Jak przyznał, zarwał ostatnio parę nocy, bowiem dostał pod choinkę poradnik golfowy i nie mógł się powstrzymać od lektury.

"Mam taką naturę, że jak coś robię, to chcę wiedzieć o tym maksymalnie dużo. Pochłaniam teraz poradniki techniczno-metodyczne, czytam o historii nowej dla mnie dyscypliny, przeglądam statystki, dociekam jak ta gra wygląda na świecie, jak w Polsce. Dzień zaczynam od sprawdzenia, czy pogoda jest na tyle dobra, by iść na pole. Bywa, że jeszcze nikogo w recepcji klubu nie ma, meleksy nie są wystawione, a we mnie buzuje już ta chęć by uderzać kijem piłeczkę" - powiedział PAP urodzony w Słupsku Iwan.

Reklama

Nie ukrywa, że mógłby nie wychodzić z pola. "Staram się grać wszędzie, gdzie tylko mogę, czasami nawet bez względu na pogodę. Można mnie spotkać prawie codziennie na polu, często samego. W grudniu byłem nawet w czasie przymrozków. W bagażniku ciągle mam torbę z kijami; wracając do domu zazwyczaj zjeżdżam jeszcze na driving range lub pole. Planuję nawet zrobić sobie w ogrodzie mały green" - wyjawił.

Wspomniał, że po raz pierwszy miał styczność z golfem ponad 10 lat temu. "Koledzy z mojej ówczesnej holenderskiej drużyny postanowili wybrać się na turniej, więc pojechałem z nimi. To były jeszcze lata świetności Tigera Woodsa. Wielkie wrażenie wywarła na mnie otoczka imprezy - kultura tego sportu, organizacja. Do tego cisza, koncentracja zawodników, zdyscyplinowanie kibiców. Utkwiło mi to wydarzenie w pamięci. Jest w tym sporcie coś magicznego. Emocje są ogromne, czasami do ostatniego uderzenia".

Reklama

Piłka nożna jest bardziej przewidywalna - uważa Iwan. Prowadząc 3:0 na kilka minut przed końcem meczu, jest się raczej pewnym zwycięstwa. Natomiast w golfie do siedemnastego dołka można grać świetnie, a na ostatnim przyjdzie wykonać więcej uderzeń i jest się poza podium.

"W golfie gra się samemu przeciwko polu, przeciwko swoim słabościom, i to też jest fajna sprawa" - podkreślił.

Były piłkarz m.in. PSV Eindhoven (z tym klubem zdobył dwa tytuły mistrza Holandii) miał już okazję spotkać się na Lisiej Polanie koło Pomiechówka (woj. mazowieckie) z byłym bramkarzem Realu Madryt Jerzym Dudkiem.

Reklama

"Trzeba przyznać, że Jurek jest dużo lepszy ode mnie. Na razie! Gra w golfa od kilku lat, zaliczył w minionym roku dobre występy w mistrzostwach Polski, więc jeszcze muszę potrenować, abym mógł walczyć jak równy z równym. Ale jego postawa wpływa na mnie mobilizująco. A propos piłkarzy, to robiłem kurs na golfowe prawo jazdy czyli Zieloną Kartę z Piotrem Świerczewskim. Grał ze mną do momentu, kiedy rywalizacja była wyrównana. Jednak poświęcałem więcej czasu na trening i efekty są widoczne. Teraz gdy namawiam go na grę, do propozycji podchodzi z dystansem" - powiedział Iwan.

Były piłkarz reprezentacji Polski (rozegrał 40 spotkań, strzelił 4 bramki) wspomniał, że wielu jego kolegów z boiska, a także szkoleniowców, po obowiązkowych zajęciach udawało się na zielone pola.

"Kiedyś moim trenerem był Anglik Bobby Robson. Golf był jego pasją. Pamiętam, jak często przyjeżdżałem na trening o 9 rano, a on był już od godziny na murawie z kijami i piłką golfową. Uderzał w kierunku bramki, za którą była siatka. Jak dawał nam wolne po meczu, jechał zaraz pograć. A gdy wybierał dla nas hotele na zgrupowania to zawsze te, w pobliżu których było pole golfowe" - przypomniał.

Przyznał, że golf jest strasznie wciągający. "Boję się, co będzie ze mną dalej. Żona Mariusza Czerkawskiego określiła nas mianem sekty... Szkoda, że ta gra jest w naszym kraju tak mało popularna. Trzeba pokazywać i mówić o sukcesach kadry juniorów. To jest trochę tak, jak ze skokami narciarskimi, czy piłką nożną. Mówi się, że poziom reprezentacji jest niski, bo w pewnym momencie zaniedbano szkolenie młodzieży. Bez popularyzacji sportu nie będzie sukcesów" - podkreślił Iwan, który futbolową karierę kończył w Lechu Poznań w 2006 roku. Obecnie jest przewodniczącym Komisji ds. Piłki Plażowej PZPN. (PAP)

kali/ af/