Muller, wiceprezes zarządu firmy Allianz, która jest właścicielem Górnika Zabrze, był jedynym obcokrajowcem podczas wyborów nowego prezesa PZPN.
Niewiele brakowało, a działacze odebraliby mu prawo do głosowania. "Kilka dni przed zjazdem zadzwonił jakiś prawnik z PZPN i mówi, że ponieważ jestem Niemcem, nie mogę głosować. To ja na to, że przecież jestem tu zameldowany, mam PESEL. W końcu coś tam posprawdzali i się zgodzili. Ale nie mogłem na przykład zostać wybrany do zarządu i nie miałem prawa zgłaszać kandydata z sali" - opowiada Muller.
Mimo że przedstawiciel Górnika mógł w końcu oddać ważny głos, Muller uważa, że zjazd był zorganizowany kompletnie nieprofesjonalnie. "To niedopuszczalne, by zjazd poważnej instytucji rozpoczynał się z godzinnym opóźnieniem. Potem wpadki z tłumaczeniem wystąpienia Hryhorija Surkisa, nie mówiąc już o jego próbach ingerencji w postanowienia zjazdu. Następny dowód braku profesjonalizmu to nieszczęsna sprawa Sylwestra Cacka. To musi być jasne przed zjazdem, czy może być delegatem Cracovii, czy nie. Jestem zdegustowany przebiegiem obrad i rozczarowany ich wynikami" - szczerze mówi Niemiec z firmy Allianz.
Na kogo głosował przedstawiciel Górnika? Na Zbigniewa Bońka. "Przed zjazdem byłem na kilku spotkaniach z panem Bońkiem i uważam, że jego program był całkiem rozsądny" - kończy Muller.
Niewiele brakowało, a na zjeździe wyborczym Polskiego Związku Piłki Nożnej doszłoby do skandalu. Działacze PZPN chcieli odebrać mandat przedstawicielowi Górnika Zabrze tylko i wyłącznie dlatego, że jest Niemcem. Michael Muller nie zamierzał się jednak poddawać i ostatecznie oddał ważny głos na jednego z kandydatów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama