Ameryka Łacińska ma do piłki nożnej zupełnie inny stosunek niż Europa, czy którykolwiek inny kontynent. Owszem europejscy kibice bardzo się emocjonują, kiedy gra ich drużyna, ale poziom emocji jest jednak zupełnie inny niż u Latynosów, a rzesze kibiców o wiele większe.
Piłkę nożną w nowoczesnym wydaniu sprowadzili do Ameryki Łacińskiej brytyjscy marynarze i kupcy w drugiej połowie XIX wieku, w czasach hegemonii Wielkiej Brytanii na tym kontynencie. Na początku sport był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Brytyjczyków, którzy grę traktowali jako formę rozrywki i integracji. Jako że centrum aktywności Wielkiej Brytanii w Ameryce Południowej była Argentyna, to tam emigranci w 1867 roku ufundowali pierwszy klub Buenos Aires FC i właśnie w tym roku odbył się pierwszy udokumentowany mecz.
Ponieważ Brytyjczycy stopniowo dokonywali ekspansji na całym kontynencie, również i piłka nożna stawała się popularna w kolejnych latynoskich krajach. Następny klub powstał już w 1886 roku w Boliwii. Na początku XX wieku na meczach zaczęto zarabiać, sprzedając bilety dla publiczności. W związku z tym piłka zaczęła się profesjonalizować i amatorów powoli zastępowali zawodowcy. Okazało się, że mecze ściągają ogromne rzesze widzów i są niezwykle popularne. Wtedy też na boiska wkroczyli latynoscy gracze i zaczęły powstawać lokalne kluby, a sama gra zaczęła się ‘kreolizować’, czyli nabierać nieco bardziej latynoskiego sznytu.
Zaszczepienie piłki nożnej było więc jednym z symptomów globalizacji na kontynencie. Latynosi podchodzili też do gry bardzo ambicjonalnie ze względu na to, że początkowo była ona zarezerwowana tylko dla europejskich przybyszy. Dlatego też uczestnictwo w rozgrywkach stanowiło swego rodzaju punkt honoru i oznakę awansu społecznego. Proces następował tak szybko, że już w 1916 roku cztery latynoskie kraje: Argentyna, Urugwaj, Brazylia i Chile ufundowały pierwszą Południowoamerykańską Federację Piłkarską.
Szybko też z tą popularną rozrywką zaczęli utożsamiać się politycy, wykorzystując rozgrywki do wzmocnienia swojej popularności i budowania tożsamości narodowej. Sami piłkarze, którzy odnosili sukcesy, urastali do rangi bogów. Piłka wywoływała tak silne emocje, że w 1969 roku doszło nawet do krótkotrwałego 100 godzinnego konfliktu zbrojnego między leżącymi w Ameryce Środkowej Salwadorem i Hondurasem. Powodem była przegrana Hondurasu 15 czerwca meczu do eliminacji mistrzostw świata. Szacuje się, że konflikt pochłonął od 3000 do 6000 ofiar. Co prawda stosunki między obydwoma państwami były już dużo wcześniej napięte, ale to mecz stał się punktem zapalnym, który wywołał niespotykany na skalę światową wybuch wściekłości.
Można pokusić się o teorię, że piłka nożna tak naprawdę wywodzi się z samej Ameryki Łacińskiej, gdzie w nieco innej niż dzisiejszej formie, była uprawiana jeszcze w czasach starożytnej Mezoameryki. Pierwotne boiska do gry w piłkę można odnaleźć niemal we wszystkich starożytnych miastach Majów, Azteków czy Inków. Dla każdego z tych plemion gra stanowiła przede wszystkim obrządek religijny, a nie rozrywkę. Ludy zamieszkujące dzisiejszy Meksyk umiały nawet wytworzyć miękką piłkę z lateksu, pozyskując go z soku specjalnego drzewa. Rozgrywki często wiązały się ze śmiercią zawodników, jak w przypadku kultury Majów, gdzie mecz kończył się rytualną śmiercią przez ścięcie głów. Z kolei Inkowie, których imperium rozciągało się po tereny dzisiejszej Kolumbii, grali w piłkę już ponad 3000 lat temu i gra ponoć przypominała nieco dzisiejszy futbol. Była niezwykle emocjonująca i już wtedy brały w niej udział również... kobiety.
