Biało-czerwoni zajęli drugie miejsce w grupie i wystąpią w marcu w dwustopniowych barażach o awans na mundial.

Wygrana z Węgrami w Warszawie zapewniała Polakom rozstawienie w barażach o , czyli prawo gry z pierwszym, półfinałowym, rywalem u siebie.

Reklama

W piątek zespół Sousy pokonał na wyjeździe Andorę 4:1, a dwa gole strzelił Lewandowski.

Wydaje mi się, że składem z Andory powinniśmy zagrać przeciwko Węgrom. Przecież chodziło o ważną rzecz. Skoro wiedzieliśmy, że gramy w barażach, to trzeba było zrobić wszystko, by zapewnić sobie rozstawienie. Nie wiem, czy selekcjoner to do końca przemyślał, postawił piłkarską Polskę na głowie – dodał były gracz m.in. angielskiego Evertonu.

Jego zdaniem nie było podstaw, by liczyć na łatwy mecz z Węgrami.

Przecież na wyjeździe zremisowaliśmy z nimi 3:3, a większość spotkania przegrywaliśmy. W poniedziałek zabrakło Lewandowskiego, który jest wspaniałym piłkarzem. Nie wystawiając go w tak istotnym dla nas meczu trener – moim zdaniem - zrobił błąd – ocenił Warzycha, grający w przeszłości także w ekstraklasie węgierskiej i amerykańskiej.

Podsumowując grupowe eliminacje w wykonaniu Polaków zauważył, że drugie miejsce za Anglikami było do przewidzenia.

Oczywiście chcieliśmy grupę wygrać, jednak patrząc realistycznie ta druga pozycja była w naszym zasięgu. Gdyby ktoś typował kolejność przed startem eliminacji, to prawdopodobnie właśnie tak by ona wyglądała – zaznaczył były piłkarz i trener Górnika Zabrze.

Nie chciał oceniać kilkumiesięcznej pracy portugalskiego selekcjonera.

Trudno powiedzieć coś na ten temat. Cały czas zaskakuje nas składem, troszkę inaczej myśli, niż większość kibiców. Ma rękę do zmian, widzi co się dzieje złego na boisku i to naprawia. Robił błędy jak każdy, ale kiedyś granica musi się wreszcie skończyć – powiedział 47-krotny reprezentant Polski.

Reklama

Nie ukrywał, że liczy na awans Polaków do finałów MŚ w Katarze.

Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie weszli do finałów. Mamy grupę naprawdę dobrych zawodników, którzy mogą coś osiągnąć. Poniedziałkowy mecz trochę pokrzyżowął nasze nadzieje, ale powinniśmy sobie poradzić, choć łatwo nie będzie. Jeśli trafimy na Portugalię czy Włochy – trzeba się będzie solidnie napocić – zakończył pracujący z młodzieżą w amerykańskim Columbus Warzycha.