Sousę na stanowisku selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski zatrudnił Zbigniew Boniek. 53-latek na tej posadzie wytrwał niespełna dwa lata. Pracę z kadra nieoczekiwanie porzucił tuż przed barażami o prawo gry na mundialu w Katarze.

Reklama

Podjąłem decyzję o odejściu z reprezentacji Polski, żeby trenować jeden z najlepszych klubów na świecie - tłumaczył Portugalczyk, który związał się kontraktem z brazylijskim Flamengo Rio de Janeiro.

Kulesza wystawił Sousę do "wiatru"

Rafał Stec z "Gazety Wyborczej" teraz ujawnia nieoficjalne kulisy rezygnacji Sousy. A co, jeśli trener Paulo Sousa uciekł z Polski m.in. dlatego, że nie mógł znieść alkoholowego smrodu podczas zgrupowań reprezentacji? Taką hipotezę stawia jeden z moich trzech świetnie zorientowanych w realiach polskiego futbolu rozmówców, którzy chcą pozostać anonimowi - czytamy w tekście Steca zamieszczonego na łamach "Gazety Wyborczej".

Reklama

Dzień po spotkaniu z Węgrami miało dojść do spotkania prezesa PZPN z Sousą, ale zostało ono odwołane, bo Kulesza niespodziewanie wyjechał do Białegostoku.

Niestety, panowie się nie spotkali, bo Kulesza zaczął pić już w trakcie wieczoru meczowego, a w nocy wsiadł w prowadzone przez związkowego kierowcę volvo i przeniósł imprezę do Białegostoku. Przedłużyła się, więc rzekomy dywanik został zwinięty. Precyzyjnie mówiąc, nie tyle on wsiadł, ile go włożyli do samochodu, był już niezbyt świadomy tego, co robi - stwierdzi informator Steca.

Paulo się ostatecznie załamał, pojechał na Okęcie i odleciał. I wrócił do Polski jeszcze tylko raz - podkreślił inny z informatorów dziennikarza "Gazety Wyborczej"

Sousa nie tolerował patologii

I to właśnie "balangi" podczas zgrupowań kadry oraz towarzyszący mi alkohol najbardziej doskwierały portugalskiemu opiekunowi naszej drużyny narodowej.

Sousę trafiał szlag, bo on ma sztywne zasady, nie życzy sobie chlania obok drużyny, nie chce czuć przetrawionego czy dopiero trawionego alkoholu. Widać było, że czuje się w nowej rzeczywistości coraz gorzej, że takiej patologii absolutnie nie toleruje, nigdy wcześniej się z nią nie zetknął. A jeszcze miał prawie zerowy kontakt z prezesem, bo choć on zna kilka języków, to prezes nie rozumie żadnego - przyznaje kolejny z informatorów Steca, który pracuje w PZPN.