Górnik zagrał w Poznaniu niezłe spotkanie, ale przegrał jednak wysoko i wciąż pozostaje jedynym zespołem w ekstraklasie bez zwycięstwa na wyjeździe. W Lechu odblokował się Christian Gytkjaer, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i dogonił w klasyfikacji snajperów byłego piłkarza Legii Warszawa Jarosława Niezgodę.

Reklama

"Kolejorz" zaczął od mocnego uderzenia. Po strzale z ostrego kąta Wołodymyra Kostewycza, Martin Chudy wybił piłkę przed siebie, a Dani Ramirez wpakował ją do siatki. To pierwszy gol Hiszpana w barwach poznańskiej drużyny, a siódmy w sezonie.

Szybko zdobyta bramka nakręciła podopiecznych Dariusza Żurawia, na bramkę Górnika sunęły kolejne ataki. Lechici efektownymi, krótkimi podaniami przemieszczali się w pole karne przeciwnika. Trio Pedro Tiba, Ramirez i Kamil Jóźwiak potrafiło oszukać defensywę zabrzan, ale brakowało pomysłu na wykończenie akcji, a czasami skuteczności.

Goście potrzebowali trochę czasu, by wejść do gry. Przetrwali napór poznaniaków i coraz odważniej zaczęli atakować. Szybko też zorientowali się, że obrona Lecha wcale nie stanowi monolitu i łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich. Jesus Jimenez nie wykorzystał błędu Mickeya van der Harta, który źle wybił piłkę, ale Hiszpan nie trafił w światło bramki z ok 30 metrów.

Akcje szybko przenosiły się z jednego pola karnego pod drugie, a kibice oglądali dobre, prowadzone w szybkim tempie widowisko.

Erik Jirka w odstępie czterech minut zmarnował dwie stuprocentowe szanse na wyrównanie, a defensorzy gospodarzy nadal nie wyciągali wniosków ze swoich błędów. W końcu podopieczni Marcina Brosza dopięli swego. Bramkarz Lecha źle ocenił dośrodkowanie Łukasza Wolsztyńskiego, a zamykający akcję Piotr Krawczyk lekko strzelił do praktycznie pustej bramki.

Reklama

Gospodarze stracili kontrolę nad meczem, a Górnik zwietrzył szansę na przełamanie niemocy wyjazdowej. Tuż przed przerwą powinno być jednak 2:1 dla Lecha. Jóźwiak miał podobną sytuację, co Ramirez na początku meczu, Chudy po interwencji leżał na murawie, ale uderzenie pomocnika "Kolejorza" zostało zablokowane.

Jóźwiak zrehabilitował się krótko po przerwie – miał dużo swobody w polu karnym, by dokładnie przymierzyć i tym razem bramkarz gości był bez szans.

Lech mógł podwyższyć rezultat, ale zabrzanie też mieli kilka okazji na ponowne doprowadzenie do remisu. Po rzucie rożnym niepilnowany Jimenez huknął minimalnie niecelnie z woleja; van der Hart nie zdążył zareagować.

Końcówka należała już do Lecha, a konkretnie do Gytkjaera, który ostatnio nie imponował skutecznością. Duńczyk najpierw wykorzystał świetnie podanie Jakuba Modera i z ostrego kąta trafił do siatki. Napastnik Lecha w 86 min. wygrał pojedynek sam na sam z Chudym i zrównał się w klasyfikacji strzelców z Niezgodą – obaj mają po 14 goli.

Lech Poznań - Górnik Zabrze 4:1 (1:1)

Bramki: 1:0 Dani Ramirez (3), 1:1 Piotr Krawczyk (35), 2:1 Kamil Jóźwiak (54), 3:1 Christian Gytkjaer (80), 4:1 Christian Gytkjaer (86).

Żółte kartki - Lech Poznań: Dorde Crnomarkovic. Górnik Zabrze: Erik Jirka.

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: 8 634.

Lech Poznań: Mickey van der Hart - Bohdan Butko, Lubomir Satka, Dorde Crnomarkovic, Wołodymyr Kostewycz - Jakub Kamiński (66. Jakub Moder), Karlo Muhar, Dani Ramirez (81. Juliusz Letniowski), Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak (87. Filip Marchwiński) - Christian Gytkjaer.

Górnik Zabrze: Martin Chudy - Dariusz Pawłowski, Przemysław Wiśniewski, Paweł Bochniewicz, Erik Janza - Erik Jirka (81. Michał Rostkowski), Roman Prochazka, Alasana Manneh, Jesus Jimenez - Łukasz Wolsztyński (58. David Kopacz), Piotr Krawczyk (58. Igor Angulo).