Listkiewicz, były sędzia międzynarodowy, do 2008 roku pełnił przez dwie kadencje funkcję prezesa PZPN. Od czterech lat był jednak nieobecny we władzach związku. Wiele wskazuje na to, że podczas zaplanowanych na 26 października wyborów zostanie jednym z członków zarządu PZPN (ma poparcie klubów 1. ligi i ekstraklasy). Szef Piłkarskiej Ligi Polskiej liczy również na coś więcej...

Reklama

Chciałbym zostać wiceprezesem ds. zagranicznych, na tym znam się najlepiej, oczywiście oprócz spraw sędziowskich. W sprawach międzynarodowych mam się czym pochwalić, w czasie mojej kadencji w PZPN udało się wywalczyć Euro 2012, a teraz starałbym się pomóc w przyznaniu Polsce innej ciekawej imprezy, choć nieco mniejszej rangi. Mam na myśli np. finał Ligi Europejskiej, mecz o Superpuchar UEFA, mistrzostwa świata kobiet, może jakąś prestiżową imprezę juniorską. Ostatnio PZPN nie miał sukcesów organizacyjnych, prezes Lato nie został również wybrany do Komitetu Wykonawczego UEFA. Trzeba uaktywnić naszą piłkarską politykę zagraniczną - przyznał Listkiewicz, który od wielu lat działa w europejskim i światowym futbolu.

Obecnie jest członkiem Komisji Stadionów i Bezpieczeństwa UEFA oraz Komisji Sędziowskiej FIFA.

Kto mnie zgłosi na stanowisko wiceprezesa? Mam nadzieję, że nowy prezes. Liczę na sympatię środowiska. Mam wstępne deklaracje kilku kandydatów, że widzą mnie w tej roli. Ale na razie trudno coś wyrokować, to jest polityka, wzajemne obiecywania itd. Zobaczymy, kto zostanie wybrany prezesem - podkreślił były szef PZPN.

Sam nie chce jednak ujawniać swojego faworyta w październikowych wyborach.

Nie mogę mówić, kogo widziałbym w roli prezesa PZPN, bo można byłoby odnieść wrażenie, iż to również faworyt PLP. Mogę tylko powiedzieć, że nasza organizacja (w sumie dysponuje 18 głosami na zjeździe - PAP) wybrała czterech kandydatów na prezesa. Ja nie mam prawa głosu, bo nie będę delegatem - przypomniał.

Osobiście cieszę się z porozumienia z Ekstraklasą SA. Do tej pory pierwsza liga była "bękartem", spychanym gdzieś na bok. Teraz zaczynamy być traktowani poważnie. Staramy się działać aktywnie. Na przykład niedawno zaprosiliśmy na wspólne posiedzenie przedstawicieli wojewódzkich związków piłkarskich - dodał.

Reklama

Do 25 września kandydaci na prezesa, by wystartować w wyborach, muszą zebrać 15 głosów poparcia od członków tej organizacji, czyli wojewódzkich ZPN, klubów ekstraklasy bądź pierwszej ligi. Każdy z 50 podmiotów może poprzeć trzech kandydatów.

Na razie chęć startu w wyborach zgłosili: obecny prezes Grzegorz Lato, Zbigniew Boniek, Roman Kosecki, Eugeniusz Nowak (prezes Kujawsko-Pomorskiego ZPN), Stefan Antkowiak (prezes Wielkopolskiego ZPN), Andrzej Olechowski, Tomasz Jagodziński, Janusz Jesionek, Zdzisław Kręcina, europoseł PiS Ryszard Czarnecki oraz podkarpacki poseł Solidarnej Polski Mieczysław Golba.

Ilu faktycznie będzie kandydatów? Myślę, że pięciu. Na razie nie ma emocji, najważniejsze wydarzenia nastąpią w październiku, kiedy zaczną się tworzyć koalicje. Gdy ja zostawałem prezesem, miałem taką koalicję ze Zbigniewem Bońkiem i Eugeniuszem Kolatorem - podkreślił Listkiewicz.

Jak dodał, kandydaci zamierzający skutecznie walczyć z prezesem Latą powinni stworzyć "kolację reformatorską".

Nie chcę mówić o obecnym szefie PZPN w kategoriach usuwania go ze stanowiska, stawiania mu szubienicy, ale moim zdaniem nie powinien już kandydować. To człowiek ważny dla polskiej piłki, rozpoznawany w futbolowym świecie. Warto z tego korzystać. Prezes Lato mógłby być np. ambasadorem polskiej piłki. To żadna ujma. Ja też byłem prezesem, a teraz ubiegam się o funkcję członka zarządu PZPN - przyznał szef PLP.

A jakie szanse, jego zdaniem, ma faworyt mediów, czyli Zbigniew Boniek?

Samotnie na pewno nie wygra. Musi znaleźć koalicję. To gra zespołowa, podobnie jak na boisku. Zbyszek prowadził piłkę, ale w końcu komuś ją podawał. Albo odwrotnie, ktoś robił akcję, którą on wykańczał - zakończył Listkiewicz.