Strasznie się pan zdenerwował decyzją PZPN, na podstawie której żadna z drużyn, poza tymi zdegradowanymi przez pana, nie spadnie z ligi. Podobno powiedział pan Koźmińskiemu, że to było sk...stwo.
Zgadza się. Bo okazuje się, że patrzymy na piłkę z zupełnie innych pozycji. My chcemy piłkę wyczyścić, powalczyć z korupcją, a oni, kiedy tylko nadarza się okazja, przeszkadzają. Degradując Arkę i Górnika Łęczna, naprawdę nie miałem zamiaru ratować Widzewa i Wisły Płock. Uważam, że dwa kluby powinny normalnie spadać, a w ich miejsce awansować drugoligowcy. Poziom tych najsłabszych zespołów w I lidze i najlepszych w drugiej jest tak beznadziejny, że taka spora rotacja w niczym by nie zaszkodziła. Nawet lepiej by było, bo może z tego marazmu wyszłoby coś nowego, świeżego.
Zbigniew Boniek argumentuje, że drugoligowcy nie mają podgrzewanych boisk, a kluby są jeszcze bardziej skorumpowane niż te w pierwszej lidze.
Boniek to jest Boniek. Głupi nie jest, swoje argumenty zawsze będzie miał. Pytanie tylko, o jakich wartościach rozmawiamy.
Co panu odpowiedział Koźmiński?
Robił wszystko, żebym o tym nie mówił, żebym nie wtrącał się do innych spraw poza tymi, które według niego należą do kompetencji Wydziału Dyscypliny. Tymczasem my jesteśmy powołani po to, aby troszczyć się o standardy etyczne związku. A one właśnie zostały po raz kolejny naruszone. Wezwał pan ich do zmiany decyzji. Co pan może jeszcze w tej sprawie zrobić? Chyba niewiele. Nie mam armat, to się nie będę chwalił, że będę strzelać.
Jest pan zadowolony z tych kar i liczby drużyn, które udało się ukarać?
Pewnie, że mogłoby to wyglądać inaczej. Nie było np. moim celem doprowadzanie do walkowerów. Z drugiej jednak strony coś trzeba było z tym zrobić. To jest dopiero wstępny etap naszej działalności, który ma doprowadzić do całkowitej zmiany mechanizmów działających w polskiej piłce.
Wszyscy wiedzą, że w kupowanie awansu zamieszane jest Zagłębie Lubin, a także inne kluby, tymczasem dla nich kar nie ma...
My też słyszeliśmy o Zagłębiu, bo wszyscy o tym mówią. Tylko że prokuratura nie dostarczyła nam na razie wystarczających dowodów, aby klub ukarać. My możemy wykonywać jakieś gesty wobec władz klubu, zawodników. Zapraszać ich na rozmowy, pytać. Ale domyśla się pan, co możemy od nich usłyszeć. To samo co od wszystkich jak Polska długa i szeroka. Ja nic nie wiem, o niczym nie słyszałem.
Dlaczego pana zdaniem ludzie z Górnika Łęczna z taką konsekwencją nie przyznawali się do winy? Przecież wiedzieli, że w takim przypadku poniosą
najdotkliwszą karę.
Oni są bardzo źle prowadzeni od strony prawnej. Próbowali z nami rozmawiać tak samo jak z sądem powszechnym, stosowali różne chwyty. Nas to tylko rozjuszało. W najmniejszym nawet stopniu nie zależało im na dialogu.
Jaką by dostali karę, gdyby współpracowali?
Mniejszą niż Arka. Sądzę, że zostaliby zdegradowani do drugiej ligi i do tego minus pięć punktów.
Górnik grozi, że pójdzie z tą sprawą właśnie do sądu powszechnego...
A niech sobie idą, gdzie chcą. Nie mają żadnych szans.
Mają teraz szansę na odwołanie. A gdyby teraz zreflektowali się i zaczęli jednak z wami współpracować?
Dobrowolnie poddać się karze można tylko w pierwszej instancji. Nie wierzę jednak w dobrą wolę Górnika. Oni przygotowywali się do walki z nami już zimą. Przekształcili wtedy stowarzyszenie w spółkę, aby uniknąć kary. Celowo utrzymywali poprzedni stan przez półtora roku, aby w ostatniej chwili próbować odciąć się od odpowiedzialności. Różnica między Górnikiem a pozostałymi ukaranymi klubami jest taka, że w nich są ważni ludzie, którzy nie mieli nic wspólnego z korupcją i zależy im, by zmienić wizerunek klubu. Sądzę, że jeśli nie wszyscy w Łęcznej uczestniczyli w tych działaniach, to przynajmniej o nich wiedzieli. Obecnie prowadzą swój klub do zagłady.
Ile następnych klubów będzie ukaranych?
Zależy, co dostaniemy z prokuratury. Z tego, co słyszałem, cztery. Prokuratorzy narzekają jednak, że kluby nauczyły się chować przekręty, zacierać ślady. Będzie coraz trudniej dotrzeć do dowodów.
Mówi się, że sporo pan wie o ludziach, którymi interesuje się prokuratura. Tak na oko, ile klubów jest zamieszanych w korupcję?
Trochę wiem, bo ludzie nieoficjalnie bywają bardzo rozmowni, a trochę udaję, że wiem. W jednej z telewizji ja i jeden z piłkarzy z zapałem dyskutowaliśmy o etyce w polskiej piłce. Później ktoś mi powiedział, że ten piłkarz to był główny księgowy w jednej z tzw. spółdzielni ustawiających wyniki meczów. Najgorsze jest właśnie to, że ci cwaniacy uważają mnie za durnia. I pana, który o tym pisze, też. Moim zdaniem przynajmniej trzy czwarte klubów uczestniczyło w korupcji.
I jak to wyczyścić?
Maciej Szczęsny twierdzi, że trzeba to wszystko wysadzić w powietrze i oglądać Ligę Mistrzów. Ja aż taki radykalny nie jestem.
Kluby podejrzane o korupcję boją się go jak ognia. Michał Tomczak, szef Wydziału Dyscypliny jest bezlitosny dla klubów, które handlowały meczami. Skąd takie wysokie kary dla Arki Gdynia i Górnika Łęczna? "Te ich wykręty nas rozjuszyły" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama