Co powiedział?
To co zwykle. Wszystko zwalił na was. Dziennikarze przekręcili.
Jak pan będzie rządził tą polską piłką? Z Brukseli? Przecież pana nigdy w pracy nie będzie...
Bez żartów. A czy pan siedzi w redakcji od ósmej do szesnastej? Skuteczny prezes czy menedżer nie musi przychodzić do biura pierwszy i wychodzić ostatni. Piłka jest grą zespołową. Jako prezes nie będę dyktatorem, stworzę szeroką koalicję ludzi, z którymi razem będziemy pracować i podejmować decyzje. Zaproszę do rządzenia znaczące postacie polskiej piłki.
Kogo konkretnie?
Jacka Gmocha, Henryka Kasperczaka, Andrzeja Rusko i wielu innych.
Kasperczaka? Przecież on kandyduje na prezesa PZPN i wygląda na to, że ma znacznie większe szanse niż pan.
Rozmawiałem z nim. Podkreślił, że na razie nie można mówić o nim jako o kandydacie.
Kasperczaka poparł minister Lipiec, choć wydawało się, że stawia na pana.
Cenię i szanuję ministra Lipca za to, co robi w walce z korupcją. I cieszę się, że poparł Kasperczaka. Dzięki temu moje szanse rosną.
Dlaczego?
Polska jest krajem ludzi przekornych. Ludzie nie słuchają się, gdy minister coś każe. W każdym razie, jak już zostanę prezesem, to będę miał znacznie lepsze relacje z ministrem niż obecnie ma Michał Listkiewicz. To pewne.
Ma pan miejsce dla Listkiewicza w swojej szerokiej koalicji?
Na pewno nie wytnę go z komisji UEFA, tak jak zrobił Listkiewicz ze swoim poprzednikiem Dziurowiczem po przejęciu władzy w PZPN.
Boniek będzie groźnym rywalem w walce o prezesurę.
Zbyszek chce być prezesem. Skoro zgłosił go na posiedzeniu Ekstraklasy SA Wojciech Szymański, to nie wierzę, że zrobił to z własnej inicjatywy. Zibi już rozpoczął kampanię, proponując zwiększenie liczby klubów w ekstraklasie. Boniek wystartuje jednak tylko wtedy, gdy będzie miał stuprocentową pewność, że wygra.
A pan ile daje sobie procent na zwycięstwo?
W tej chwili 60... Uśmiecha się pan? Trudno, ale już widzę tego esemesa od pana po z wyborach o treści: gratuluję, przepraszam za brak wiary.
Ryszard Czarnecki jest pewny swego. Wierzy, że to właśnie jego wybiorą na prezesa PZPN. "Oceniam swoje szanse na 60%. Już widzę tego esemesa od pana po wyborach o treści: <gratuluję, przepraszam za brak wiary>" - powiedział dziennikarzowi DZIENNIKA.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama