Były golkiper Legii Warszawa od poniedziałku trenuje z beniaminkiem piłkarskiej ekstraklasy. Wcześniej pozostający od czerwca bez klubu 39-letni zawodnik podpisał z ŁKS dwuletni kontrakt. Jak przyznał podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami, jest głodny gry i najbardziej brakowało mu atmosfery szatni. Oświadczył, że do ŁKS nie przyszedł, by odcinać w nim kupony, lecz wciąż ma duże ambicje.

Reklama

"Brakowało mi tego kontaktu i przede wszystkim treningów z drużyną. Chcę wypełnić tu swoje zadanie. Przychodząc tu postawiłem sobie cel, żeby utrzymać się z ŁKS w ekstraklasie, bo szkoda byłoby, żeby ten klub tak szybko wrócił do 1. ligi. Po tygodniu treningów widzę, że ten zespół stać na to, by pozostać w elicie" – podkreślił Malarz, który jest obecnie najbardziej doświadczonym piłkarzem w kadrze beniaminka.

Nie ukrywał, że podoba mu się styl gry preferowany przez trenera Kazimierza Moskala, czyli długie utrzymywanie się przy piłce i budowanie akcji od tyłu, co – jak ocenił – wyróżnia ŁKS wśród ekip ekstraklasy. Do tej pory nie przynosi to jednak oczekiwanych przy al. Unii efektów, ponieważ łodzianie w ośmiu meczach zdobyli tylko cztery punkty, a sześć ostatnich ligowych spotkań zakończyło się ich porażkami.

"Wierzę w to, że od najbliższego meczu zaczniemy punktować, bo do tej pięknej gry musimy dołożyć teraz punkty. Będę robił to, co w mojej mocy, żebyśmy dobrze grali i punktowali" – zadeklarował bramkarz.

W klubie z Łodzi liczą, że Malarz w trudnym momencie pomoże również mało doświadczonym graczom beniaminka w aspekcie mentalnym oraz poukładaniu gry obronnej. Doświadczony piłkarz przekonywał, że nie będzie uciekał od tej roli, lecz – jak nadmienił - nie ma zamiaru się wywyższać.

Reklama

"Z racji wieku, doświadczenia będę przekazywał kolegom wskazówki, ale nie mam zamiaru wychodzić przed szereg. Oczywiście służę pomocą i będę ich wspierał. Moi nowi koledzy już wiedzą, że jestem typem bramkarza, który na boisku dużo krzyczy. W ten sposób staram się podpowiadać i motywować kolegów" – tłumaczył trzykrotny mistrz Polski z Legią.

Obecny na konferencji prasowej trener Moskal przyznał, że Malarz zadebiutuje w ŁKS w sobotnim spotkaniu w Łodzi z Arką, która ma tylko jeden punkt więcej od łodzian.

"Liczę, że dzięki Arkowi w końcu zagramy na zero z tyłu. Nie po to go ściągnęliśmy, żeby siedział na ławce. Oczywiście wiemy, że ostatnio był bez klubu i nie bronił, ale właśnie dlatego potrzebowaliśmy tygodnia, żeby zobaczyć w jakiej jest dyspozycji. Jeśli nic się nie wydarzy, to Arek będzie w bramce" – ogłosił opiekun ostatniego zespołu w tabeli.

Zapewnił, że mimo sześciu kolejnych przegranych nie stracił wiary w swoich podopiecznych. Zaznaczył też, że seria porażek nie wpłynęła negatywnie na ich zaangażowanie na treningach. Zdaniem Moskala, kluczem do przerwania złej passy jest nabieranie pewności siebie poprzez dobrą grę. "Na pewno nie będziemy w sobotę się tylko bronić, licząc przy tym na łut szczęścia" – zapowiedział.

Mimo fatalnej passy opiekun beniaminka nie musi obawiać się utarty posady. Prezes Tomasz Salski w środę na antenie telewizji "Toya" zapewnił bowiem, że nie ma w ŁKS tematu zwolnienia trenera. "Nawet jeśli spadniemy z ekstraklasy, to wrócimy z trenerem Moskalem u steru" – zadeklarował.

Moskal przyznał, że to ważne wsparcie dla niego i całej drużyny. "Takie dywagacje, czy trener w meczu walczy o posadę, przede wszystkim wpływa na zespół. Mnie takie słowa prezesa bardzo cieszą i fajnie, że mogę być w takim klubie. Mogę jeszcze raz powtórzyć, że nie straciłem wiary w ten zespół. Uważam, że stać nas no to, żeby wyjść z tej sytuacji i grać dobrze" – podkreślił 52-letni szkoleniowiec.

W spotkaniu z Arką w ekipie gospodarzy zabraknie kontuzjowanego napastnika Łukasza Sekulskiego. Do treningów po ponadmiesięcznej przerwie wrócił za to obrońca Adrian Klimczak.

Mecz 9. kolejki w Łodzi rozpocznie się w sobotę o godz. 15.