Biało-czerwoni przystępowali do meczu w Rotterdamie w kiepskich nastrojach. Wprawdzie na inaugurację zmagań w najwyższej dywizji Ligi Narodów pokonali we Wrocławiu Walię 2:1, ale w minioną środę ulegli w Brukseli Belgii 1:6, tracąc w drugiej połowie aż pięć bramek.

Reklama

Lewandowski oglądał mecz z trybun

Tymczasem Holendrzy wygrali oba wcześniejsze spotkania LN. Najpierw pokonali Belgię 4:1, a następnie - również na wyjeździe - Walię 2:1.

Trener Czesław Michniewicz już w piątek zapowiadał, że mimo wysokiej porażki z Belgami nie zrezygnuje ze sprawdzania mniej doświadczonych piłkarzy.

Musimy mieć szeroką grupę zawodników, bo nie wiemy, co będzie przed mundialem. Przecież mogą zdarzyć się kontuzje, problemy z grą w klubie. Jeśli teraz nie damy szansy młodszym piłkarzom, to kiedy oni mają zbierać doświadczenie? - pytał retorycznie.

W ekipie biało-czerwonych, nawet na ławce rezerwowych, zabrakło Roberta Lewandowskiego - w ataku zagrał Krzysztof Piątek. W reprezentacji zadebiutował za to obrońca Jakub Kiwior.

Reklama

Pod nieobecność Lewandowskiego kapitanem był rozgrywający 91. mecz w kadrze Grzegorz Krychowiak.

W drużynie gospodarzy nie zagrali znani i cenieni obrońcy - Virgil van Dijk (dostał zgodę na opuszczenie zgrupowania) oraz Matthijs de Ligt, który był rezerwowym.

Na trybunach stadionu Feyenoordu stawiło się bardzo wielu polskich kibiców. Nie tylko w sektorze dla gości, ale również w innych sektorach - po prostu bilety kupowali Polacy mieszkający i pracujący w Holandii.

W czasie hymnów spotkał ich zawód. Orkiestra nie zagrała już drugiej zwrotki "Mazurka Dąbrowskiego". Kibice śpiewali więc dalej bez podkładu muzycznego, ale za chwilę zaczęto grać hymn gospodarzy i powstało pewne zamieszanie.

Spotkanie, zgodnie z przewidywaniami, rozpoczęło się od ataków Holendrów. Szanse mieli m.in. Davy Klaassen i Daley Blind, jednak dość niespodziewanie gola strzelili Polacy.

W 18. minucie Matty Cash wbiegł na pole karne, rywale chyba nie spodziewali się zagrożenia z jego strony, co boczny obrońca Aston Villi szybko wykorzystał, oddając płaski, precyzyjny strzał.

Gol Casha oznaczał, że reprezentacja śrubuje rekord w polskim futbolu - zdobyła co najmniej jedną bramkę w 21. meczu z rzędu.

W kilka minut z nieba do piekła

Po tej sytuacji przewaga "Pomarańczowych" jeszcze wzrosła, ale nie przynosiło to żadnego efektu. Gospodarze grali w dość podobny sposób, wymieniali mnóstwo podań 20-30 metrów przed bramką Skorupskiego, lecz dobrze ustawieni i skoncentrowani w defensywie podopieczni Michniewicza nie pozwalali rywalom na stwarzanie zbyt wielu groźnych okazji.

Do przerwy Polska prowadziła więc 1:0, choć strzał Casha był jedynym w wykonaniu drużyny Michniewicza w pierwszej połowie.

W drugiej części działo się znacznie więcej, również dzięki odważniejszej grze biało-czerwonych.

W 49. minucie po kontrataku dwóch polskich piłkarzy znalazło się przed bramkarzem Markiem Flekkenem - Przemysław Frankowski podał do Piotra Zielińskiego, a rozgrywający 71. mecz w kadrze narodowej pomocnik Napoli dopełnił formalności. Wprawdzie sędzia asystent podniósł chorągiewkę, ale po analizie VAR główny arbiter uznał bramkę.

Wynik sensacyjny, zwłaszcza biorąc pod uwagę przebieg meczu, ale Holendrzy bardzo szybko się otrząsnęli. Do tego stopnia, że w ciągu kolejnych pięciu minut... wyrównali.

Najpierw Skorupskiego pokonał Davy Klaassen, a wkrótce potem Denzel Dumfries. Druga z tych sytuacji też była długo sprawdzana przez VAR. Ostatecznie okazało się, że spalonego nie było.

Skorupski w końcówce uratował Polaków przed porażką

W miarę upływu czasu polscy piłkarze starali się grać odważniej, nieco spokoju wniósł wprowadzony w trakcie drugiej połowy pracowity Szymon Żurkowski.

Końcówka meczu należała jednak zdecydowanie do Holendrów i była bardzo emocjonująca. W 90+1. minucie sędzia podyktował dla nich rzut karny po zagraniu ręką Casha (po analizie VAR). Do piłki podszedł kapitan Memphis Depay i... trafił w słupek.

Euforia wśród polskich kibiców, a kilkadziesiąt sekund później Skorupski - jeden z najlepszych piłkarzy w tym meczu - popisał się niesamowitą, instynktowną interwencją po uderzeniu głową Depaya.

Sędzia doliczył łącznie siedem minut, ale podopieczni Michniewicza zdołali obronić cenny remis.

W niedzielę biało-czerwoni wrócą do Warszawy, gdzie we wtorek podejmą na PGE Narodowym Belgię. Ostatnie dwa spotkania LN - z Holandią u siebie i z Walią na wyjeździe - zagrają we wrześniu.

Holandia - Polska 2:2 (0:1)

Bramki: dla Holandii - Davy Klaassen (51), Denzel Dumfries (54); dla Polski - Matty Cash (18), Piotr Zieliński (49)

Żółte kartki: Holandia - Steven Berghuis, Frenkie de Jong, Steven Bergwijn - Grzegorz Krychowiak, Jan Bednarek, Piotr Zieliński, Łukasz Skorupski, Szymon Żurkowski

Sędzia: Halil Umut Meler (Turcja)

Holandia: Mark Flekken - Jurrien Timber (64. Jordan Teze), Stefan de Vrij, Nathan Ake - Denzel Dumfries, Steven Berghuis (64. Teun Koopmeiners), Davy Klaassen (64. Cody Gakpo), Frenkie de Jong, Daley Blind - Steven Bergwijn (77. Wout Weghorst), Memphis Depay

Polska: Łukasz Skorupski - Matty Cash, Jan Bednarek, Jakub Kiwior, Bartosz Bereszyński - Przemysław Frankowski (84. Kamil Glik), Grzegorz Krychowiak, Jacek Góralski (58. Szymon Żurkowski), Piotr Zieliński, Nicola Zalewski - Krzysztof Piątek