Wydaje się, że czasy prowizorki, kiedy Zbigniew Koźmiński bądź Andrzej Strejlau odpowiadali w PZPN za kontakty z mediami, odeszły bezpowrotnie. "Chcemy zmienić wizerunek związku, a do tego potrzebni są nowi ludzie" - zapowiadał tuż po wygranych wyborach Grzegorz Lato. Prezes PZPN, który przed swoim zwycięstwem korzystał z pomocy agencji PR-owskiej, zaczął doceniać znaczenie przekazu medialnego.

Reklama

PZPN marzy o głośnym nazwisku. Dotychczas negocjował z Krystyną Czubówną i Pauliną Smaszcz-Kurzajewską, ale obie nie zdecydowały się na pracę w związku. Na przeszkodzie stanęły finanse. Smaszcz-Kurzajewska, do niedawna szef działu PR i rzecznik prasowy polskiego oddziału Microsoft, miała zażądać aż 40 tysięcy złotych za miesiąc. Wśród kandydatek wymieniano również Paulinę Czarnotę-Bojarską, dziennikarkę Canal+. Zaraz po październikowych wyborach w PZPN pojawiło się także nazwisko Katarzyny Meller, rzeczniczki spółki PL.2012. "Tyle, że nikt nie rozmawiał ze mną oficjalnie. Nie jestem dobra w gdybaniu, więc możemy sobie oszczędzić pytania w stylu: Co by było, gdyby zadzwonili... Jestem zadowolona ze swojej pracy i na razie nigdzie się z niej nie ruszam" - stanowczo odpowiada Meller.

Jak udało nam się dowiedzieć obecnie faworytką związkowych działaczy jest Agata Passent. Tyle, że ona sama wcale nie zamierza podejmować pracy w PZPN. "Z dwóch powodów: brak mi kompetencji, poza tym nie podoba mi się to wszystko, co dzieje się w związku. Jestem za sympatyczną duszą do tej roboty i nie potrafiłabym robić dobrej miny do złej gry. Praca rzecznika kojarzy mi się z opakowaniem. Jeżeli produkt jest zepsuty, to nie pomoże nawet najlepsze opakowanie" - argumentuje.

Passent nie ukrywa, że interesuje się piłką. Głównie zagraniczną, włoską. "W ogóle sport jest istotnym elementem mojego życia. W ostatnich tygodniach musiałam nawet zrezygnować z Eurosportu, bo zbyt dużo czasu spędzałam przed telewizorem".

Znana felietonistka i dziennikarka dostrzega nowy trend w polskim sporcie, czyli zatrudnianie kobiet jako rzeczniczek prasowych. "Kasia Meller wykonuje kawał dobrej roboty w spółce PL.2012, więc może innym też to się podoba. Choć niektórzy mogliby się zdziwić, bo nie wszystkie kobiety są miłe, sympatyczne. Potrafią być zołzami" - ostrzega Passent.

Sceptycznie do nowego pomysłu Laty odnosi się Eryk Mistewicz, kreator od wizerunku. "To tak, jakby kobieta została rzeczniczką zakładu pogrzebowego. Czy będzie nam łatwiej żegnać najbliższych, kiedy atrakcyjna blondynka powie: „I tak wszyscy kiedyś umrzemy”? Kryzysowe zarządzanie wizerunkiem trzeba było wprowadzić w PZPN 3,5 roku temu, kiedy zaczęły się pierwsze aresztowania. Wówczas w związku, jak w każdej zdrowo funkcjonującej firmie, powinien być uruchomiony czerwony alarm" - uważa Mistewicz.

Co teraz powinien zrobić PZPN, żeby ocieplić swój wizerunek? "Zmienić nazwę, ludzi, odznakę, siedzibę, kolor ścian, meble, dywany, krzesła... Jednym słowem: wszystko" - przekonuje Mistewicz.