Dziś obaj panowie spotkają się, by rozmawiać na temat wspólnej wizji kadry w najbliższym czasie. Raport z Euro 2008 - tego Lato z pewnością będzie wymagał od Beenhakkera. Prezes przedstawi Beenhakkerowi warunki współpracy. A Leo nie należy do ludzi, którzy dają sobie narzucać zdanie, może być więc bardzo gorąco...

Reklama

Lato nigdy nie był zwolennikiem holenderskiego szkoleniowca. Zresztą, nie on jeden, bo opinię "mamy swoich dobrych trenerów" wyrażali także inni: Jerzy Engel czy Antoni Piechniczek. Beenhakker miał jednak mocne poparcie poprzedniego sternika związku Michała Listkiewicza i dopóki ten był na stanowisku żadna siła nie była w stanie wyrzucić selekcjonera z posady. Ale teraz stery przejęli inni.

>>>Już pierwszego dnia Lato spóźnił się do pracy

Bardzo prawdopodobny jest taki scenariusz: Beenhakker pozostanie selekcjonerem reprezentacji do pierwszego potknięcia, czyli najwcześniej do marca 2009 roku, kiedy odbędzie się następny mecz w el. MŚ. Chyba że wcześniej sam zrezygnuje, bo nowi szefowie PZPN zamierzają mu uprzykrzać życie na wszelkie sposoby. Próba zwolnienia jego najbliższego współpracownika Jana De Zeeuwa, propozycja obniżenia kontraktu, nałożenie nowych obowiązków ograniczających swobodę decyzji i złośliwe poszukiwanie przyszłego selekcjonera - to tylko najciekawsze pomysły.

Reklama

Są także bardziej błahe, ale i one mogą wyprowadzić krewkiego szkoleniowca z równowagi. Przykład? Lato chce, żeby na zamknięte treningi kadry, a także do hoteli, w których zatrzymuje się drużyna narodowa, wstęp mieli członkowie zarządu PZPN i on sam. Komuś może wydać się to bzdurą, ale dla nowego prezesa to istotna sprawa. Prezes wciąż pamięta, że Beenhakker zabronił mu wejść do hotelu kadry podczas Euro 2008.

Grzegorz Lato uważa, że zatrudnianie Beenhakkera na stanowisku selekcjonera kadry to ekstrawagancja, na jaką nie stać polskiej piłki. Współpracownicy w porę mu uświadomili, aby nie mówił tego głośno jako prezes PZPN. Już podczas kampanii wyborczej zapewniał, że jego w programie nie ma hasła "Beenhakker musi odejść". Jednak dobór współpracowników - wiceprezesa Piechniczka i dyrektora szkolenia Engela - pokazuje, że dla Beenhakkera nadchodzą ciężkie dni.

"Nie myślę o zwolnieniu Beenhakkera. Ile razy jeszcze mam to powtórzyć?!" - irytuje się nowy prezes PZPN. Może rzeczywiście nie myśli, ale ma bardziej wyrafinowany plan. Selekcjoner ma dotrwać do 28 marca 2009 roku. Wtedy zagramy z Irlandią Północną. Jeśli biało-czerwoni się potkną, będzie można odtrąbić utratę szans na awans do mundialu, a więc również koniec misji Beenhakkera w Polsce. "Lato chce być na taki scenariusz przygotowany i zwalniając Don Leo, mieć już nazwisko nowego selekcjonera" - twierdzi informator DZIENNIKA.

Reklama

>>>Drzewiecki: Skład zarządu PZPN to kpina

Lato, Piechniczek i Engel już zaczynają się rozglądać za nowym trenerem. "Nadchodzi czas, kiedy trzeba się zastanowić, kto poprowadzi polską kadrę na Euro 2012. Nie możemy w ciemno zakładać, że będzie to nadal Beenhakker" - tłumaczy Engel. Kilka miesięcy temu wydawało się, że naturalnym następcą Leo będzie jego asystent Rafał Ulatowski - taki pomysł forsował po finałach ME właśnie Piechniczek, który jednak teraz już się przy nim nie upiera, bo przecież z nominacją Ulatowskiego nie miał nic wspólnego. To bardzo wygodna wymówka, bo pozwala całą strategię działania tworzyć od nowa.

Pomysłów na nowego selekcjonera jest już kilka. Lato i Piechniczek na tej posadzie widzieliby najchętniej Henryka Kasperczaka, ale jego ostatnie wyniki w Górniku Zabrze znacznie utrudniają im sprawę. Engel pewnie widzi w tej roli... siebie samego. Jest jeszcze 46-letni Jan Urban, którego bardzo ceni Piechniczek. Jednak minusem trenera Legii może okazać się wiek. Bo panowie, którzy decydować będą o obsadzaniu tak ważnego stanowiska jak selekcjoner, nie są zwolennikami ani młodych, ani zagranicznych kandydatów. Bez względu na to, kto ostatecznie wygra wyścig, teza jest jedna: dni trenera, z którym kadra awansowała do Euro 2008, są policzone. Nadchodzi gorący czas rozdania ważnych kart, a Beenhakker znajdzie się w centrum polskiego piekiełka. Właściwie, już dawno się w nim znalazł.