Theodoras Zagorakis, kapitan złotej greckiej drużyny z 2004 roku, miał dla nas szczęśliwą rękę. Lepszej grupy wymarzyć sobie nie mogliśmy. Naszym rywalem jest potencjalnie najsłabszy zespół turnieju, gospodarze imprezy - Austriacy. Mamy też w grupie Chorwatów, teoretycznie najsłabszą drużynę w drugim koszyku. W końcu dostaliśmy też silnych Niemców, których tak bardzo chcieli wylosować piłkarze naszej reprezentacji... Ta grupa jest trudna, ale przecież mogło być znacznie gorzej.

Reklama

"W takim turnieju każda grupa jest jednocześnie grupą śmierci i grupą marzeń" - skwitował Slaven Bilić. Mogło być znacznie gorzej, wystarczy spojrzeć na grupę C: Holandia, Rumunia, Włochy, Francja...

Albo jeszcze gorzej - Anglicy zostali w domach, a przecież uważają się za jedną z najlepszych drużyn świata. Z Euro mają tylko tyle wspólnego, że podczas ceremonii losowania, gdzieś tam mignął Wayne Rooney cieszący się po golu. On obejrzy Euro w telewizji. Ebi Smolarek, Jacek Krzynówek, Artur Boruc i ich koledzy mają szansę na pierwsze w historii zwycięstwo nad Niemcami.

"Polacy chcą rewanżu za mistrzostwa świata w 2006 roku, a wy jak traktujecie ten mecz" - zaczepiliśmy Joachima Lowa, selekcjonera reprezentacji Niemiec. "No cóż, szanujemy Polaków" - odpowiedział wymijająco.

Niemieccy dziennikarze wytłumaczyli swojego selekcjonera, przypominając, że w ich kraju ze zrozumiałych względów słowo „rewanż” raczej nie należy do używanych zbyt często. Kojarzy im się z agresją, ale tą... wojenną. Tymczasem mówimy o futbolu.

Dla Polaków mecz z Niemcami będzie świetną okazją do sportowego rewanżu za porażkę podczas ostatniego mundialu. Mamy inny zespół. Drużynę, która może być czarnym koniem turnieju w Austrii i Szwajcarii. "No i macie Leo Beenhakkera" - przypomina Loew.

Po losowaniu do naszego trenera podszedł Marco Van Basten, selekcjoner reprezentacji Holandii i były podopieczny Don Leo. Serdecznie wyściskał rodaka.

Reklama

"Miałem piękny sen" - zażartował van Basten sugerując, że marzył o grze z drużyną Polski. Trafił dużo gorzej.

Od samego rana pod centrum Kulturalno-Kongresowym zbierały się tłumy kibiców. Po losowaniu ludzie wywiesili flagi na płotach i wykrzykiwali nazwy drużyn. Euro 2008 już blisko.

"Jeszcze tylko 188 dni" - oznajmiła piękna Melanie Winiger, była miss Szwajcarii, która wraz z austriackim komentatorem telewizyjnym Richardem Pariaskiem prowadziła ceremonię losowania turnieju finałowego.

Winiger okazała się nie tylko piękna, ale i błyskotliwa. Gdy zaproszeni goście próbowali ustawić odpowiednio Puchar Henri Delanuya, pomogła im i wypaliła: "Panowie, zawsze potrzebujecie kobiety!".

Do ostatniej chwili w wielkiej tajemnicy trzymano nazwiska losujących grupy. Herman Maier czy Roger Federer - zastanawiali się dziennikarze i kibice. Ani jeden, ani drugi. Szef UEFA Michael Platini wpadł na kapitalny pomysł. Zaprosił 12 zawodników, którzy zdobywali mistrzostwo Europy od 1960 aż do 2004 roku. Obok siebie stanęło 12 wielkich gwiazd. Walentin Iwanow (ZSSR, 1960), Luis Suarez (Hiszpania, 1964), Dino Zoff (Włochy, 1968), Franz Beckenbauer (Niemcy, 1972), Anton Ondrus (Czechosłowacja, 1976), Bernard Dietz (RFN, 1980), Michel Platini (Francja, 1984), Marco van Basten (Holandia, 1988), Peter Schmeichel (Dania, 1992), Juergen Klinsmann (Niemcy, 1996), Didier Deschamps (Francja, 2000) i w końcu szczęśliwy dla Polaków Theodoros Zagorakis (Grecja, 2004).

Największe emocje wzbudziła wspomniana grupa C. Kiedy okazało się, że Holandia zagra z Francją, na sali rozległ głośny jęk z obozów obu ekip. Zbliżenie na twarz Raymonda Domenecha i zero emocji francuskiego selekcjonera. Jedno jest pewne - kto wyjdzie z tej grupy, będzie liczył się w walce o główne trofeum.

"Tak trudno było się zakwalifikować, a teraz to losowanie..." - kręcił głową trener Włochów Roberto Donadoni. "Cóż, jakoś miałem dziwne przeczucie, że może stać się coś takiego". Jego wielki rywal Domenech stwierdził krótko: "Trzeba będzie z tym jakoś żyć".

"Nie dość, że Rumuni sprawili nam tyle trudności w eliminacjach, to jeszcze Włochy i Francja" - krzywił się Van Basten. Leo Beenhakker ma więc rację: cieszmy się. Co mają powiedzieć Rumuni?

To nie koniec szczęśliwych zbiegów okoliczności. Wszystkie mecze grupowe zagramy w Austrii. Pierwszy i trzeci w Klagenfurcie, a drugi z gospodarzami w Wiedniu. A później... to zależy już tylko od nas. Mecze w Austrii oznaczają tłumy polskich kibiców na trybunach. "To nasz dwunasty zawodnik" - mówi z dumą Beenhakker.

Nie jesteśmy faworytem tych mistrzostw. Do Austrii jedziemy jednak jako ta drużyna, która wygrała grupę z Portugalią. Podkreślają to wszyscy trenerzy naszych rywali.

"Oglądałem mecze w waszej grupie. Trochę to było szalone, jak taki mini turniej. Wygraliście go, nie możecie być słabi" - przekonywał nas Slaven Bilić. Zapytany podchwytliwie: „Czy Niemcy są silniejsi od Anglii, którą Chorwacja wyeliminowała?”, młody trener z kolczykiem w uchu rezolutnie odparł: "Nie..."

Chorwaci są bardzo pewni siebie. Coś to nawet przypomina... Czyż nie taką samą wiarę we własne możliwości zaszczepił w swoich piłkarzach Beenhakker? Podczas poprzednich mistrzostw Europy ta sztuka do perfekcji udała się również Otto Rehhagelowi.

Podczas ceremonii losowania na wielkim ekranie pokazano krótki film, który mógłby nosić roboczą nazwę: „Jak się zadziwia Europę”. Bohaterami byli Grecy zdobywający mistrzostwo Europy w 2004 roku. Gole, radość kibiców, a potem święto na ulicach Aten. Takie sceny to marzenia wszystkich drużyn, jadących na Euro 2008. W pigułce.

Ten filmik Leo Beenhakker powinien puszczać naszym piłkarzom tak często, jak to możliwe. Bo pozwala on uwierzyć, że niewykonalne jest czasem w zasięgu ręki. Zatem, panowie - dajcie nam tyle wzruszeń, co kiedyś Grecy swoim rodakom. Zachwyćcie, jak śpiew Carrerasa. Strzelajcie gole piękne, jak miss Szwajcarii. Powodzenia!