W sobotnim, wyjazdowym spotkaniu z Augsburgiem Haaland, sprowadzony za 20 mln euro z Red Bull Salzburg, wszedł na plac gry w 56. minucie, zmieniając Łukasza Piszczka. Wówczas gospodarze prowadzili 3:1. Norweg trafił do siatki trzy minuty po pojawieniu się na boisku, a potem jeszcze w 70. i 79. - były to gole na 2:3, 4:3 i ustalający wynik na 5:3.

Reklama

"Jeśli mam być szczery, nie śniłem nawet o tym, że strzelę trzy bramki - miałem nadzieję na dwie. Chciałem wnieść tak wiele pozytywnej energii, jak to tylko możliwe, i odwrócić losy meczu" - powiedział po występie Norweg.

Podopiecznego chwalił m.in. trener Borussii Dortmund Lucien Favre, choć w typowy dla siebie, wyważony sposób.

"On chce się uczyć, jest gotowy i otwarty, ma świetną mentalność i ogromny potencjał" - powiedział szwajcarski szkoleniowiec.

Reklama

Z kolei dyrektor sportowy BVB Michael Zorc dodał: "To był wymarzony debiut. Chwilę udało mi się z nim porozmawiać i powiedział mi, że to właśnie dlatego go kupiliśmy. I to się zgadza".

Co ciekawe, w swoim debiucie w barwach Borussii w 2013 roku hat-trick skompletował też poprzedni skuteczny strzelec tego klubu - Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk dokonał tego również w meczu z Augsburgiem. W spotkaniach tych klubów hat-trickami popisali się również m.in. Robert Lewandowski (w 2011 roku) i Hiszpan Paco Alcacer (2018).

"To wspaniały transfer, wspaniały chłopak i mam nadzieję, że będzie się u nas dobrze bawił" - powiedział obrońca BVB Mats Hummels.

Jeszcze przed rozpoczęciem kariery seniorskiej Haalandem interesowały się czołowe europejskie kluby. Wraz z ojcem - byłym piłkarzem Premier League Alfem-Inge Haalandem - Norwegowie zdecydowali, że najlepszym krokiem dla niego będzie jednak Salzburg. Tam tempa nabrała kariera wybranego niedawno najlepszym afrykańskim piłkarzem w 2019 roku Senegalczyka Sadio Mane.

W styczniu Haaland mógł prawdopodobnie trafić też np. do Realu Madryt, ale wybrał jednak Borussię Dortmund. Być może kierował się losami rodaka Martina Oedegaarda, który z "Królewskimi" związał się w wieku 16 lat, a dopiero niedawno, w wieku 21 lat, zaczął wychodzić z cienia - i to na wypożyczeniu w Realu Sociedad.

Reklama

"Haaland mógł zarabiać obłędne pieniądze w Juventusie Turyn czy Manchesterze United. Zwłaszcza ten drugi klub jest dla Norwegów jak Allah, bóg i Budda razem wzięci. Ale pomyślano o tym, gdzie młody piłkarz będzie mógł się lepiej rozwijać. Ja nie mam nic przeciwko pięknym kobietom, dużym samochodom i tatuażom, ale ten chłopak jest inny. On chce grać w piłkę, uczyć się futbolu, studiować go. To jest nowy instrument w dortmundzkiej orkiestrze. Albo nowa broń" - skomentował występujący w przeszłości w Bundeslidze Norweg Jan Aage Fjoertoft, obecnie ekspert telewizji Sky.

Haaland pokazał już, na co go stać, w barwach klubu z Salzburga. W fazie grupowej Ligi Mistrzów zdobył osiem goli i pod tym względem jest gorszy tylko od Lewandowskiego, który trafił do siatki dziesięciokrotnie.

"Dało się wręcz odczuć, z jak silną determinacją wychodził na boisko. On wnosi do tej gry coś zupełnie nowego" - przyznał trener pokonanego w sobotę Augsburga Stefan Reuter.

Norweg ma z BVB podpisany kontrakt do 2024 roku.