W przypadku Kolumbii można powiedzieć, że niewiele się zmieniło, bo według badań przeprowadzonych na zlecenie kolumbijskiego ministerstwa spraw wewnętrznych aż 70% kobiet w wieku od 18 do 24 lat grało lub gra w piłkę nożną. Podczas, gdy w przypadku mężczyzn w tym samym wieku, skala ta sięga aż 90%. Ta sama ankieta mówi, że aż dla 94% społeczeństwa futbol jest ważny, albo bardzo ważny i jak się okazuje, w Kolumbijczykach większe emocje wzbudza mecz z udziałem rodzimej reprezentacji, niż wybory prezydenckie. Społeczeństwo uważa, że piłka nożna jednoczy ludzi, ale także jest dla młodych szansą na lepsze życie i odciąga ich od przestępczości, jak praca dla gangów narkotykowych. Co więcej, to sport całkowicie egalitarny. Każdy ma szansę zostać gwiazdą futbolu, a piłką interesują się wszyscy bez względu na status społeczny, wykształcenie czy wiek.
Niestety kolumbijski futbol nie jest wolny od kibolstwa, które tam nazywane jest "barrismo". Często dochodzi więc do konfrontacji fanatyków nienawidzących się kolumbijskich klubów. Dlatego też rząd stworzył specjalny program, który wprowadza na różnych poziomach od szkół, po wydarzenia kulturalne, tak by futbol przede wszystkim jednoczył. O tym jak jest ważny, może świadczyć zeszłoroczna awantura polityczna. Kolumbijski parlament spotkał się z falą krytyki, po tym jak ogłosił, że 5 września odwołuje swoje obrady ze względu na mecz narodowej reprezentacji z Brazylią. Jednak podobne praktyki stosowane są nie tylko w Kolumbii, ale i w całej Ameryce Łacińskiej. Kiedy gra narodowa reprezentacja wiele firm zwalnia swoich pracowników z obowiązków wcześniej, albo po prostu daje im dzień wolny, by mogli cieszyć się rozgrywkami.
Często też w dobrym tonie jest, by każdy przełożony zaprosił swoich podwładnych na wspólne oglądanie meczu. W takim przypadku odmowa to niewybaczalne faux pas.
Kiedy reprezentacja wygrywa - bez względu na dzień tygodnia - można spodziewać się całonocnej fety z krzykami, śpiewami, a cisza nocna zupełnie przestaje obowiązywać. Jednak kiedy przegra, następuje prawdziwa żałoba narodowa, a negatywne emocje sięgają zenitu. Znamiennym przykładem jak bardzo, jest historia piłkarza Andresa Escobara. Po powrocie z mistrzostw świata w 1994, gdzie w czasie meczu z USA strzelił gola samobójczego, wybrał się ze znajomymi do klubu w Medellin. Gdy opuszczał lokal otoczyła go grupa mężczyzn, a jeden z nich wycelował w gracza pistolet i wystrzelił w jego kierunku aż 6 razy. Ranny piłkarz zmarł po przewiezieniu do szpitala.
Kolumbijczycy jak widać traktują rozgrywki śmiertelnie poważnie. Poszczególne kraje kojarzą również przez pryzmat piłki nożnej i najlepszych zawodników. Gdy w dowolnym miejscu Kolumbii wsiada się do taksówki, kierowca na pierwszym miejscu zagadnie o pochodzenie. Kiedy już wie, że jesteśmy z Polski zaraz pada litania nazwisk polskich piłkarzy. Otwiera ją oczywiście "Lełandoski", a potem ewentualnie Zbigniew Boniek i Grzegorz Lato. O tym jak bardzo piłka nożna jest dziś latynoska może świadczyć chociażby sposób w jaki wszyscy, łącznie z Polakami, nazywają mistrzostwa świata. Popularne słowo mundial, pochodzi wprost od hiszpańskiego słowa mundo – czyli świat i właśnie tym jest dla Ameryki Południowej piłka – całym światem.