Właściciele 13-krotnych mistrzów Polski są przygotowani jednak na to, że drużyna w przyszłym sezonie zagra w 1. lidze. Pod koniec marca władze Wisły opublikowały raport finansowy za rok 2021. Krakowski klub wygenerował przychody na poziomie 49,5 miliona złotych. Oznaczało to wzrost o 6,4 miliona złotych. Wzrosły jednak znacznie koszty co sprawiło, że strata netto wyniosła milion 256 tysięcy, ale była znacznie niższa niż w 2020 roku. Wówczas było to 3 miliony 356 tysięcy.

Reklama

Prezes Dawid Błaszczykowski i wiceprezes Maciej Bałaziński przyznali, że wyniki finansowe spółki powinny wyglądać jeszcze lepiej gdy opublikowany zostanie kolejny raport obejmujący ostatnie osiemnaście miesięcy. Władze Wisły postanowiły zmienić okres, za który będą publikować raporty z rocznego na sezonowy, czyli od 1 lipca do 30 czerwca każdego roku.

Mamy świadomość, że finanse mogły wyglądać lepiej, ale nie zapominajmy, że mówimy o roku COVID-owym. Mecze były rozgrywane przy ograniczonej publiczności. A mimo to udało nam się zwiększyć przychody i spłacić około czterech milionów długów - podkreślił Bałaziński.

Po ewentualnym spadku - szybki powrót?

Największym problemem "Białej Gwiazdy" jest obecnie sytuacja sportowa. Zespół zajmuje 16. miejsce w tabeli i jest poważnie zagrożony spadkiem. Przy Reymonta o ekstraklasę zamierzają walczyć dopóki będzie na to realna szansa, ale też mają przygotowany plan na wypadek degradacji. Prezes Błaszczykowski zapewnił, że żaden z sześciu współwłaścicieli klubu nie zamierza się wycofać. Dodał też, że determinacja do szybkiej odbudowy pozycji Wisły będzie jeszcze większa.

Sprawdziłem budżety klubów w pierwszej lidze, bo musimy być gotowi na różne opcje. Największy budżet ma obecnie Widzew Łódź, a wynosi on około 15 milionów złotych. Kolejne kluby plasują się na poziomie 9-10 milionów. Gdyby przyszło nam grać w pierwszej lidze, to jesteśmy w stanie operować na poziomie drużyn walczących o ekstraklasę. Dla nas najważniejsze jest to, że praktycznie wszyscy sponsorzy już zadeklarowali, że w razie spadku zostaną z nami. Oczywiście w takiej sytuacji nie możemy wykluczyć, że będziemy musieli z nimi usiąść i renegocjować umowy, ale najważniejsze, że nikt nie chce nas opuszczać - wyjaśnił.

Reklama

Jerzy Brzęczek nie zamierza się wycofać

Wiele również wskazuje, że po ewentualnym spadku drużynę nadal prowadziłby Jerzy Brzęczek.

Rozmawialiśmy na ten temat już kilka razy. Trener Brzęczek zadeklarował, że nawet jeśli spadniemy, to jest gotowy zostać. Ja ze swojej strony dodam, że również chciałbym, żeby trener został nawet jeśli - nie daj Boże - pożegnamy się z ekstraklasą - zapewnił Błaszczykowski.

Prezes Wisły nie krył swojej odpowiedzialności za sytuację sportową zespołu.

Biorę to "na klatę", bo sytuacja w tabeli jasno określa, że popełniliśmy błędy. To jak graliśmy do tej pory, nie było zadowalające ani dla nas, ani dla kibiców. Planowaliśmy grać w środku tabeli. Oczywiście, musimy wspomnieć, że wpływ na nasze miejsce mają też błędy sędziowskie. To już jednak historia, a my jako zarząd bierzemy odpowiedzialność za sytuację, z której wszyscy będziemy starali się wyjść obronną ręką - obiecał.

Włodarze stracili cierpliwość do Guli i Pasiecznego

W trakcie sezonu Wisła rozstała się z trenerem Adrianem Gulą i dyrektorem sportowym Tomaszem Pasiecznym.

Popełniliśmy błąd, że nie przypilnowaliśmy działu sportowego w sposób efektywny. To nie zadziałało tak jak powinno - przyznał Bałaziński, a Błaszczykowski uzupełnił, że decyzja z lutego o rozstaniu dała odpowiedź czy byliśmy zadowoleni z okresu pracy Pasiecznego czy nie.

Zachwianie proporcji Polaków do obcokrajowców w drużynie było jednym z elementów tego wszystkiego - ocenił.

Wisła na razie nie zamierza zatrudniać nowego dyrektora sportowego, choć nie wyklucza takiego ruchu w przyszłości.

Trener Brzęczek będzie mocniej angażował się w pracę działu sportu. Będzie szybciej włączony w proces skautingowy. Myślimy, żeby wzmocnić pion sportowy. Takie są plany, ale dzisiaj koncentrujemy się przede wszystkim na utrzymaniu - zadeklarował prezes Błaszczykowski.